Witaj Pilocie! FSX, FS2004, Flight, Rise of Flight, Lock On, DCS, Condor, Take on Helicopters, IL-2...


Digital Combat Simulator

Flight Simulator oraz P3D

Seria IL-2

Take on Helicopters

Condor Soaring Simulator

Rise of Flight

Falcon Allied Force

Testy Sprzętu

Startujemy !

Historia

Reportaże

FSX: B-17G + AccuSim (A2A)

obrazek

W historii lotnictwa z okresu II Wojny Światowej jest kilka samolotów, które nie tylko stały się bardzo charakterystyczne dla tego okresu, ale dzięki którym można powiedzieć, po części wygrało się wojnę nad hitlerowskim reżimem. Są to samoloty, które po prostu w swojej fazie rozwoju znalazły się dokładnie w odpowiednim miejscu i o odpowiednim czasie. Ikoną taką jest na pewno słynny bombowiec amerykański Boeing B-17. Raczej unikam stwierdzeń „kultowy”, „ikona”, „legenda”, co często, zwłaszcza w mediach stało się sloganem reklamowym w ostatnim czasie. Często nawet coś co wychodzi dopiero co na rynku (np. gra, książka) od razu otrzymuje miano „kultowy” od zachłannych agencji reklamowych czy wydawców (ciekawe na czym bazując?), jednak w przypadku Boeinga B-17 śmiało można powiedzieć, że to samolot legenda i podpisuję się pod tym czterema swoimi łapkami. Maszyna, która produkowana na masową skalę (ponad 20 tys. sztuk) znacznie przyczyniła się do szybszego zakończenia II Wojny Światowej. Samolot, który nie tylko niósł zwycięstwo na skrzydłach, ale i śmierć, płacz, ludzkie dramaty na ziemi i na niebie. Samolot, z którym na stałe związał się slogan „naloty dywanowe”. Maszyna groźna dla tych też co w powietrzu, ale pozbawiona swojego miejsca w Combat Boxie, mogąca stać się łatwym łupem dla grasujących pilotów Luftwaffe. Z drugiej strony samolot na pewno piękny, o rasowej, opływowej sylwetce, nieźle wyposażony, stanowiący codzienny dom dla 10 członków załogi podczas okresu II Wojny Światowej.

obrazek

B-17G od A2A Simulations w pełnej krasie podczas lotu na cel

Nic dziwnego, że zyskał w sumie dwa bardzo różne przydomki, ten bardziej znany, dzięki okrzykowi jednego z dziennikarzy na pierwszym publicznym pokazie bombowca „Flying Fortress” (Latająca Forteca) oraz mniej znany przydomek, obrazujący jednak piękno tego właśnie samolotu bombowego „Queen of the Sky” (Królowa Nieba). Sama maszyna przeszła jednak dość wyboistą drogę od projektu numer 299, do jego najbardziej znanej i najliczniej produkowanej wersji, czyli B-17G. Niemniej jednak, wersje B-17F oraz B-17G odniosły mimo sporych strat spektakularny sukces w lotnictwie amerykańskiej 8 Armii Powietrznej podczas działań w Europie. Do tego, należy dodać, że samolot miał bardzo dobre właściwości pilotażowe. Piloci naprawdę go lubili, nie tylko ci z 8 Armii Powietrznej, ale i niemieccy, z KG200 wykonując misje zrzutu agentów nad terenem Wielkiej Brytanii. Ba, Rosjanie, którzy przejęli parę sztuk B-17 po awaryjnych lądowaniach również. Byli oni nad wyraz zdziwieni właściwościami lotnymi latającej Fortecy przy jej rozmiarach porównując go do swojego nieudanego bombowca podobnej klasy Pe-8. Ekipa od Boeinga wykonała naprawdę kawał dobrej roboty, nie tylko konstruując samolot o dobrej aerodynamice, ale i bardzo wytrzymałej konstrukcji co umiejscowiło maszynę typu B-17 na piedestale samolotów szalenie odpornych na uszkodzenia. Okres walk w powietrzu nad Europa pokazał, że maszyna dzięki swojej konstrukcji jest w stanie wiele wytrzymać i dowieźć swoja załogę z powrotem do bazy. Wiele zachowało się zdjęć, gdzie B17 ma cały odstrzelony dziób od Flaka 88, albo serii pikującej Foki 190 i plującej swoimi 20 mm pociskami w część przednią bombowca rozrywając ją na strzępy. Samoloty z misji bojowych wracały bez lotek, bez steru kierunku, z wyrwami w burcie wielkości człowieka, często lądując na brzuchu (czasem niestety zgniatając wieżyczkę typu Sperry, niestety były przypadki, że siedział w niej zacięty strzelec) bez podwozia albo z jednym wystawionym kołem. Latające Fortece uratowały dzięki swojej mocnej konstrukcji wiele istnień, ale niestety i wiele istnień pociągnęły za sobą do ziemi wpadając w ciasne korkociągi i nie pozwalając się wydostać załodze z powodu dużych sił działających na spadający spory samolot.

obrazek

B-17F Sally B późnej serii produkcyjnej ucharakteryzowany na prawej burcie na Memphis Bell (w oryginale był to wcześniejszy B-17F) podczas postoju na EPWA w 2006 roku (fot.YoYo)

Tyle ile zostało wyprodukowanych B-17'tek, należy pomnożyć to co najmniej przez 10, albo i więcej, tyle mamy historii o B-17. Sama opinia jednak przeważnie jest jedna. Oprócz samej konstrukcji, samolot też był wyposażony w jedną z największych nowości, a zarazem amerykańską, ściśle strzeżoną tajemnicę. Mowa o celowniku Nordena, który był mechanicznym komputerem pokładowym, urządzeniem bardzo złożonym (dość szybko jednak wpadł w ręce Niemców, bowiem jedna z pierwszych, brytyjskich Fortec operujących w Europie przymusowo lądowała w Norwegii, a załoga nie zdążyła zniszczyć samolotu wraz z zaawansowanym urządzeniem celowniczym). Samolot ma naprawdę bardzo bogatą historię i szczerze, nie sposób opisać tutaj wszystkiego, gdyż historia tego słynnego samolotu przejęłaby dominująca rolę nad recenzją modelu, a mamy przecież tutaj zupełnie inny cel :).

obrazek

Kolejna fotografia z wizyty B-17F na Okęciu. Zwraca uwagę starszy typ wieżyczki nadkadłubowej oraz dolne, podbródkowe stanowisko strzeleckie 

Jak do tej pory pojawiło się sporo wydań, monografii, filmów poświeconych B-17 i jego historii oraz zastosowaniu. Jeśli kogoś ten temat interesuje zachęcam do zapoznania się z ciekawą i liczną monografią genezy Latającej Fortecy oraz z jago operacjami nad Europą w latach trwania II Wojny Światowej. Jest co czytać oraz oglądać (zresztą szereg spraw porusza manual od modelu A2A, jak i podaje np. informacje na temat filmów z udziałem B-17). Samolot można też było zobaczyć nie tak dawno w Polsce. Była to gratka dla miłośników lotnictwa. Otóż w lipcu 2006 roku, bombowiec „legenda” wylądował na lotnisku Okęcie i został udostępniony publiczności (z okazji 62 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego). Maszyna też wtedy rozrzucała ulotki nad Warszawą (była to wersja B-17F późnej serii produkcyjnej „Sally B”). Oczywiście jeśli temat też ktoś chce zgłębić zapraszam do zdobycia i obejrzenia takich filmów jak oryginalny „Memphis Bell” z 1944 roku oraz oczywiście ten bardziej znany, współczesny z 1990, obejrzenia niezłego filmu o kampanii nad wojującą Europą i nalotach 8 Armii Powietrznej USA „Target For Today” z 1944 roku (pełny jest dostępny na YouTube), „Passage to Marseille” z 1944 czy nieco późniejszym „Twelve O'Clock High” z 1949 roku. Do tego na YouTube można też znaleźć stare instruktażowe produkcje US Army dla załóg wczesnych serii B-17’tek. Warto, też dodać, że maszyny typu B-17 podczas II Wojny Światowej operowały również nad Polską i bombardowały niemieckie cele (a polskie miasta) nad naszym krajem. Nie tylko zatem się wsławiły pozytywnymi zrzutami wyposażenia uzupełniającego dla walczącej Warszawy, bo podczas takich nalotów ginęli i Polacy. Takie jednak są niestety prawa wojny. Przejdźmy jednak do krótkiej charakterystyki samego modelu Boeinga B-17G, bo o tej dokładnie maszynie chcemy opowiedzieć przy tej recenzji. Zatem teraz parę słów na temat danych jak i historii tej konkretnie wersji Latającej Fortecy :).

obrazek

Model bombowca od A2A do FSX

Dane Techniczne B-17G Flying Fortress

Napęd: cztery silniki 9 cylindrowe w układzie pojedynczej gwiazdy Wright GR-1820-97 chłodzone powietrzem o mocy znamionowej 1200 HP [1217 KM] i 1000 KM na wysokości 7620 m. Możliwy był krótkotrwały wzrost mocy do 1380 HP [1400 KM} - tak zwana War emergency power. Silniki były wyposażone w turbosprężarki General Electric B-22.

Prędkość:
maksymalna 486 km/h na wysokości 7620 m
przelotowa 257 km/h na wysokości 7620 m
lądowania 117,5 km/h

Pułap praktyczny 10.850 m

Wznoszenie:
początkowe 274 m na minutę
na wysokość 6100 m 37 minut

Zasięg: 2977 km z ładunkiem 1814 kg bomb i 10.637 l. benzyny na wysokości 7620 m
maksymalny 5471 km

Masy:

własna: 16.390 kg
startowa: 29.710 kg
maksymalna: 32.659 kg

Wymiary:

rozpiętość: 31,62 m
długość: 22,78 m lub z wieżyczką Cheyenne 22,66 m
wysokość: 5,67 m
powierzchnia nośna płata 131,92 m

Zapas paliwa:

bez dodatkowych zbiorników 10.523 l.
z dodatkowymi zbiornikami 13.627 l.

Uzbrojenie:

13 karabinów maszynowych chłodzonych powietrzem Browning M2 kal. 0.50 cala [12,7mm]: dwa w „podbródkowej” wieżyczce Bendix z zapasem 300 nabojów na lufę; po jednym z każdym dwóch stanowisk „policzkowych” – 500 nabojów na lufę; dwa w wieżyczce grzbietowej, jeden w stanowisku grzbietowym w przedziale radiooperatora - 500 nabojów na lufę; dwa w podkadłubowej wieżyczce Sperry – 500 nabojów na lufę; dwa w bocznych stanowiskach w tyle kadłuba – 400 nabojów na lufę i dwa w stanowisku ogonowym lub wieżyczce Cheyenne – 500 nabojów na lufę.
maksymalny zapas amunicji – 6380 nabojów
maksymalny ładunek bomb – 7983 kg
W wewnętrznej komorze bombowej samolot mógł przenosić bomby w następujących konfiguracjach (dane w funtach): 2-2000, 2-1600, 2-1000, 12-500, 16-300, 16-250, 24-100. Samolot mógł przenosić również dwie bomby o łącznym wagomiarze 4000 funtów na zewnętrznych zaczepach (razem 17600 lb czyli około 8000 kg). W B-17 stosowano również bomby przeciwpancerne o wagomiarze 1600 funtów [726 kg], specjalne brytyjskie bomby przeciwbetonowe o wagomiarze 4500 funtów [2041 kg], sowieckie bomby 225 kg(w akcjach z baz na Ukrainie), różne typy bomb zapalających i odłamkowych.

obrazek

B-17G w jednym z dodatkowych, bardzo dobrze wykonanych malowań do modelu

Pierwszy egzemplarz nowej wersji – B-17G, noszącej fabryczne oznaczenie Model 299 – został oblatany 21 maja 1943 roku. Produkcję seryjną rozpoczęto w lipcu tego roku, a już 4 września pierwszą maszynę przekazano USAAF. Nowa wersja nie różniła się zbytnio od ostatnich serii B-17F z wieżyczką „podbródkową”, która miała być oznaczona jako B-17F-135-B0. Ale ilość wprowadzonych w zmian była tak duża, że zdecydowano zmienić oznaczenie wersji i tak B-17F-135BO stał się B-17G-1-BO. Początkowo, wprowadzenie wieżyczki „podbródkowej” wywołało tak wielką euforię, że zdecydowano się na likwidację stanowisk „policzkowych”. Jednak później, poczynając od B-17G-25-Dl, B-17G-35-VE i B-17G-60-BO powrócono do ich montowania, zmieniając nieco rozmieszczenie dla poprawienia widoczności i wygody obsługi. Wprowadzenie jednak wieżyczki „podbródkowej” nie zakończyło prób wzmocnienia uzbrojenia bombowca z przedniej półsfery. Znana jest co najmniej jedna oddolna inicjatywa zmierzająca w tym kierunku. W B-17G-20-BO o nr ser. 42-31435 i nazwie „West End” z 544 BS 384 BG 8 Armii Powietrznej zamontowano wieżyczkę „podbródkową” z sześcioma karabinami maszynowymi M2 kal. 0,50 cala (12,7mm). Niestety, maszyna rozbiła się podczas pierwszego lotu 6 lipca 1944 roku. W kolejnej modyfikacji – poczynając od serii B-17G-25-DL, B-17G-50-BO i B-17G-50-VE - odsunięto od siebie boczne stanowiska w kadłubie, przesuwając nieco prawe stanowisko w kierunku dziobu o trzy wręgi, co sprawiało, że nawet podczas ferworu walki, strzelcy nie zderzali się ze sobą plecami. Karabiny maszynowe na tych stanowiskach zainstalowano na nowych podstawach typu K-6, co pozwoliło zamknąć okna strzelców, likwidując tym samym dokuczliwe zimno i koszmarne przeciągi w tylnej części kadłuba.

obrazek

Latająca Forteca tuż po starcie z lotniska RAF S365. Zwracają uwagę charakterystyczne miejsca postojowe dla bombowców w kształcie kół co było standardem podczas II Wojny Światowej.

Od wersji B-17G45-DL, B-17G-65-VE i B-17G-85-BO zamknięto także grzbietowe stanowisko strzeleckie radiooperatora, a w późniejszych seriach całkowicie je zlikwidowano, poczynając od serii B-17G-75-DL, B-17G-85-VE i B-17G-105-BO. Nieco podniesiono grzbietową wieżyczkę Sperry, poprawiając widoczność i zapewniając strzelcowi, którym był mechanik pokładowy, więcej miejsca. Od wersji B-17G-35-VE, B-17G-45-DL i B-17G-80-BO rozpoczęto instalowanie wieżyczki Cheyenne w ogonie samolotu. Był to produkt United Air Lines Modification Center w Cheyenne w stanei Wyoming. Wieżyczkę instalowano już we wcześniejszych seriach w tym samym centrum modyfikacyjnym. Teraz stała się wyposażeniem standardowym. Wieżyczka Cheyenne pozwalała na znaczne zwiększenie kąta prowadzenia ognia z tylnego stanowiska w płaszczyźnie pionowej. Radykalnie przekonstruowano stanowisko strzelca. Teraz miał on więcej miejsca i lepszą widoczność, dzięki zastosowaniu dużo większych okien i nowocześniejszy celownik refleksyjny, w miejsce dotychczas stosowanego celownika pierścieniowego. Zastawanie nowej wieżyczki zmniejszyło całkowitą długość samolotu o 6 cali (152,4 mm). Niektóre B-17G USAAF otrzymały w miejsce podkadłubowej wieżyczki Sperry radar AN/APS-15 H2X Mickey – będący amerykańską wersją brytyjskiego radaru H2S – produkowany przez firmę Philco i służący do bombardowania przez pokrywę chmur przy braku widoczności ziemi.

obrazek

Dziób Flying Fortress, widać też dobrze boczne, policzkowe stanowiska strzeleckie

Załoga B-17G składała się z dziesięciu osób; pilota, drugiego pilota, bombardiera, nawigatora, radiooperatora i pięciu strzelców. B-17G był budowany przez wszystkie trzy firmy zrzeszone w kartelu B.V.D i był najliczniej produkowaną wersją samolotu. Łącznie zbudowano 8680 maszyn (z tego u Boeinga – 4035, u Douglasa – 2395 i w zakładach Vega -2250. Pierwsze B-17G weszły do służby w 8 Armii Powietrznej stacjonującej na terenie Wielkiej Brytanii pod koniec 1943 roku. W styczniu 1944 roku, zrezygnowano z stosowania kamuflażu na B-17G, co poprawiło nieco osiągi samolotu. Farba sporo waży, a opływ powietrza po polerowanej blasze jest lepszy niż wtedy, kiedy pokrywa ją matowa farba. Samoloty w naturalnym kolorze duralu opuszczały zakłady poczynając od wersji B-17G-20-VE, G-35-BO i G-35-DL.

obrazek

Akcent na ścianie z B-17G podczas wykonywania misji (zbiory YoYo)

B-17G służyły też w Royal Air Force – które otrzymały 85 maszyn służących wcześniej w USAAF. W służbie brytyjskiej maszyny otrzymały oznaczenie Fortress III (GR.III i B.III). Pierwszych 30 samolotów pochodziło od Boeinga; B-17G-40-BO i B-17G-50-BO), pozostałe z zakładów Lockheed-Vega; B-17G-40VE, B-17G-45-VE, B-17G-55-VE, B-17G-60-VE, B-17G-70-VE, B-17G-85-VE i B-17G-90-VE. Brytyjskie samoloty otrzymały radar H2S Stinkey w miejsce wieżyczki podbródkowej. Maszyny przeznaczone do walki elektronicznej wyposażono w urządzenia „Jostle” – nadajnik o dużej mocy, służący do zagłuszania poleceń niemieckich kontrolerów lotniczych i „Piperback” – rozwojową wersję amerykańskiego systemu „Dina” – zdolne zakłócać pracę radarów w paśmie częstotliwości 90-110 MHz. Podobne wyposażenie otrzymały również amerykańskie Fortece z 803 BS, podlegajacej 100. Grupie RAF. Tak jak w przypadku poprzednich wersji, B-17G w służbie brytyjskiej trafiły do Bomber Command – Fortress B.III i Costal Command – Fortress GR.III. W samolotach Fortress GR.III zdemontowano karabiny maszynowe ze stanowisk „policzkowych” i kulistą wieżyczkę Sperry, w miejsce której zamontowano radar do przeszukiwania powierzchni morza. Maszyny te były uzbrojone w 12 bomb S.C.I. o wagomiarze 400 funtów (181 kg) lub 16 bomb głębinowych o wagomiarze 250 funtów (113,5 kg). Pierwszą jednostką Bomber Command, którą uzbrojono w Fortress B.III był 233 Sqn, który używał samolotów w tajnych operacjach (zrzuty spadochroniarzy i zaopatrzenia dla ruchu oporu) aż do lipca 1944 roku – kiedy jednostkę te rozwiązano. Oczywiście samoloty brały udział w nalotach nocnych – ich zadaniem było zakłócanie pracy niemieckich radarów. W lutym 1944 roku, pierwsze Fortress III otrzymał stacjonujący w Sculthorpe – 214 Sqn, operujący w ramach 100 Grupy, której zadaniem była także walka elektroniczna. Niemcy używali dwóch zdobycznych B-17G; B-17G-25-DL nr ser. 42-38017 i B-17G-10-VE nr ser. 42-39974. Do dnia dzisiejszego przetrwało wiele B-17 w wersji G. Niektóre z nich, zdolne do lotu, są na pewno ozdobą pokazów lotniczych. To tyle z technicznych opisów.

obrazek

Latająca Forteca A2A z włączonymi światłami do lądowania. Widać użycie świateł określanych "3D Lights Redux"

obrazekA2A Simulations od jakiegoś czasu proponuje nam swoje produkty pod kryptonimem dodatku zwanego Accu-Sim. Jak do tej pory ukazały się z tej serii 4 modele. Piper Cub (recenzja zresztą w naszym serwisie), B-377, P-47 oraz omawiany właśnie B-17G. Celowość pakietu z Accu Simem dość szczegółowo opisałem już przy recenzji modelu Piper Cuba do FSX. Przypomnijmy jedynie, że A2A oferuje w sprzedaży model konkretnego samolotu wraz z wszystkimi cechami modelu przeznaczonego do FSX, jednak jeśli zależy nam na większym realizmie zarządzania maszyną niż standardowy Microsoft Flight Simulator + jakieś dodatkowe "bajerki warte uwagi", musimy koniecznie dokupić osobny pakiet oprogramowania pod nazwą Accu Sim. Taki pakiet Accu + model samolotu dopiero stanowi całość i taki produkt omawiamy również tutaj. Co by też, nie mówić A2A wciąż trzyma palmę pierwszeństwa w jakości modeli z okresu II Wojny Światowej i właściwie nie ma większej konkurencji (modelowo ostatnio zaistniała firma Vertigo, ale pożyjemy zobaczymy). Całością dowodzi Scott G. z USA jednak w teamie A2A, osób pracujących nad modelami, mamy bardzo mocny polski akcent. Kto śledzi nasze forum, ten wie jaki i o co chodzi :).

obrazek

Kołujący B-17G wraz z Avro Lancasterem na drugim planie

Wróćmy jednak do powstania modelu B-17G. Model taki do FS2004 mieliśmy już od Shockweve Productions (poprzedniej nazwy firmy A2A Simulations) w produkcie zatytułowanym Wings of Power: Heavy Bombers and Jets. To były czasy! W pudełku można było znaleźć nie jeden, ale kilka fajnych samolotów, bombowców i myśliwców! Teraz, raczej jeśli ktoś tak wydaje to znaczy od razu, że nawet nie ma po co sięgać za takie wydanie bo modele wykonane są bardzo powierzchownie. Wtedy, samoloty wydane przez Shockwave wraz z manualem wywarły na mnie naprawdę spore wrażenie. Po pojawieniu się na rynku FSX, Shockwave Production wydał wersję Solo jednego z bombowców będących składową poprzedniego, omawianego pakietu do FS2004 WoP – B-17G w nowej szacie, kompatybilnego oczywiście z nowym FSX’em pod tytułem nowej serii Wings of Power II. Jeśli go już posiadamy (WoP II B17G do FSX), wystarczy dokupić sam Accu-Sim do B17 (dodatek), jeśli nie, to musimy mieć i model bombowca oraz Accu Sim. Co ciekawe, Accu Sim to właściwie nowy też i model samolotu, bo naprawdę sporo widzimy zmian już w samym modelu 3D i VC jeśli porównamy wersje z Accu i tę bez, podstawową. Widać, że twórcy nie podjęli się tylko opracowania dodatku Accu ale i przemodelowania samego modelu B-17G (być może, też by samolot był kompatybilny właśnie z Accu-simem albo przy okazji by go odświeżyć). Graficznych bajerów jednak nigdy za mało :)!

obrazek

Przed wyruszeniem w podróż z Latającą Fortecą warto zapoznać się z samolotem oraz jego historią. Na rynku mamy sporo wydań czy to filmów opisujących B-17 czy to książek, których bohaterem jest właśnie B-17

A2A Simulations pokusiło się zatem o odgrzanie na nowo swojego modelu, pozostając dalej wiernym wersji samolotu Flying Fortress B-17 serii G. Nie uświadczmy tutaj, może nie aż tak popularnego jak G, ale też bardzo znanej wersji F. Wszystko zatem musi się kręcić w tym przypadku wokół wersji G. Samolot możemy nabyć za pośrednictwem sklepu internetowego np. poprzez stronę producenta czyli A2A Simulations (linki na końcu recenzji), najlepiej, bądź poprzez sklep Simmarket. Na razie nie słyszałem o jakimkolwiek wydaniu pudełkowym, jak i można powiedzieć z pozostałymi ostatnio wydanymi modelami do FSX od A2A. Model po zakupie do ściągnięcia to w sumie dwa pliki. Jeden ok. 55Mb, zaś drugi, Accu-Sim 350Mb (jaka zatem różnica, wow :)). Po instalacji da to nam już około 450 Mb na dysku HDD tak więc znośnie. Co prawda w sieci znajduje się już sporo dodatkowych, darmowych malowań dla B-17-tki od A2A, zatem dość szybko pojemność folderu przeznaczonego na ten bombowiec na dysku będzie nam się zwiększać.

obrazek

Spokojny lot na bombowcu

Sama instalacja nie nastręcza oczywiście żadnych problemów. Nasz wysiłek skupia się na klikaniu na pliki i dalej OK i OK ;). Jeśli nie mam wcześniej zainstalowanej B-17tki pod FSX, najpierw instalujemy model, potem dodatek Accu-Sim. Pakiet oferuje na początku 4 malowania samolotów B-17G, dwa w kolorze oliwkowym standardu US, dwa, bez maskującego kamuflażu, w barwie naturalnego duralu. Tak jak już wspomniałem, w sieci, np. poprzez forum A2A obecnie można znaleźć linki już do kilkudziesięciu nowych malowań do B-17G Accu. Mała też uwaga, ponieważ model trochę przemodelowano, malowania wykonane do wcześniejszego modelu (czyli B-17G bez Accu) nie są kompatybilne. Dlatego też producent wydał od razu nowy paint kit do tworzenia nowych malowań pod wersję Fortecy z Accu Simem.

obrazek

Spoglądający na nas Co-Pilot rodem z II tury kampanii na Prezydenta RP ;) oraz dobrze widoczny nowszy typ wieżyczki grzbietowej Sperry obsługiwanej przez mechanika pokładowego

Malowania, malowaniami, ale zobaczmy co nam A2A do pakietu dorzuciło. W Folderze A2A znajdziemy dwie instrukcje. Jedna jest pod tytułem A2A B17 Pilot's Manual, druga A2A B17 Accusim Manual. Pilot's Manual to właściwie to co funkcjonowało i poprzednio – czyli instrukcja dla „gołego” B-17G. Do tego jest to część ze starego Wings of Power do FS2004 uaktualniona o parę cech modelu z FSX wraz z nowym tytułem Wings of Power II. Całość liczy sobie 33 strony w pdf, z tym, że część instrukcji to przedruki. Fakt, że bardzo przydatne do zabawy w pilota bombowca, które sporo wyjaśniają, zwłaszcza procedur dotyczących samolotu. Druga instrukcja dotyczy w głównej mierze nowości, czy zmian, które zaszły. A2A B17 Accusim Manual liczy sobie ponad 150 stron i stanowi doskonałe uzupełnienie poprzedniej instrukcji. W rozszerzeniu zostało poruszonych wiele tematów, od sposobu działania silnika (powtórka z manuala do Cuba) do nawet opowiadania na temat B-17. Omówiono też szereg systemów, nawet tych nie do końca odwzorowanych w dodatku, by lepiej zrozumieć działanie poszczególnych sekcji w samolocie. Całość stanowi komplet najważniejszych spraw o których musimy wiedzieć by zasiąść za sterami B-17G od A2A Simulations. Warto też sięgnąć po inną literaturę czy filmy (zwłaszcza skarbnicą wiedzy może okazać się właśnie YouTube, gdzie możemy znaleźć archiwalne dokumenty ze szkolenia na B-17). Również Scott z A2A nie zapomniał i o takiej wersji zaznajomienia wirtualnego pilota z procedurami w B-17 i jego Check Listą. Na YouTube (adresik TUTAJ dla leniwych i tych nie znających Pana Google ;) można znaleźć filmy instruktażowe dotyczące modelu od A2A, które bardzo nam pomogą zapoznać się z obsługą maszyny. Polecam zwłaszcza osobom, które maja problem z j.angielskim. Wystarczy nauczyć się działań Scotta na zamieszczonym video z kabiny. Całość wraz z danymi już bezpośrednio w simie (podgląd "karty” czyli w tym wypadku Shift+2) stanowi naprawdę spory zasób wiedzy na temat operacji z B-17 i w zupełności wystarczy do prawie realnej obsługi bombowca. Materiałów w sumie jest aż tyle, że dodatek daje nam wrażenie prawie osobnej gry. Muszę przyznać, że pod tym względem jestem bardzo usatysfakcjonowany. Świetnie, że (a nie zawsze tak było) wraz z pojawianiem się pakietów Accu do produktów A2A Twórcy podziałali również i w kwestii samych instrukcji do poszczególnych modeli. Spory wzrost jakościowy był już w omawianym wcześniej Piperze Cubie wraz z Accu-Simem.

obrazek

Heaven Sent wraz z dodatkiem Accu-Sim w miejscu postojowym

Jak zawsze po obejrzeniu instrukcji, albo nie – przeczytaniu (w tym wypadku to nie TV czy pralka, warto to naprawę zrobić :D) jak zawsze gnamy na najbliższe lotnisko by ujrzeć nasz nowy nabytek pachnący jeszcze świeżą farbą. Z menu wyboru samolotu wybieramy jeden z pierwszych B-17G, niech to będzie Heaven Sent (tutaj akurat brak kamo). Ustawiamy go w trybie Cold and Dark i robimy obchód wokół pozostawionej przez mechaników na chwilę maszyny. Zamieniamy się w Spottera z dostępem wszędzie! Jest co oglądać.

obrazek

Tuż za myśliwcem (ale kto kogo goni? ;). Na pierwszym planie za to stanowisko typu Cheyenne tylnego strzelca

Samolot posiada oczywiście olbrzymie powierzchnie nośne, jest duży, ma cztery silniki czekające tylko na uruchomienie zgodnie z procedurą. Pod maszyną porozstawiane są jeszcze na lotnisku drabinki, których personel naziemny jeszcze nie usunął z pod samolotu oraz klocki pod kołami zapobiegające poruszeniu się samolotu. Drabinki znajdują przy wejściach do samolotu jak i w paru punktach obsługowych.

 

obrazek

obrazek

obrazek

obrazek

B-17 zaparkowany. Załoga w kantynie czeka na nasze rozkazy 

Jeśli otworzymy włazy będziemy widzieć co miałem na myśli (screeny wyżej). Samolot pięknie się mieni w słońcu. Co ciekawe, w realu nie wydaję się aż taką dużą maszyną, być może dlatego, że nie jest samolotem wysoko ustawiona na swoim podwoziu i do tego nie posiada koła przedniego. Blachy różnią się kolorami, bardzo ładnie został wykonany bump mapping. Delikatnie, ale przy załamaniach światła doskonale go widać. Bardzo dobrze odznaczają się też większe nity. Maszyna też posiada sporo krągłości (w końcu to Królowa ;) i tutaj team do A2A nie pozostawił nam wiele do życzenia.

obrazek

Główne podwozie bombowca. Widoczne też są obudowy turbosprężarek

Należy też zwrócić uwagę na kanały alfa, które nie są przesadzone i podobnie jak wypukłości w modelu na jego powierzchni i one zostały bardzo wyważone. Ładnie oddano też modele silnika, wnętrze kabin z widoku zewnętrznego, oczywiście też pilotów, którzy pojawiają się w samolocie, zajmują miejsca, po tam jak sami zasiądziemy za sterami i zabierzemy się za uruchamianie bombowca.

obrazek

Bombardier pozujący do naszego foto 

W samolocie w modelu zewnętrznym odwzorowano też wszystkie ruchome powierzchnie w maszynie, uchylenie okna pilota czy co-pilota będzie też widoczne z zewnątrz. Co też ciekawe A2A zaanimowało nam działanie wieżyczek (ale o tym dalej). Fajnie też, że piloci widać że się ruszają, rozglądają. Daje to fajny efekt realizmu, bo jakoś często ta prosta czynność zostaje pominięta przez modelarzy dodatków. Pilot siedzi sztywno jakby połknął kij, leciał na jakims haju, albo zesztywniał ze strachu co też robimy z jego samolotem. Do tego tutaj widać, że każdy robi co innego w różnych odstępach czasu. Załoga zatem żyje swoim własnym życiem. Taki drobiazg a bardzo cieszy. Już na dzień dobry widać, że to nie będzie standardowy model. Dokładność bije po oczach (można się na silę przyczepić do czegoś – np. lufy karabinów powinny być bardziej ścięte) ale to są minimalistyczne szczegóły, które na pewno nie spowodują, że ich brak wpłynie na nasze wizualne odczucia. Model 3d wygląda po prostu świetnie – fakt jedynie, że tekstury są dość duże i wymagają dobrej karty by to wszystko należycie wygładzić.

obrazek

Zawsze mi się wydawało, że podkadłubowa wieżyczka typu Sperry z bombowca B-17 była wzorem do tworzenia modeli Tie-Fighters w Gwiezdnych Wojnach :). Podobnych cech jest sporo :)

Przejdźmy teraz do kabiny. Od razu w wirtualnej kabinie wita nas drugi pilot. Głosem. To zasługa Accu Sima, bowiem ten, nie tylko wprowadza zaawansowane zarządzanie maszyną ale i daje nam pewną interakcję ze swoja załogą. Motyw Heidi zatem z Pipera Cub’a dobrze się przyjął :) co potwierdzam. Widać w środku bardzo duże różnice w stosunku do modelu podstawowego. Wrażenie ogólnie jest takie – że się siedzi w zupełnie innym modelu. Podwyższono jakość tekstur, dodano bardziej realistyczne kolory i cienie, podzielono też bardziej kabinę na niezależne części (co widać przy uruchomieniu silnika, kiedy to poszczególne elementy zaczynają nam wibrować i drżeć w VC - wrażenie super!). Wszystko wygląda o wiele bardziej realnie, gdyż, dla mnie zawsze jakoś kabina w B-17 była taka trochę plastikowa.

obrazek

obrazek

Wirtualny kokpit w Boeingu oraz... zaparowane szyby, a także tył kabiny pilotów i mechanika pokładowego B-17G

Wszystkie przełączniki ładnie pracują i należycie (czyli pozycja 1-neutral-2). Interaktywność nawet z tym co nie wiemy czego dotyczy jest naprawę spora :D. Pierwsze wrażenie kabiny jest świetne. Możemy też przemieszczać się po kabinie dzięki oczywiście klawiszowi „A”. Udostępniono nowe widoki – miejsce kapitana samolotu, drugiego pilota, widok centralny czyli mechanika, „podłogowy” widok na autopilota.

obrazek

obrazek

Dwa ujęcia panelu centralnego w kabinie

Niestety nie ma widoków wykraczających poza kabinę pilotów. Nie uświadczymy tutaj części kabiny np. bombardiera i nawigatora, nie przerzucimy się do widoku jednej z wieżyczek, przedziału radiooperatora czy też bocznych strzelców. Szkoda, bo na pewno byłoby to ciekawe doświadczenie podczas długotrwałych lotów na autopilocie. Coś jednak za coś. Dodanie kolejnych kabin mogłoby spowodować też i spadek FPSów w związku z szerszym odwzorowaniem modelu (o fps na końcu recenzji). Musimy się zadowolić tym co mamy i cieszyć z tych FPS co mamy. Tak mogłoby być tylko gorzej ;). Po jakimś czasie przebywania w kabinie widzimy pierwszy z bajerów. Kabina powoli zaczyna parować. Czegoś takiego nie widziałem jak do tej pory w FSX. Różnica temperatury na zewnątrz i wewnątrz kabiny powoduje, że na szybach powoli skrapla się powietrze i zanika nam widoczność na zewnątrz, ukrywając się pod narastająca mleczną mgłą. Robi to wrażenie. Jak tego się pozbyć? Uchylamy okna, a jak! I po chwili jest już ok.

obrazek

obrazek

Spojrzenie z fotela drugiego Pilota na silniki oraz z miejsca pilota, już na nowoczesne lotnisko

Kabina nie posiada paneli 2D – mowa o tym głównym standardowym, bo poza nim, mamy kilka dość istotnych paneli związanych z Accu simem. 
Pierwszymi z nich to panele dotyczące Accu kryjącymi się pod Shift+2 oraz Shift+3. To tutaj najwięcej będzie się działo. Panel pierwszy nosi tytuł Controls, Co-pilot oraz dotyczy niektórych funkcji pod FS’em.

obrazek

Powyżej dwa z omawianych pierwszych "paneli"

Oczywiście większość działań możemy podjąć bezpośrednio z kabiny maszyny, ale nie wszystkie (jak np. podłączyć APU do samolotu, założyć słuchawki, które podczas lotu wygłuszą nam znacznie dźwięki dobiegające z silnika, rozkazać załodze objęcie stanowisk bojowych itp.). Mamy też w zakresie operowanie deflektorami chłodzenia silnika. Jeśli chodzi o część poświęcona co-pilotowi A2A wpadło na świetny pomysł. Wiadomo, że w zaawansowanych maszynach ciężko robić wszystko samemu. Jeśli odznaczymy poszczególne opcje na specjalnym panelu 2D od Accu-Sima, to nasz drugi pilot zajmie się naszymi rozkazami. Może on ustawiać nam RPM, Cowl Flaps oraz Intercooler Flaps. Będzie dbał by nie przegrzać silnika ale z drugiej strony dostarczać odpowiednią moc 4-ech silników naszego Boeinga. Nam pozostanie ustawienie Turbo oraz duże, cztery manetki przepustnic silnika. Należy to zrobić najlepiej już po starcie, by nie spotkało nas ew. coś dziwnego podczas rozbiegu (kiedyś co-pilot wyłączył mi jeden z silników i od tej pory rozkaz opieki nad niektórymi urządzeniami daję mu już po starcie by nie było niespodzianki). Zarządzanie przez drugiego pilota przydaje się naprawdę bardzo, zwłaszcza przy długich lotach. Jeśli ktoś chce, ma taką chcicę, to sam może też obsługiwać cały temat związany z wyciskaniem mocy z silników Wright’a oraz ustawiać odpowiednio chłodzenie silników. My jesteśmy kapitanem i my decydujemy co ma się dziać w kabinie i żaden generał nie ma tutaj prawa nam się tutaj panoszyć! Mamy też opcję autostartu (dla tych co kochają Ctrl+E i ogólnie latają dla latania ;). Mamy też zamiany Throttle na Turbo (wtedy nasze podpięte urządzenie do PC będzie obsługiwało to albo to), wybranie autopilota – FS’owego, standardowego lub historycznego stabilizatora C-1, włączenie/wyłączenie Accu Sima oraz co bardzo się przydaje opcję Cold Start. Mamy też kilka pobocznych, fajnych opcji jak np. wydanie rozkazu zajęcia pozycji strzeleckich w wieżyczkach przez część załogi, która zajmuje się też strzelaniem. Wówczas rozpocznie się cały szereg animacji. Widać, jak odpowiedni „załoganci” naszej Latającej Fortecy zajmują odpowiednie miejsca przy obsłudze karabinów maszynowych (chyba, że tam siedzieli od początku) i zaczyna się szukanie wroga na nieboskłonie. Strzelcy rozglądają się, obracają wieżyczki i lufy karabinów. Super! Fajnie to wygląda przy misjach, które sobie sami możemy stworzyć. Wlatując nad tereny okupowane możemy wydać tę komendę i wnosi nam to kolejny krok realistyki. Mamy też opcje założenia masek tlenowych (czy to z pozycji Accu Sima, czy tez klikając na mechanizm tlenowy w kabinie). Standardowo powinno się to obyć około 8000 stóp. Kabina B-17 nie jest ciśnieniowa, a producent zafundował nam efekty choroby zwanej hipoksją. Słychać, też wtedy coraz cięższe uderzenia serca pilota i ciężki jego oddech. Kolejna zatem perełka w symulatorze. Możemy to zniwelować zakładając maskę tlenową, która zresztą pracuje, o czym świadczą wskaźniki w kabinie B-17G.

obrazek

Forteca na tle zachodzącego Słońca

Kolejnym panelem są raporty załogi (o tym co zachodzi głównie przy pracy silników), są to zatem panele informacyjne. Informację na temat odpowiednich ustawień przepustnic, turbo itp. w poszczególnych fazach lotu, oraz coś nieodzownego przy B-17G od A2A. Mowa o ekranie check listy. Jak ważna jest check lista w bardziej zaawansowanych samolotach nie musze nikogo przekonywać, a na pewno nie pilotów. Chociaż, jeden raz... na pewno nie zastosowano jej przy locie B-17 co skończyło się tragicznie. Przy jednym z pierwszych lotów B299 (prototyp) piloci wsiedli i .. polecieli. Tuż po starcie okazało się, że zapomnieli zdjąć blokady na sterach (zresztą w sumie niedawna historia i u nas w Polsce i to na samolocie bardzo prostym, typu Cessna, kiedy to po pokazach lotniczych na Pikniku w Krakowie, pilot jednej z prywatnych maszyn zapomniał też zdjąć blokady sterów co doprowadziło, jak w przypadku B299 do przeciągnięcia samolotu i zwalenia się go dziobem w dół). Od tej pory zawsze przy starcie B17 musiało towarzyszyć odczytywanie karty. Po jakimś czasie fakt, że pamiętamy już ją i w nocy o północy z zamkniętymi oczyma jesteśmy w stanie odtworzyć kolejne kroki, ale procedura to procedura. Check lista musi być i tyle! :) Co koniecznie warto też dodać, bo nie jest standardem, a dotyczy VC – mamy tutaj też pewien rodzaj komunikacji z drugim pilotem i załogą. Słowną, chociaż my, milczymy, a on mówi. Nasz co-pilot po prostu czyta nam w myślach :). Odlicza prędkość, mówi o rozpoczęciu kołowania, odpowiedniej temperaturze pracy silnika, w czasie lotu komentuje warunki atmosferyczne czy też sam lot, po locie pochwali prowadzenie maszyny, w przypadku mocnego przyziemienia obruszy się, wrzaśnie wraz czasem z całą załogą. Radiooperator za to poinformuje nas o złapaniu jakieś stacji radiowej (podobnie jak i w filmie Memphis Bell). Jeśli wybierzemy ją, w słuchawkach rozlegnie się jakaś audycja radiowa, czy też muzyka z przed 1945r. Przypomina mi to produkcje Billa Lyonsa, który coś takiego podobnego stosował przy swoich samolotach. Kolejny zatem plus, nie duże plusisko dla twórców za tworzenie klimatu! Jest jeszcze jedna sprawa o której koniecznie trzeba napisać – oświetlenie nocne kabiny, wykonane po prostu genialnie.

obrazek

obrazek

Kabina B-17 nocą

Nie dość, że mamy opcje zaciemnionej kabiny wraz z fluorescencyjnie świecącymi zegarami (po wyłączeniu oświetlenia kabiny), to po włączeniu lampek w kabinie wszystko wygląda nader realistycznie. Nie jest tak, że rozświetla nam się wszystko. Nie. Oświetlenie wykonano punktowo. Zresztą o czym tutaj mówić. Wystarczy zobaczyć screeny VC nocą w różnych konfiguracjach.

obrazek

obrazek

obrazek

Powyżej różne fazy oświetlenia kabiny, od totalnego zaciemnienia, do światła fluorescencyjnego

Z drugiej strony, nasza załoga może nabawić się prawie hipotermii jeśli nie będziemy podgrzewać kombinezonów. O VC i Accu tutaj można by pisać i pisać. Tak tworząc recenzje zastanawiałem się czy wszystko opisywać i stwierdziłem, że nie. Nie chcę tego – chcę, by posiadacz B-17G z Accu od A2A poznawał tak samo samolot jak ja i się ekscytował tutaj każdym detalem i udogodnieniem oraz jakością jaką zapodało nam A2A. O paru sprawach jednak jeszcze muszę wspomnieć.

obrazek

Panel odpowiedzialny za ładunek

Kolejnym panelem jest bowiem Payload and Fuel Manager. Służy on do zarządzania oczywiście ładunkiem oraz paliwem ale nie tylko. Jest to zaawansowany manger zarządzania tym, czego nie widać w VC. I tak, możemy dzięki niemu: załadować bomby (które potem możemy zrzucić), umieścić w komorze bombowej dodatkowe zbiorniki paliwa, umieścić paliwo w tak zwanych w B17 zbiornikach Tokyo. Uzupełnić tlen w zbiornikach, gaśnice, olej, płyn hydrauliczny, glikol, naładować baterie. Możemy przetransferować paliwo by samolot był bardziej stateczny, wybrać rodzaj paliwa z odpowiednią ilością oktanów oraz wybrać gęstość oleju na odpowiednią porę roku! Przy uzupełnianiu płynów towarzyszą fajne dźwięki. Mamy też tutaj od razu szybki dostęp do zatankowania samolotu na określony lot – od w miarę krótkiego, po wielogodzinny nalot na Berlin. Co ważne to nie tylko zabawa w klikanie. Zły wybór, czy brak któregokolwiek z płynów mocno utrudni nam lot, czy nawet start na B-17 od A2A. Bez uzupełnienia tlenu nie wejdziemy na wysoki pułap. Załoga nam po prostu zemdleje. Podobnie jeśli np. nie uzupełnimy pojemnika z glikolem. Razem wraz z poprzednimi panelami tworzy to genialne połączenie w kwestii zarządzania maszyną od A2A. Mamy tutaj też panel z podglądem mapy (dostępny również z VC po klikniecie na schowana mapę) oraz coś dla osób które lubią dłubać się w silnikach samochodów marki FSO – Maintenance Hangar.

obrazek

Hangar naszej "Królowej Nieba" oraz stół roboczy mechaników

Jest to panel dla naszych mechaników, w których rolę musimy wcielić się oczywiście my. Na fajnym obrazie widzimy stojąca naszą czterosilnikową pociechę w domu mechaników – hangarze. Każdy szef mechaników zawsze mówi, że samolot jest jego, a pilot jedynie go wypożycza. Jest to standardowy panel, który musimy odwiedzić przed każdym lotem by sprawdzić czy z płatowcem i jego silnikami wszystko jest ok. Tutaj możemy sprawdzić awarie i je naprawić. Gdybym napisał, że bomba, bym się powtórzył, zatem podam QL ;). Coś mi śmierdzi, że A2A niedługo odda nam pełną obsługę silnika i bez przejścia semestru nauki w szkole mechanicznej nie uda nam się naprawić iskrownika we Flight Simulatorze ;). Opcji napraw jest kilkadziesiąt, świecą się nam na żółto (wtedy da radę), lub na czerwono (wtedy lepiej oddać Fortecę w ręce wykwalifikowanego mechanika) lub liczyć na jakąś niemiłą niespodziankę która na pewno nas spotka. Kolejny zatem ukłon dodatku Accu-Sim w stronę realizmu i olbrzymia dawka edukacyjna dla osób, które początkują w sferze lotnictwa i obsługi, ale i pozostali znajdą tutaj sporo satysfakcji z obsługi samolotu nie tylko w powietrzu. Mamy też dwa panele kolejne, jeden od wyboru silnika, by użytkownik FS’a miał po prostu prościej jeśli np. nie chce operować myszka w wirtualnej kabinie, a np. steruje z joysticka czy jakiś paneli oraz autopilota.

obrazek

C-1 w Latającej Fortecy

A2A dało nam 2 autopiloty do wyboru. Jest to albo standardowy, nowoczesny autopilot znany z FS’a. Druga opcja to historyczny stabilizator lotu C-1, który może bardziej jest skomplikowany lecz bardzo przyjemny w obsłudze i po zapoznaniu się z nim w sumie dość prosty. Jedynie pierwsze wrażenie może być „ło mamo, ale kombajn!”. Opcja, która bardzo przydaje się przy długich lotach i która była zresztą masowo wykorzystywana i w B-17 i w czasach wojny (również w wersja prototypowych, B17 wykonał najdłuższy historyczny lot na autopilocie!).

obrazek

Jedna z awarii która może nas spotkać. Po mocnym przyziemnieniu nawaliło prawe podwozie, które nie chciało wyjść. Dzięki Accu Sim ew. można spróbować je wysunąć ręcznie (w realu korba w przedziale bombowym)

Ok. To na tyle z samego modelu. A jak wygląda model lotu? Piloci jak już zresztą wspominałem bardzo dobrze wspominali właściwości lotne B-17. Samolot był prosty w pilotażu i sporo wybaczał. Został też w taki sposób skonstruowany by świeży kadet lotnictwa, mógł po miesiącu nauki latać już na tym bombowcu. Dowcip który krążył o obsłudze B-17 opisuje pilota, który z Pipera Cuba przesiada się do Latającej Fortecy. Samolot faktycznie, na samym początku wygląda na zaawansowany mocno technicznie. Po pewnym czasie jak już się z nim zapoznamy, ba, zaprzyjaźnimy, posłusznie wykonuje nasze polecenia. Zresztą podoba mi się pewien też opis samolotu B-17, jednego z pilotów, opis, który możemy znaleźć w manualu do modelu B17, że „Latającą Fortecą lata się jak samolotem, a B-24 jak ciężarówką”. Jak widać, że za piękną linią maszyny nie tylko szedł wygląd ale i jego zachowanie w powietrzu. B-17 lecąc wygląda naprawę pięknie.

obrazek

Poranek oraz Flying Fortress 

Taka delikatna, groźba nimfa, która jak się zezłości potrafi nieźle dokopać. Ustawmy mały ładunek łącznie z paliwem w B-17. Po uruchomieniu silnika (uwaga: kabina jak i osłony silników świetnie się trzęsą, drżą pod naciskiem zwiększania mocy!) oraz  osiągnięciu odpowiednich temperatur pracy zaczynamy kołować. Kołowanie nie powinno odbywać się z szybszą prędkością niż idący obok samolotu człowiek. Samolotem nie tak łatwo początkowo steruje się na ziemi. Możemy pomagać sobie hamulcami nożnymi na poszczególne koła oraz podciągając moc silnika po konkretnej stronie samolotu. Oczywiście hamulce ładnie piszczą, a silniki wydobywają nierównomierne dźwięki po różnych stronach. Zresztą dźwięki w modelu to też jest rzecz, której warto poświecić sporo uwagi już samemu. Ich pogłos zależy nawet od tego, czy mamy uchylone okienko, słuchawki wygłuszające i do komunikacji na uszach oraz prędkości. Podczas lotu np. dźwięk jest już nie do zniesienia jeśli zostawimy otwarte okno, a lubimy mieć tak podkręcone głośniki, że aż sąsiedzi pukają. Wtedy zapukają na pewno i poproszą o zlikwidowanie togo przeciągu w naszym mieszkaniu. Wróćmy jednak do startu bo dźwiękom daję wysoka ocenę, a potestować je można samemu. Zresztą jak wspominałem, nie chcę wszystkie zdradzać. Po zajęciu miejsca do startu ustawiamy wszystkie dźwignie w pozycji do startu, turbo włączamy na 8. Możemy ustawić klapy na poziomie 20%. Blokada kółka ogonowego i wio. Nasza Królowa, niczym silna klacz, prycha z zadowolenia. Zaraz zacznie latać. Lekkie kontry orczykiem, samolot nabiera rozpędu i dość łatwo go utrzymać w środku pasa. Słychać odliczanie naszego drugiego pilota. Jest dobrze. Ogólny huk silników rozrywa wnętrze naszej kabiny, naszej głowy. Przy dodawaniu mocy coraz bardziej zaczyna nas trząść. Zwłaszcza to co mamy przed oczami. Obraz lekko się rozmywa, a my wyciskamy z naszej piękności pełną moc czterech potężnych silników typu Wright GR-1820-97. 4800 koni mechanicznych wysyła nas w powietrze. W takiej konfiguracji start jest naprawdę niesamowity. Samolot odrywa się dziecinnie prosto, jak po sznurku i gna ku nowemu zadaniu wyznaczonemu przez nas. Nas – dwóm pilotom. Drugi pilot dalej odlicza. Wciągamy podwozie, klapy. Mamy o tym też informacje słowną. Redukujemy działanie turbosprężarki, RMP, ciśnienia ładowania. Zamykamy deflektory chłodzenia silnika, oddajemy te czynności co-pilotowi. Start to bajka. Już wiesz dlaczego piloci lubi tak B-17? Nabieranie wysokości i sam lot już przelotowy to tylko stosowanie się do karty, ustawienie odpowiednio C-1, kursu, dojście do odpowiedniego pułapu. Można się odprężyć. Radiooperator co jakiś czas będzie nas informował o nowych stacjach radiowych, które umilą nam podniebną podróż, a które przypadkiem trafiły w jego "eter". Z wysokości 26.000 stóp, świat już nie jest tak ciekawy jak na dole ;). Co do za to lądowania również nie przysparza ono jakiś strasznych problemów.

obrazek

Maszyna Boeinga w konfiguracji do lądowania

Fakt – to bombowiec, więc wszelkie manewry szybkie nie są wskazane. Zresztą i reakcja na stery jest lekko opóźniona. Samolotem nieźle się steruje, można nawet wykonać dość ciasne skręty z kólką w środku, dlatego i przy lądowaniu zawsze możemy korygować podejście. Wyposażenie samolotu umożliwia nam naprowadzanie względem radiolatarni NDB, mamy też wskaźnik ścieżki podejścia. Zatem jeśli lotnisko jest w nie wyposażone, a pogoda jest mglista, pomoże nam to właściwie podejść do pasa. Nawet na współczesnym lotnisku. W 44r. można powiedzieć że był to szczyt techniki, a przedstawione urządzenia działały w trochę innym zakresie. Samolot dobrze ustawiony, wytrymowany i z odpowiednio ustawionymi dźwigniami praktycznie sam będzie schodził w stronę lądowiska. Jedynie w ostatniej fazie wystarczy byśmy podciągnęli nieco dziób maszyny by ładnie wylądować na 3 punkty. Nasza załoga wyrazi zadowolenie albo oburzenie naszymi umiejętnościami. To krzepi ;)! Powiem tak – z jednej strony w modelu czuć majestat tego bombowca, samolotu ciężkiego, a z drugiej operowanie nim jest dość proste i o ile nie będziemy kozaczyć lot na nim to czysta przyjemność. Można zrobić kawę i postawić na obudowie centralnego panelu. Samolot posiada pewną lekkość. Nie wiem, może to kształt jego sylwetki ale pomimo tak dużej maszyny wydaje się, że sterujemy jakimś średnio dużym samolotem, co najwyżej dwusilnikowym. Czasem na wznoszeniu może brak wystarczającej mocy (albo to bardziej kwestia kąta natarcia ;). Cierpliwość jest tutaj sukcesem. Maszyną naprawę przyjemnie się steruje. Aż żal, że nie mamy tutaj stanowiska bombardiera i np. przy długim locie nie możemy zająć jego miejsca by szukać wroga na niebie ;) albo i zarazem wpatrywać się we wszystko to, co takie małe tam daleko pod nami. Oczywiście możemy taż złapać stalla, samolot też wytrzymuje pewne akrobacje (w realu niedozwolone :D). Co jest też zgodne, bowiem piloci nie raz ratowali się korkociągiem przed nadlatującymi myśliwcami Luftwaffe. Ba, nawet zdarzało się wykonać beczkę. Konstrukcja B-17 była zdolna przyjąć na klatę spore obciążenie, inny bombowiec już złożyłby skrzydła i szybował wprost ku ziemi w jednej poskręcanej materii. Mogę powiedzieć bazując na tym co przeczytałem o B-17tkach i wspomnieniach pilotów, że model lotu jest równie poprawny co reszta. Chyba doskonałym określeniem tu może być angielskie słowo, które dobrze obrazuje FM B-17G Accu od A2A i zarazem coś wspólnego z nazwą Accu-Sim : „accuracy!”.

obrazek

Smuga kondensacyjna wysoko lecącej be siedemnastki.

Jak latać naszą Queen of the Sky? Na początku warto pościągać sobie z Avsim, Flightsim, lub TUTAJ scenerie lotnisk brytyjskich z okresu II Wojny Światowej. Można znaleźć nawet specjalne, dedykowane lotniska dla 8 Armii Powietrznej. Mamy zatem kolejny krok do realizmu. Tu trenujemy, robimy kręgi, potem coraz dalej. Latamy między lotniskami, ćwiczymy nawigację, lądowania i starty o różnych porach dnia i nocy. Za każdym razem przechodzimy też pełna Check listę i stosujemy się do zaleceń podczas lotu. Kiedy juz będziemy w tym mistrzami, wybieramy się dalej. Zasięg B-17G naprawę poraża. Nawet (widząc posty na Naszym Forum, są osoby, które odbywają lot dookoła świata na B-17). Zasięg samolotu może sięgać prawie 5500 kilometrów. Europa jest nasza!

obrazek

W towarzystwie maszyny z fabryki Avro

Samemu jednak poszukiwałem czegoś, co dodatkowo da fajny klimat podczas dłuższych lotów (niestety Twórcy z A2A nie dają nam misji ani scenerii do samolotu). Co to może być? Oczywiście Flak jak i goniący nas niemieccy zabójcy na Meśkach czy Fokach. Z obiema sytuacjami nie jest jednak wcale łatwo w Flight Simulatorze. W końcu to symulator maszyn cywilnych, a już widać, co by było jakbyśmy tego oczekiwali na Vatsimie :). Jeśli chodzi o opcję drugą – chyba przychodzi jedna sytuacja – latanie i zabawa online na własnym serwerze. Nawet można przecież kogoś posadzić jako drugi pilot (polecam żonę :D, teściowa może robić za bombę ;)). Co do Flaka, z pomocą przyszedł mi natomiast program FSPassenger do FSX. Przypomniałem sobie że mój stary FSX Pax do FS2004 posiadał taka opcję. Odświeżyłem sobie wiadomości na temat wersji do FSX i okazało się, że tutaj dalej mamy sfery zagrożone konfliktami zbrojnymi. Pospiesznie zakupiłem w sumie nie tani program (ale ogólnie go bardzo lubiłem i był to mój stały element gry pod FS9) przeczytałem nową instrukcję. Odpaliłem program pod FSX w trybie wojny z 1944 roku i ruszyłem z misją bombową na Wilemshaven by zbombardować bunkry U-botów. Misja przebiegła bardzo łagodnie, nawet byłem zawiedziony.

obrazek

Bombardowanie celu z B-17G 

W sumie, podobnie jak amerykanie po raz pierwszy ruszyli zbombardować okupowaną Europę w sektorze Rouen-Sotteville (w jednym z samolotów leciał sam generał Eaker). Nikt ich nie zaczepiał. Potem się śmiali z RAFu, że ten lata nocami. Wkrótce jednak musieli się przekonać, jak bardzo się mylili, kiedy to smutnym standardem stało się, że z późniejszych misji czasem nie wracało i 600 osób, lotników z 8 Armii Powietrznej.... Kolejna misje wyznaczyłem na okolice Lille, gdzie należało zbombardować za dnia kolejny ważny cel przyśpieszający dzień Pabiedy.

obrazek

Perspektywa na dół samolotu

Tym razem wybuchającego Flaku było aż nadto. Tuż nad celem dopadły mnie bliżej wybuchające pociski i tuż po zrzucie bomb została uszkodzona elektryka oraz lewy silnik. Od razu go wyłączyłem, użyłem gaśnicy, a śmigło ustawiłem awaryjnym przyciskiem sterującym skokiem śmigła na pozycję „chorągiewki” by nie zwolnić zanadto. Lekkim kosiakiem opuściłem kontynent kierując się do bazy na 3 silnikach. Ten lot był emocjonujący.

obrazek

obrazek

Dymiący silnik po uszkodzeniu w B-17G od A2A oraz ustawienie śmigła w "chorągiewkę"

Na szczęście dla mnie, załogi oraz samolotu lot zakończył się lądowaniem w docelowej RAF’owskiej bazie S365. Byliśmy w kupie. Wszyscy. Takie loty można śmiało odbywać na b17G od A2A. Cele – mogą być te realne, historyczne. To tylko przykład, ale dodaje nam fajny klimat + to co mamy, czyli pełną obsługę maszyny.

obrazek

Flak nad Niemcami, rok 1944 i niestety samotna Forteca

Teraz całość. Model kosztuje obecnie (czerwiec 2010) 33$ a dodatek 30$, w opcji pakietowej (gdy kupujemy całość od razu) to mamy cenę z upustem 33+25 co daje 58$. Obecny kurs dolara to 3zł, zatem okolice 175zł za zabawę tym cackiem. Dużo, mało? Wszystko pojęcie względne. Zależy kto co lubi. Chcesz mieć realizm kupuj z Accusimem, nie, sam model :). Prawda jednak jest taka, że mogą to być najlepiej wydane dolary na Addon z jakimi mieliśmy do czynienia. Na pewno potwierdza to jednak ostatnią regułę, że produkty od A2A można kupować w ciemno. Dla kogo przeznaczony jest model? Nie każdy lubi samoloty militarne w FSX, nie każdy lubi okres II Wojny Światowej, nie każdy lubi też duże maszyny, zwłaszcza bombowce. Nie każdy lubi długie loty przy huku silników. Nie każdy lubi też skomplikowane maszyny i obsługę z tym związaną. Jeśli odpowiedziałeś głównie tak, to znaczy, że zaliczasz się do tej grupy i raczej sobie daruj przygodę z B-17G wraz z Accu-Simem od A2A. Model ani nie jest prosty, ani nie jest współczesny. To wycieczka w przeszłość i kawał historii. Wczucie się w pilota tej maszyny może nie każdemu się udać. Chociaż sam najbardziej lubię loty VFR i raczej jednosilnikowe maszyny, no i oczywiście całą historię rodem z Iłka, to mi jednak B-17 od A2A bardzo przypadł do gustu. Na tyle, że specjalnie też zmodyfikował komputer by wycisnąć z niego więcej FPS i nie myśleć o tym podczas zabawy w latanie Latająca Fortecą. Pakiet naprawę sporo oferuje i praktycznie wciąż go się poznaje. Wniósł sporo świeżego powietrza do FSX’a i na pewno stanowi nowe doświadczenie, a nie powielanie tych samych tematów. Co do fpsów – maszyna jest wymagająca sprzętowo i najbardziej dotyczy to procesora. Niezależnie pracuje wiele spraw, które potem Accu Sim ubiera w całość wyświetlanych wskaźników. Zresztą widać to też po czasami postach na Forum A2A. Wszystko jednak zaczyna lepiej działać (fps) w powietrzu.

obrazek

obrazek

Powyżej dwa screeny z awaryjnego lądowania. czasem kończy się to i tak. Wówczas trzeba oddać cały płatowiec w ręce mechaników

Jeśli mam porównać – to dla przykładu dam dwa procesory C2D z takowaniem 2,8GHz i i7 z takowaniem 3,08 (ale może być i 2,8). Różnica jest spora. W pierwszym przypadku ten sam cykl na ziemi wraz z odpalaniem 4 silników zajmował średnio 23-25 fps, w drugim przypadku 32-34 fps. W obu przypadkach po starcie następował już znaczny wzrost fps. Oczywiście porównania dotyczą widoku tylko z VC i obsługi maszyny właśnie stąd. Jeśli chodzi o model zewnętrzny w obu przypadkach wszystko działa ok. Co do VC wynika to z zaawansowania jego wyglądu oraz w związku z zaawansowaniem obsługi modelu. Dramatu jednak nie ma, dla wielu osób te 25 klatek to też dobry wynik :). W sumie, znam modele o podobnym wyglądzie graficznym w VC i generują one mniej fpsów, co oznacza, że kabina B-17G na pewno jest zoptymalizowana w miarę nieźle. Zaznaczam jednak, że skoro dziś komuś z Was FSX chodzi nam ledwo i to na low, to po dodaniu B-17 może być raczej gorzej, a nie lepiej. Coś za coś. Osobiście jednak jestem zadowolony z działania B-17tki. 

Model na pewno jest ewenementem na rynku. Nie ma tak zaawansowanego samolotu, dodatku do Flight Simulatora z okresu II Wojny Światowej jak B-17G od A2A. Należy zauważyć, że po zastosowaniu paru sztuczek (np. typu FSX Pax, nowe, wojskowe AI itp.) FSX wraz z B-17 od A2A może stać się świetnym symulatorem tejże maszyny na prawie wszystkich pokładach. Zaczyna to przypominać słynną grę B17 Flying Fortress : Mighty 8th, chociaż oczywiście w kultowej grze, nie było tak wysokiego realizmu obsługi płatowca ale za to mieliśmy prawdziwe bombardowania itd. Tak dobrze w FSX jeszcze nie mamy. Co do minusów pakietu, nie chcę na siłę czegoś szukać i prawić pseudo mądre kazania. Podczas kilkudziesięciu godzin zabawy z B-17tką od A2A Simulations nic mi się nie nasunęło takiego co spowodowałoby jakiś trwały grymas na mojej twarzy z hasłem „zaraz, zaraz ale co to ma znaczyć?”. Model jak i jego obsługa wykonany jest poprawnie, łączy szereg nowych cech, świetnych bajerów, z którymi nie mieliśmy do czynienia wcześniej w FSX, a Accu sim kolejny raz udowodnił, że jest świetnym rozszerzeniem dla produktów dawnego Shockvawe Production. Modelarze A2A z każdym produktem nabierają większego doświadczenia, do tego wciela się w życie coraz to nowe pomysły z interakcją w maszynie. Z życzeń, miło by było zrobić skoro mówimy już o interakcji z załogą, nie tylko z samolotem, gdyby były załączone komunikaty czytania karty jak np. w programach FS2Crew - skoro już czujemy ciężki oddech załogantów za naszymi plecami. Byłaby to smakowita wisienka na wielkim torcie.

obrazek

Latająca Forteca w pełnej krasie! 

Zarówno dodatki Accu-Sim do modeli samolotów Piper Cub tak jak i B-17G potwierdziły słuszność ich pojawienia się w sprzedaży (P-47 i B377 nie mam). Accu-Sim to coś więcej niż standard z którym mamy do czynienia z większością produktów do FSX. B-17G od A2A wraz z Accu jest najbardziej zaawansowanym modelem tego bombowca jaki kiedykolwiek wyszedł do tej pory na rynku i kreuje dalszy rozwój i mam nadzieje słuszność pakietów Accu. Całość dostarcza dużo frajdy i tyle samo pozytywnych wrażeń. Jeśli lubisz realizm i maszyny z II Wojny światowej nie powinieneś być zawiedziony. Powinieneś być zaskoczony! Produkt wart jest swojej ceny i oferuje znacznie więcej, niż to z czym do tej pory mieliśmy do czynienia w FSX. Zasłużona ocena celująca! Kolejne brawa dla Team’u A2A! Gratulacje dla A2A i polecam pakiet  B17 wraz z Accu!

Pozdrawiam, Rafał "YoYo"

obrazek

obrazek

Click! Polityka oceny w serwisie YoYosims

 Model można zakupić poprzez stronę producenta:

obrazek

 


Komputer testowy:
  • procesor- Intel Core i7 930 (Socket 1366)  3.08 Ghz (OC)

  • płyta główna- Gigabyte GA-EX58-UD3R (chipset Intel X58)

  • pamięć- 2x2GB=4Gb (Dual Channel PC3-10666, DDR3 1333Mhz) Patriot Viper II Sector5

  • grafika- Asus Radeon HD5870 1Gb DDR5

  • dźwięk- Creative Sound Blaster X-Fi Extreme Music + głośniki Logitech 5.1 model X-530 

  • dysk- Western Digital Caviar GreenPower, 640GB, SATA/300, 64MB oraz Seagate Barracuda 7200.9 Ultra ATA, 250 Gb

  • system- Windows Vista PL 64Bit Home Premium Edition

  • TrackIR 5 (6DOF)

  • joystick: Logitech Force Feedback 3D Pro 

  • wolant: Pro Flight Yoke System Saitek

  • pozostałe kontrolery: Saitek X45+Throtlle Quadrant CH Products, CH Pedals USB, 

  • moduły panelowe: Go Flight GF-P8, Saitek Pro Flight Radio Panel, Saitek Pro Flight Switch Panel, Saitek Pro Flight Multi Panel

Software: 
czw., 06/05/2010 - 00:00 -- YoYo

aerosoft.jpg capitan_sim.jpg  pilots.jpg

   

Partnerzy serwisu