Witaj Pilocie! FSX, FS2004, Flight, Rise of Flight, Lock On, DCS, Condor, Take on Helicopters, IL-2...


Digital Combat Simulator

Flight Simulator oraz P3D

Seria IL-2

Take on Helicopters

Condor Soaring Simulator

Rise of Flight

Falcon Allied Force

Testy Sprzętu

Startujemy !

Historia

Reportaże

Prawdziwe latanie... ale na ziemi

  

"Prawdziwe latanie... ale na ziemi" - tekst dla Pilot Club Magazine, numer majowy oraz czerwcowy 2011

Czasem nasz los bywa bardzo przewrotny i kieruje nas nie koniecznie tam gdzie byśmy chcieli. Zlepek różnych zdarzeń, różnie podejmowane kiedyś decyzje. Bywa też inaczej, co możemy nazwać „brakiem czasu” na nasze podstawowe hobby. Niby wszystko jest, wiedza, pieniądze (wszak latanie, o którym mowa, to jedno niestety z droższych zainteresowań), jakieś inne źródło utrzymania, ale z różnych przyczyn nie możemy przejść do spełnienia swoich marzeń i ukończyć kursów zdobywając odpowiednie licencje, do tego hangarować jeszcze nasz samolot, znaleźć odpowiednie lotnisko, zapewnić odpowiedni serwis. Możemy także mówić, że latać nie możemy nie tylko z przyczyny finansowej, czy braku czasu, ale i z przyczyn zdrowotnych. Barier przed tym prawdziwym lataniem może być naprawdę sporo i chwała tym, którym się udało i na których to, ludzie na ziemi spoglądają zadzierając głowy do góry i wskazując palcem. Historia jednak o tym, to już zupełnie inny artykuł, bo tak naprawdę temat jest bardzo głęboki.
Z drugiej strony, możemy jednak też mówić o pilotach, których hobby to po prostu lotnictwo. Którzy czy to po swojej pracy, czy w wolnym czasie dalej pogłębiają swoją wiedzę, chcą się rozwijać, interesują się nowościami, ale też i bogatą historią zdobywania przestrzeni przez człowieka. Wszystko zatem wokół jednego – i dobrze. Postęp pcha nas do przodu, a przecież gdyby Bóg chciał by człowiek latał, dałby mu skrzydła od razu i tyle. Dał jednak rozum, na tyle błyskotliwy, by opanować przestrzeń nie tylko realną ale i tę wirtualną, która obecnie rozwija się w olbrzymim tempie i coraz bardziej do złudzenia zaczyna przypominać tę rzeczywistą.

Co jednak zrobić, by mieć tę namiastkę prawdziwego latania? Albo inaczej – by sprawdzić czy nam się to w ogóle będzie podobać jeśli ktoś nigdy nie latał. Do tego nawet nie czuje czy sprawdzi się w panowaniu nad maszyną w przestrzeni, z jaką na ziemi nie mamy do czynienia na co dzień. Bądź zna temat doskonale, ale chce się nawet po tym realnym locie sprawdzić w czymś innym, poszukać odskoczni. A może rzucić się w wir działań wojennych w powietrzu, współczesnych lub historycznych? Odpowiedź jest jedna – zaawansowane symulatory lotu na komputery osobiste (PC), których rynek obecnie rozwijają się bardzo dynamicznie po chwili przerwy. Zresztą, bardzo dobrze. Co by nie było jest to popularyzacja całej tematyki związanej z lataniem. W związku ze swoją dostępnością latać w takim świecie z lepszym lub gorszym skutkiem może prawie każdy, kto posiada odpowiedni komputer oraz sprzęt wspierający wirtualne latanie (hardware).

Do tego zobrazowanie jakie obecnie dają współczesne symulatory, daleko odbiega od tego, z czym mogliśmy się spotkać jeszcze parę lat temu. Wraz ze wzrostem mocy obliczeniowej procesorów, kart graficznych, pamięci, pojawieniem się szybkich dysków i innych urządzeń wspierających, a także dostępności sieci internetowej rośnie potencjał programów które odwzorowują prawdziwe latanie i przenoszą je w domowe zacisze. Temat ten na pewno będzie rozwijany w najbliższych latach, w związku z najnowszymi wynalazkami w dziedzinie opracowywania nowej linii procesorów. Umożliwi to tworzenie jeszcze bardziej zaawansowanych algorytmów odpowiadających za odwzorowanie dynamiki modelu lotu płatowca oraz będzie wpływać na jeszcze lepszą jakość grafiki czyli zobrazowania tego co powinniśmy zobaczyć na monitorze. Powoli zbliżamy się do tego, że symulatory na PC, które kiedyś nazywaliśmy po prostu grami, coraz częściej mogą mieć nie tylko rozrywkowe zastosowanie, ale i bardziej profesjonalne (nawet szkoleniowe po odpowiedniej certyfikacji). Już w wielu tytułach programów symulujących lot, systemy zarządzania silnikami, nawigacji, komunikacji, modelu lotu, pogody, ba, uzbrojenia są odwzorowane już w wartości 1:1 albo bliskie temu, z ulubionym zdaniem autorów tych tytułów w tle „as real as it gets” (ang. tak realny jak to tylko możliwe). Wielokrotnie też takie tytuły testowane są przez rasowych pilotów konkretnej maszyny z dużym na niej nalotem, którzy wpływają swoimi opiniami oraz decyzjami na cały proces powstawania wirtualnego odpowiednika. Mamy zatem tutaj już podstawy, by rozgraniczać takie tytuły – jako zaawansowane symulatory lotu oraz gry, które mają aspekty symulacyjne ale nimi nie są. Te drugie akurat nas nie interesują, chociaż, mogą również dostarczyć ciekawych wrażeń – do opinii o nich, jednak służą nieco inne pisma.

Od czego zacząć? Oczywiście podstawą jest sam komputer. Dobry komputer, albo nawet dodam najlepiej ten z najwyższej półki (ew. telefon do przyjaciela, który się zna na budowaniu sprzętu PC). Na laptopie na pewno nie osiągniemy pożądanego efektu. Symulatory są jednymi z najbardziej wymagających aplikacji na komputery osobiste. Nie dość, że setki tysięcy danych obliczane są w tej samej sekundzie i wielu wariantach przecież zależne od siebie (np. zupełnie inaczej przecież będzie zachowywał się nasz silnik na mrozie na takim, a nie innym pułapie, z taką, a nie inną ustawioną mieszanką, pchniętą przepustnicą i podgrzanym gaźnikiem, niż w tej samej sytuacji ale przy innych warunkach, a symulatory mają to odwzorowywać). Dane zatem będą musiały wyglądać zupełnie inaczej w każdej sytuacji. Do tego, w związku z tym, że pilot widzi szeroką przestrzeń wokół siebie, przestrzeń dość szczegółową z lotu ptaka, czy nawet kołując do stojanki, zobrazowanie tego wszystkiego jest bardzo ważne (np. przy lotach VFR). Nasz komputer musi też posiadać dość dobrą kartę graficzną. Wszystko to wpływa na moc obliczeniową naszego komputera osobistego, zabierając ją niemiłosiernie, zwłaszcza, jeśli chcemy mieć poustawiane wszystko na maksymalnych detalach w swoim symulatorze. Oczywiście, na komputerze z przed paru lat, który gdzieś tam się u nas może kurzyć w domu, też polatamy, ale wtedy musimy nastawić się na spore ustępstwa z naszej strony i mniejsze oczekiwania względem przede wszystkim grafiki i płynności działania. Wszystko zresztą zależy też od samego symulatora lotu. Może w takim przypadku, po prostu poszukać na rynku tytułu... właśnie z tego okresu, a nie który pojawił się niedawno na półkach sklepowych z wymaganiami typu hi-end. Kolejnym etapem jest zakup naszego kontrolera lotu (manipulatora). Bez tego się nie obejdzie jeśli chcemy wczuć się w komputerowe latanie. Latanie na klawiaturze za pomocą strzałek odpada. Może być to joystick, joystick z force feedbackiem (sprzężenie zwrotne), wolant, zestaw typu HOTAS. Produkty te są wykonane z różnych materiałów. Najlepszymi są oczywiście metalowe wyroby, ale ich cena może sięgać nawet i ponad 2.000 zł. Producentami którym można zaufać to Thrustmaster, CH Products, Saitek – ze swoją linią Pro Flight, Logitech).

Bardziej zaawansowanym miłośnikom wirtualnego latania polecam zakupić dodatkowo orczyk. W końcu przecież sterowanie odbywa się w trzech płaszczyznach. Niektóre z joysticków posiadają co prawda oś „Z” w rękojeści sterownicy, jednak jest to rozwiązanie bardzo słabo się sprawdzające oraz niezbyt precyzje. Dobrej klasy orczyk może być tutaj tak samo ważny jak i pozostałe kontrolery. Tutaj można śmiało kupować produkty od Saitek (np. Pro Flight Combat Rudder Pedals) oraz CH Products (Pro Pedals USB). Ideałem jest też, rozdzielenie sterowania silnikiem (oczywiście zależy to od maszyny na jakiej chcemy zdobywać wirtualną przestrzeń, bo trochę inne możemy mieć oczekiwania jeśli będziemy latać taką Cessną 152, a inne Boeingiem 737).

Dobrze operować, osobno przepustnicą, mieszanką oraz skokiem śmigła (bądź po prostu ciągiem silników). To nie tylko bardzo urealni nam zabawę, ale i do tego pozwoli uzyskać prawidłowe typy odpowiednich zachowań, które są nie obce pilotom prawdziwych maszyn. Jeśli chodzi za to o zestawy typu HOTAS, są to już zestawy manipulatorów przeznaczone w głównej mierze do zaawansowanych technicznie współczesnych maszyn wojskowych. Technologię HOTAS (Hands On Throttle And Stick) charakteryzuje uniwersalność obsługi, bardzo często połączoną od razu z pełną obsługą wyświetlaczy ciekłokrystalicznych, trymerów, obsługi uzbrojenia, programów lotu i ataku, programów maskujących, obsługą steru wysokości oraz lotek, a także ciągu silników. Wszystko bez odrywania rąk od manipulatorów, na co podczas zagrożenia czy ataku nie ma po prostu czasu. Co ciekawe, np. taka firma jak Thrustmaster posiada w sprzedaży zestawy HOTAS wykonane w wartości 1:1 jeśli chodzi o te same manipulatory w F-16 „Fighting Falcon” oraz A-10C „Warthog”. Śmiało można też polecić jeśli chodzi o HOTAS produkty ze stajni Saitek (linia Pro Flight) oraz najnowsze produkty od Logitech, czy CH Products.

Pozostaje jeszcze jedno urządzenie wręcz uwielbiane przez sympatyków symulatorów lotu. Jedną z najaktywniejszych części ciała podczas lotu jest głowa. Po prostu musimy się wciąż rozglądać, analizować fakty, odczytywać wskaźniki w naszym kokpicie. Obserwacja otoczenia i interpretacja zdarzeń jest jednym z wielu najistotniejszych elementów samego lotu. Podczas prawdziwego lotu, widok na zewnątrz ograniczony zostaje jedynie przez wsporniki w naszej kabinie, ew. elementy wzmacniające nasze oszklenie. Problemu tego w ogóle nie ma w przypadku dużych kroplowych owiewek. Przy komputerze jednak, głównie widzimy to co jest tuż przed nami na monitorze (można też ew. powiększyć widok za pomocą rzutnika lub kilku monitorów ustawionych w rzędzie, ale to już wiąże się z większymi kosztami). Może zaburzać nam to obserwację przestrzeni i wczucie się w rolę pilota siedzącego w kabinie śmigłowca czy samolotu. Do tego podczas lotu, nawet przypięci pasami, możemy jednak przechylać głowę, przysunąć się do wiatrochronu i np. spojrzeć co pod nami. Teoretycznie wszystkie współczesne joysticki posiadają tzw. „grzybek” – czyli mały manipulator na górze joysticka służący do rozglądania (w wielu samolotach jest to pozycja trymera na sterownicy, jeśli nie ma trymera obrotowego). Nie jest to jednak zbyt realne i przede wszystkim naturalne dla człowieka. Z pomocą przyszła nam amerykańska firma Naturalpoint, która już parę lat temu wprowadziła produkty z serii Track IR. Urządzenie dzięki możliwości odczytu za pomocą kamery działającej na podczerwień jest w stanie odwzorować ruchy naszej głowy przed monitorem. Jak łatwo się domyślić za ruchem głowy będzie podążał sam obraz, zatem, jeśli spojrzymy się np. w prawo, obraz w czasie rzeczywistym tam właśnie zostanie przeniesiony. Obecnie mamy na rynku już piątą generację urządzenia typu Track IR. Urządzenie daje bardzo realistyczne odczucia, do tego współczesne wersje produktu Naturalpoint w pełni są w stanie odwzorować ruch naszej głowy w wymiarze 3D. Produkt jest dystrybuowany w Polsce przez sklep pilots.pl i można zaliczyć go do klasy „must have”.

Będąc już wyposażeni w odpowiedni hardware należy zastanowić się tak naprawdę gdzie chcemy latać oraz czym. Czy bardziej pociąga nas lotnictwo cywilne, czy wojskowe, współczesne, czy też tylko wybrany okres historyczny? Małe samoloty, myśliwce, bombowce, czy może legendarne samoloty pasażerskie lub współczesne linery. Dobrze też zacząć od czegoś w miarę prostego, ale już z elementami dobrej symulacji. Warto też nadmienić, że jak i w realu, możemy latać dla określonego celu, jak i latać... aby latać i z tego czerpać największą frajdę. Co ważne, symulatory lotu często oferują nam scenerie, w które nigdy byśmy się nie wybrali, bądź to z przyczyn kosztowych, bądź innych. Mogą oferować nam do tego maszyny, które już dawno wyszły z użycia i podziwiać je możemy jedynie na kartach historii myśli lotniczej oraz w muzeach lotnictwa. Istniejąca dokumentacja potrafi jednak je odwzorować na wysokim poziomie. Wszystko to powoduje, że dobry symulator lotu staje się poważnym substytutem prawdziwego latania i może stanowić punkt wyjściowy bądź też doskonalący, lub oczywiście rozrywkowy.

To czego jednak, a przynajmniej jak na razie nie doświadczymy w takim stanie, to emocje związane z lataniem, które w rzeczywistości są dużo większe, oraz czucia lotu całym ciałem (czyli wszelkiego typu wstrząsom jakim jest poddawany nasz samolot podczas lotu, a zarazem my jako pilot, co-pilot, czy pasażer). Może to przyszłość i nisza, która zostanie uzupełniona z biegiem czasu, a jak historia pokazuje, coś co nam dziś wydaje się jako temat s-f, jutro może stać się rzeczywistością.

Tematy związane z symulacją lotu możemy podzielić na te związane z tematyką wojskową oraz cywilną. Jeśli chodzi o ten pierwszy temat, dalej możemy mówić o konfliktach współczesnych, z okresu II Wojny Światowej oraz z czasów I Wojny Światowej. Dla każdego coś miłego. Oczywiście, możemy tutaj dodać, też, że brak wymienionych tematów zbrojnych takich jak: Korea, Wietnam, czy Konflikt Izraelski jak na razie spowodowany jest skupianiem się producentów na głównych konfliktach (chociaż, jest parę tytułów, może niezbyt udanych, które zahaczają i o inne konflikty zbrojne w powietrzu). W przypadku symulatorów lotu maszyn wojskowych mamy do czynienia często z mniej lub bardziej zaawansowanym zarządzaniem płatowca oraz misjami i kampaniami dla pilota, strzelca lub bombardiera. Jeśli chodzi o symulator z okresu I Wojny Światowej tytuł godny polecenia jest obecnie jeden: Rise of Flight. Symulator, który przenosi nas w obszar Wielkiej Wojny, a my latając na słynnych dwupłatach (lub trójpłatach jak Fokker Dr.1 czy Sopwith Triplane) o prostej konstrukcji ale wymagającej jeśli chodzi o model lotu musimy przede wszystkim przeżyć, a przy okazji strącić paru przeciwników lub wykonać inny cel misji.

Realizm tytułu jest utrzymany na bardzo wysokim poziomie, a samym twórcom, czyli 777 Studios należą się brawa za pielęgnowanie tego tytułu i dbanie, nie tylko o swoje zyski ze sprzedaży ale i zadowolenie fanów właśnie takich maszyn. W tym przypadku należy bardzo zaznaczyć o społeczności (community) która zrzesza się wokół tego tytułu. Kolejnym krokiem, po poznaniu samolotu, specyfiki latania, terenu, misji, jest dołączenie do rozgrywek sieciowych (multiplayer).

 

W ogóle w przypadku symulatorów maszyn wojskowych jest to najwyższy, ekspertki poziom opanowania płatowca. Bowiem, nie tylko musimy znać doskonale właściwości lotne swojego samolotu, ale już musimy myśleć taktycznie, wykonywać krok do przodu przed naszym przeciwnikiem. Jest to etap, gdzie obsługę maszyny musimy mieć opanowaną intuicyjnie w pełnym tego słowa wymiarze. Walka bowiem on-line dostarcza olbrzymich emocji, a do tego jej główną zaletą jest to, że musimy działać jako pilot w konflikcie zbrojnym. Tu nie ma za wiele czasu. Przeciwnik, czeka na nasz błąd i nie wybacza. Latanie on-line nie ma na celu jedynie zaliczenie kolejnego przeciwnika we wstążkach podniebnych manewrów. Nie. To także misje rozpoznawcze, misje bombowe, misje eskortowe. Symulator w świecie on-line żyje nieco innym, bardziej wymagającym życiem, a tytuł Rise of Flight jest doskonałym tego słowa przykładem. Życie pilota on-line jest na pewno bardziej kolorowe. Do tego często podczas lotów wspiera się programami do komunikacji głosowej poprzez Internet (Ventiro, Team Speak), dzięki też czemu dywizjon jest w stanie wypracować własne taktyki ataku oraz obrony, a także piloci mogą wzajemnie się osłaniać i informować o przebiegu samego lotu.

Z kolei jeśli chodzi o okres z II Wojny Światowej na tronie jest jeden głośny tytuł – seria IŁ-2 Sturmovik. Symulator, który rozwija się od 2001 roku. Serię wprowadził na rynek Oleg Maddox wraz z Ubisoft i od razu też spotkała się z bardzo żywym zainteresowaniem miłośników latania na samolotach z okresu II Wojny Światowej typu: Spitfire, Mustang, Hurricane, Bf-110, Bf-109, Focke-Wulf 190 czy radzieckich Jakach, Ławoczkinach itd. Cała seria składa się z tytułów odnoszących się też nieco do różnych okresów największego konflikty zbrojnego w dziejach ludzkości: „Szturmowik”, „Forgotten Battles”, „Pacific Fighters” i nieco fikcyjnym „1946” kiedy to III Rzesza wprowadza pod koniec wojny swoje „wunderwaffe” prosto z desek kreślarskich niemieckich inżynierów. Tytuł IŁ-2 jednak zaskarbił serca milionów fanów na całym świecie. Wokół symulatora powstał swoisty „światek”, który z czasem przerodził się także we włączenie się społeczności w dalszy rozwój tego tytułu – już nieoficjalny. Historia IŁ-2 to także długa karta historii w lataniu on-line (czyli tryb multiplayer, przeznaczony dla wielu graczy). Za czasów świetności tytułu powstawały dosłownie całe lotnicze fronty walk on-line, całe lotnicze pułki. Również i polscy wirtualni piloci odnosili w światowych rankingach wysokie noty. Tytuł IŁ-2 był i dalej jest inspiratorem wielu stron internetowych o tej tematyce, a także for dla grup społecznościowych. Obecnie na rynku po paroletniej przerwie pojawił się tytuł IŁ-2 „Cliffs of Dover”, który ma za zadanie odświeżyć serię. Na tę chwilę jednak sam symulator, chociaż nawiązuje bezpośrednio do tradycji płynącej z całej serii nie jest produktem ukończonym, a jedynie dopuszczonym „do obrotu”. Posiada wiele błędów i nie jest zoptymalizowany, a co za tym idzie, jego grywalność jest mocno przez to osłabiona. Autorzy jednak obiecują wydawanie szeregu uaktualnień i możliwe, że za jakiś czas, tytuł będzie trzymał poziom wcześniejszych części serii Sturmovika. Na tę chwilę, lepiej już powrócić do tytułu „1946” i czekać, co wydarzy się z „Cliffs of Dover”.

Najbardziej wymagającymi dla wojskowego wirtualnego pilota będą jednak tytuły związane z maszynami współczesnymi. Mowa tutaj o legendarnym już Falcon 4.0: Open Falcon / Free Falcon oraz całej serii wywodzącej się z tytułu Lock On: czyli Lock On, Flaming Cliffs oraz serii DCS. Szczytem osiągnięć jest tutaj właśnie najnowszy (luty 2011) produkt firmy Eagle Dynamics i chodzi nie tylko o odzwierciedlenie realiów boju, ale także obsługi wszystkich systemów w samolocie. Sama seria DCS charakteryzuje się oddaniem rzeczywistego zachowania się maszyny bojowej w kwestii: modelu lotu, uzbrojenia, działania systemów naprowadzania, komunikacji, zarządzania uzbrojeniem, nawigacji radiowej ILS, VOR i kierunkowej, operacji, zagrożeń oraz symulacji konfliktu.

Seria DCS, czyli Digital Combat Simulator, wywodzi się też z programowych założeń szkoleniowych dla wojska Stanów Zjednoczonych. Oznacza to też, że programy tego typu mogą i są wykorzystywane w szkoleniach (jedynie pod inną, komercyjna nazwą). Co ciekawe, główny inspirator serii DCS pracował kiedyś w CIA. Dziś, dzięki oczywiście też swojemu doświadczenia, a zarazem kontaktom wydaje zaawansowane programy symulujące pole walki, a na rynek wydaje pełnowartościowe symulatory z prawdziwego zdarzenia. W sumie, śmiesznie, bo jeszcze podczas ostatniego Air Show na Sadkowie w Radomiu, amerykański personel pozwalał jedynie zajrzeć wybrańcom do kabiny najnowszego „Digital Warthog” czyli A-10 w wersji C i nie pozwalał robić nawet zdjęć.

Obecnie, w takim właśnie DCS: A-10C mamy zrobioną pełną awionikę, z działającymi wszystkimi nowoczesnymi systemami, łącznie z podwieszanym zasobnikiem obserwacji celu Litening, czy laserowym podświetleniem celu za pomocą Pave Penny. Mamy też pełną symulację ataku JTAC (Joint Terminal Attack Controller) za pomocą 9-cio linijkowa (a na przykład podobnie są szkoleni polscy piloci naszych F-16 Block 52+). Także pełen zakres wyboru uzbrojenia do najnowszej odsłony samolotu „Thunderbolt II”, używanego zresztą jako podstawowy samolot Close Air Support w Afganistanie oraz niedawno nad niebem Libii dokładnie w tej wersji.

Nadmienić można, że sama instrukcja do tej wirtualnej maszyny to prawie 700 stron formatu A4. Do tego sama społeczność się edukuje nawzajem, wstawiając co rusz to nowsze filmy z obsługi różnych urządzeń w „Warthog’u” na internetowy serwis YouTube. DCS to także, we wcześniejszym wydaniu symulacja śmigłowca Ka-50 „Black Shark”, a szykuje się kolejny. Możliwe, że będzie to F/A-18 w wersji C. Na to jednak potrzeba czasem i kilka lat.

Symulacja lotnicza, nie dotyka jednak tylko aspektów militarnych. Doskonałym przykładem są cywilne symulatory lotu takie jak seria Microsoft Flight Simulator, seria X-Plane, czy szybowcowy Condor. Ten ostatni jest wręcz majstersztykiem jeśli chodzi o latanie na szybowcach. Program, można śmiało nawet polecić osobom, które chcą się zetknąć z tym sportem w rzeczywistości, albo osobom, które po prostu chcą zobaczyć, tak naprawdę na czym polega technika latania na szybowcu. Oczywiście podstawą latania na szybowcu jest pogoda. Symulator mający swoje korzenie w słonecznej Chorwacji doskonale oddaje dynamikę pogodową i w tej kwestii nie ma sobie równych. Mamy tutaj dynamiczne prądy, wiatr o różnym natężeniu, załamania fal powietrza, nawet ukształtowanie terenu, które wpływa na cyrkulację mas powietrza. Liczą się nawet takie szczegóły jak nasłoneczniony pod nami teren, czy też cień z pod chmur lub stoków. Ważna jest też godzina lotu i pora. Symulator Condor wszystko to oddaje, a do tego mamy obecnie już dostępnych kilkadziesiąt szybowców do wyboru, w tym parę polskich (np. Jantar). Każdy ma oczywiście swoje parametry lotu i swoją doskonałość. Wokół Condora jest też bardzo bogaty świat online. Toczone są nawet zawody i bite rekordy. Do tego po zawodach analizowane są wyniki, tory lotu i ew. błędy w pilotażu. Symulator, chociaż jest już leciwy, wciąż nieźle się prezentuje i latanie w nim daje bardzo dużo satysfakcji, zwłaszcza, jak już zrozumiemy wszelakie techniki latania na szybowcu i będziemy to wykorzystywać, by w powietrzu znajdować się po parę godzin zgodnie z naszym planem lotu. Wtedy też można w pełni zrozumieć stwierdzenie „jeśli latanie byłoby językiem, szybownictwo byłoby poezją”.

A co z maszynami silnikowymi? Tutaj olbrzymi już wirtualny świat zbudował się wokół rozwijanej serii przez Microsoft: Flight Simulator. Ostatni FS, czyli Flight Simulator X, został wydany w końcówce 2006 roku jednak geneza tej serii sięga tak naprawdę lat 80-tych, kiedy to na rynku królowały komputery marki Atari oraz Commodore. Seria co pewien czas była wzbogacana nowymi, lepszymi wydaniami tego tytułu, gromadząc wokół siebie wiernych fanów latania dla latania. W przypadku maszyn cywilnych i świata FS bardziej interesują użytkowników procedury, obsługa samolotu oraz jego systemów, szkolenie się z zakresu lotów IFR czy VFR, poznawanie nowych obszarów naszego globu lub nabijanie nalotu. Podstawową zaletą serii Flight Simulator jest fakt, że mamy zobrazowany cały Świat. Ktoś chce wybrać się z Babich Dołów do lotniska LOWI w Innsbrucku? Żaden problem. Owszem, jeśli będzie to maszyna typu GA będzie to trochę trwało i pewnie nie obejdzie się bez międzylądowania, ale można to zrobić, można się sprawdzić. Seria Flight Simulator charakteryzuje się też bardzo edukacyjnym podejściem. Na początku możemy przejść szereg misji, które powinny w nas wpoić wiedzę na temat latania oraz obsługi samolotu czy helikoptera. Za zaliczone testy zostaniemy pochwaleni lub nawet otrzymamy dyplom. Szkolenia mogą się rozpoczynać na Cessnie 172. Jeśli już poznamy obsługę, pora dowiedzieć się co to ATC i nauczyć się odpowiedniej komunikacji głosowej. Po pełnym kursie możemy być świadomi swojej wiedzy i w ten sposób możemy też wyruszyć na podbój całego świata, a widoki za naszym wirtualnym kokpitem będą się przesuwały zgonie z naszym Flight Plan’em. Flight Simulator nie byłby jednak tym, czym jest obecnie... gdyby nie pewna strategia firmy Microsoft nie podobna do rynkowego monopolisty. Produkt bowiem jest strukturalnie otwarty. Oznacza, to, że dzięki wielu narzędziom i programom (SDK), zaawansowani w wiedzę na temat tworzenia grafik i programowania użytkownicy mogą tworzyć obiekty do właśnie serii FS. Mogą również te obiekty udostępniać innym poprzez Internet. Jak łatwo się domyślić, produkt został oddany w ręce użytkownika, który go po prostu rozwija. Nie mówimy tutaj o modyfikowaniu zachowań, jednak o tworzeniu dodatkowych scenerii, maszyn, czy programów wspierających główny symulator, który w tym wypadku należy traktować jako podstawkę dla całego wirtualnego świata w zakresie serii Flight Simulator.

Jeśli weźmiemy dla przykładu, że w każdym kraju jedna osoba co miesiąc opracuje jeden fragment scenerii, ze swojego kraju i przemnożymy to przez ilość krajów, a także liczbę miesięcy, to wyjdzie nam ogromna liczba darmowych dodatków do Flight Simulator’a. Świat ten zatem sam się napędza i w sumie cały czas w nim coś odkrywamy. Pojawia się coś nowego. Do tego wiele dodatków, scenerii, maszyn czy śmigłowców, wykonanych jest na bardzo przyzwoitym poziomie. Oprócz tego wszystkiego, powstały komercyjne firmy wspierające cały projekt.
Przemysł wirtualnego świata rozrósł się, a produkty miedzy innymi takich firm jak PMDG, A2A Simulations, Aerosoft, Captain Sim, Wilco i wielu innych mogą stanowić olbrzymią wartość dla użytkownika. Niektóre produkty poszły jeszcze dalej niż to co standardowy Flight Simulator nam oferował. Doskonałym tego typu przykładem jest dodatek opieczętowany nazwą Accu-Sim od A2A Simulations, gdzie liczy się nawet resurs silnika, a do kabiny np. takiego Pipera „Cub’a” można zapakować pasażerkę, która będzie odpowiednio reagować na nasz styl latania. Nawet, jeśli nie wyregulujemy temperatury w kabinie, możemy być pewni, że za chwilę owiewka nam zaparuje. Nie tylko w rzeczywistości liczą się detale. W wirtualnym świat już dawno się pojawiły takie realne „smaczki”. Co na przykład bardzo fajnie też się sprawdza, to latanie w nowe miejsca, w których mamy się znaleźć później ale już w rzeczywistości. W ten sposób nie tylko zapoznamy się z okolicą ale i zwrócimy uwagę, na rzeczy, które później nam się mogą przydać.

Świetnie to się sprawdza np. przed wakacjami. Przypuśćmy, że najbliższe wakacje planujemy spędzić z rodziną na Wyspach Kanaryjskich. Czy nie będzie ciekawie, jeśli ten hiszpański, górzysty archipelag zwiedzimy najpierw wirtualnie, a potem powiemy „ja już tutaj byłem i faktycznie tak to wyglądało”? Dodatków do Flight Simulatora jest naprawdę sporo i każdy znajdzie interesującą go maszynę oraz scenerię, czy to płatną (te są zwyczajowo w dużo lepszej jakości) czy bezpłatną. Również i w Polsce możemy przeżyć ciekawą wirtualną przygodę. Na tron wysuwają się dwie firmy: Simdesign, obecnie właściwie VFR Poland oraz Drzewiecki Design. Jeśli chodzi o zaangażowanie pierwszej firmy, to na uwagę zasługuje obecnie wciąż rozwijany projekt VFR Poland. Projekt przeznaczony dla FSX, FS2004, a także X-Plane ma za zadanie fotorealistycznie oddać oczom wirtualnego pilota całą Polskę. Projekt już ruszył w końcówce zeszłego roku, a obecnie jest doszlifowywany. Na koncie zresztą firmy Simdesign można znaleźć takie produkty jak starsza wersja VFR Poland, Warsaw Photo Scenery, czy Tatra Photo Scenery i VFR 3D Poland Landmarks. Drzewiecki Design za to odpowiada za świetnie popełnione modele już samych polskich scenerii w zakresie grafiki 3D (serie pod tytułem Polish Airports). Wiele także możemy znaleźć darmowych produktów dla najnowszego Flight Simulator’a od utalentowanych polskich autorów (samolotów, szybowców, czy scenerii). Może dać to śmiało namacalne wręcz wrażenia z latania nad Polską. Tym bardziej jeśli będziemy posługiwać się mapami Polskiej Żeglugi Powietrznej, a i nawet ploterem, czy kalkulatorem lotniczym.

Co jest istotne, we Flight Simulatorze, możemy praktycznie zasiąść prawie z całym naszym oprzyrządowaniem przenośnym, także check listą i je tutaj wykorzystać. Potencjał symulatora z wykorzystania wiedzy, a z drugiej strony dydaktyczny jest olbrzymi. Oczywiście nie mówię, o fakcie, że taki instruktaż możemy przenieść od razu do rzeczywistych zachowań. Nie. To nie są produkty certyfikowane pod względem szkoleń, ale mogą nas one przybliżyć bardzo blisko do tematu. Dodać, także należy, że mamy tutaj do czynienia z odpowiednim odwzorowaniem pasów, odpowiednimi ich kierunkami, nazwami, częstotliwościami, radiolatarniami. Specjalne za to dodatkowe programy ściągną nam przez Internet pogodę z najbliższej oficjalnej stacji pogodowej w jakiej zasięgu się znajdujemy i będą ją uaktualniać co piętnaście minut. Jeśli dla przykładu za oknem w Warszawie pada, a wybierzemy właśnie w tej chwili lotnisko na bejowskich Babicach, to w naszym wirtualnym świecie też będzie padać, będzie taka sama temperatura i taki sam kierunek oraz siła wiatru. Możemy nawet nie dostać zgody na start.

Nie sposób też pominąć tematu związanego ze społecznością miłośników tej symulacji, która i tutaj jest ogromna. Mowa o największym zrzeszeniu społeczności cywilnych wirtualnych pilotów oraz kontrolerów ruchu lotniczego – VATSIM. Na VATSIM działają także wirtualne organizacje, wirtualne linie lotnicze, wirtualne grupy akrobacyjne (zresztą jak i w przypadku pozostałych symulatorów lotu), wirtualna kontrola ruchu lotniczego (nad Polską kontrolę sprawuje Polish Virtual Area Control Center). Do tego wszystkiego prowadzone są fora, dedykowane strony i filmy instruktażowe. Po prostu wirtualna rzeczywistość! Możliwe, że temat zaangażowania w latanie on-line nabierze nowego kolorytu przy najnowszym produkcie od Microsoft pod tytułem po prostu „Flight”. Nad tym obecnie siedzą programiści i graficy ze studia Microsoft, ale na premierę przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.

Jak widać wirtualne lotnictwo to olbrzymi tak naprawdę rynek z wielką ilością pasjonatów lotnictwa. Rynek, który rządzi się swoimi prawami, ale analogii do realnego latania jest bardzo wiele – w końcu wirtualne latanie to substytut tego co dzieje się tam na górze. Substytut jednak, który coraz bliżej zbliża się do rzeczywistego odzwierciedlenia procedur, zarządzania płatowcem i emocjom towarzyszącym prowadzeniu prawdziwej maszyny (przynajmniej na razie tych estetycznych). Technika komputerowa idzie bardzo do przodu i kto wie, co będziemy mieli za kolejne parę lat. Lotnictwo wirtualne może jednak stać się miłością i u osób wiedzących o co chodzi i u kadetów podniebnych zmagań. Odpowiednio dobrany symulator to nie tylko wspaniała rozrywka ale i olbrzymi kąsek edukacyjny, który jest naprawdę łatwo przyswajalny. Jeśli i tutaj damy radę, później będzie już tylko prościej, a przygoda z wirtualnym lataniem potrafi wciągnąć i zassać niczym wir. Mnie ten wir już wciąga od jakiś 12-tu lat. Bez przerwy. Pozdrawiam.

Więcej informacji na temat symulatorów lotu oraz recenzji różnych tytułów i dodatków w serwisie http://www.yoyosims.pl/

Link do strony pisma Pilot Club Magazine http://polishpilots.pl/

wt., 24/01/2012 - 08:25 -- YoYo

aerosoft.jpg capitan_sim.jpg  pilots.jpg

   

Partnerzy serwisu