Witaj Pilocie! FSX, FS2004, Flight, Rise of Flight, Lock On, DCS, Condor, Take on Helicopters, IL-2...


Digital Combat Simulator

Flight Simulator oraz P3D

Seria IL-2

Take on Helicopters

Condor Soaring Simulator

Rise of Flight

Falcon Allied Force

Testy Sprzętu

Startujemy !

Historia

Reportaże

FSX: F-4E Phantom II (Milviz)

McDonnell Douglas F-4 „Phantom II” to symbol amerykańskiego lotnictwa i wielka ikona lat 60, 70 oraz nawet 80-tych na niebie (oczywiście tym „zachodnim”). Któż z osób interesujących się lotnictwem nie zna tej charakterystycznej legendarnej maszyny i jej sylwetki z podniesionymi końcówkami skrzydeł, wielkimi wlotami powietrza do dwóch silników i zadziornym nosie będącym osłoną stacji radiolokacyjnej? Maszyny, która jako samolot odrzutowy, jeśli chodzi o ubiegły wiek, może poszczycić się największą liczbą zwycięstw powietrznych.

 

Dziś na recenzyjne biurko trafia model od firmy Milviz. Pakiet z modelem F-4E jako "podstawka" pod to co się jeszcze zadzieje od tego producenta w zakresie "Phantoma" dla FSX i P3D.

Z drugiej strony był to samolot wszechstronny, który nie tylko potrafił dobrze wyglądać i ew. strącać przeciwnika, ale także bombardować i niszczyć cele na ziemi z większego pułapu oraz na niskich wysokościach podczas szybkich przelotów. Phantomy ponadto były użytkowane przez prawie wszystkie nacje układu północno-amerykańskiego (z wyjątkami), a do tego do dziś są użytkowane jeszcze w Iranie i kilku krajach (także w USA jako QF-4, latające cele). Jest to zatem maszyna, która już ponad 50 lat znajduje się w czynnej służbie sił powietrznych.

 

Maszyny typu F-4E latały i dalej latają w barwach różnych krajów należących do NATO ale i nie tylko.

Oprócz tego Phantomy były wykorzystywane zarówno startując i lądując z lotnisk utwardzonych jak i bujających się na morzach i oceanach podkładów lotniskowców. F-4 Phantom na pewno zasłużył na miano lotniczej legendy i jednego z ważniejszych samolotów w historii lotnictwa. Łącznie wyprodukowano ponad 5000 sztuk tego myśliwca, co świadczy o jego przystosowaniu i skuteczności do pełnienia wielu ról na zakładanym polu walki. Myśliwce F-4 zostały z czasem wyparte przez F-15C i F-16A (a rolę szturmową przez F-111), a z pokładów pływających lotnisk przez F-14A, jednak maszyna ta bardzo mocno wryła się na kartach lotnictwa USA i stanowiła olbrzymi skok technologiczny w czasach, jak po raz pierwszy pojawiła się w służbie lotnictwa myśliwskiego Stanów Zjednoczonych - USAF oraz US Navy, prezentując nowy rodzaj wszechstronnego samolotu myśliwsko bombowego.

 

Powyżej testowa wersja dalszego rozwoju F-4. Samolot - prototyp dla Phantoma II w wersji "E". Baza Edwards AFB, w tym malowaniu przeprowadzano testy wersji z wbudowanym działkiem.

W paru słowach przybliżmy historię Phantomów, jednak tutaj nie chcę się zbyt rozwodzić. Treści na ten temat jest sporo w sieci, więc osób rządnych wiedzy o genezie F-4 Phantom II i jego historii zapraszam do przewertowania netu. Dodatkowo jest cała masa literatury i monografii na ten temat wliczając w to publikacje polskie, ale także (i przede wszystkim) anglojęzyczne, gdzie można się zagłębić szczegółowo w interesujące nas zagadnienia. McDD F-4 „Phantom” II to jeden z bardziej opisywanych samolotów wojskowych w dziejach historii, zresztą zasłużenie, więc nie ma co się dziwić.

Powstania obecnie nam znanej wersji Phantoma można dopatrywać się w początku lat 50-tych, kiedy to Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych (US Navy) zaczęła poszukiwać nowego myśliwca dla siebie – samolotu pokładowego przewagi powietrznej i obrony floty. Wówczas jednym z pokładowych myśliwców USA był F3H Demon, samolot, który poniekąd może przypominać nam znanego F-4 po latach – jako uboższego kuzyna. Maszyna była produkowana przez wytwórnię McDonnell Aircraft Corporation, która to także (jak to w zwyczaju przetargów w USA) stanęła w konkursie na nowy samolot pokładowy. Mc Donnell poszedł w stronę rozwoju swojego samolotu i przedstawił jego nowszą wersję pod oznaczeniem „Super Demon”. Maszyna jednak przegrała w konkursie z wytwórnią Vought, jednak Mc Donnell nie przestał dokonywać ulepszeń w swoim samolocie i dalsze prace nad nim trwały za cichą zgodą US Navy.

 

Phantom II powstawał jako samolot przeznaczony tylko dla US Navy.

Projekt dla Marynarki Wojennej USA wydawał się o tyle ciekawy, że maszyna mogła zabierać na 9 węzłach podskrzydłowych sporo uzbrojenia. Widziano więc w nim perspektywę na samolot szturmowy, a do tego samolot wydawał się podatny na modyfikacje, ponieważ tak go projektowano (jednym słowem był wielki, wielki jak na myśliwiec i samolot pokładowy). Tym bardziej, że McDonnell wiedział, że skoro US Navy wybrało już maszynę myśliwską, to za chwilę będzie ogłoszony kolejny przetarg na samolot myśliwsko bombowy. W ten sposób dalsze prace przybrały na sile i Super Demon przerodził się wkrótce w nowy projekt o nazwie XF4H-1. Samolot miał być napędzany dwoma potężnymi silnikami, a podstawowym uzbrojeniem klasy powietrze powietrze miały być wchodzące właśnie do służby pociski kierowane średniego zasięgu „Sparrow”. Oprócz tego maszyna miała zabierać szturmowe uzbrojenie podwieszane pod skrzydłami oraz kadłubem. Samolot nie miał posiadać żadnego uzbrojenia strzeleckiego ponieważ projektanci wierzyli w cuda techniki typu Sidewinder’y oraz Sparrow’y i w ówczesnej doktrynie wojennej nie przewidywano już walk kołowych na krótki dystans. Po co zatem działko, które zabiera i wagę i miejsce? Późniejsze lata pokazały jak bardzo się mylili.

Wersję "E" dość łatwo rozpoznać po charakterystycznym dziobie maszyny.

Testy i ciągłe prace nad Phantomem trwały od połowy lat 50-tych do końca tego dziesięciolecia. Pierwszy lot prototypu F-4 Satan (tak, tak, taką nazwę pierwotnie dla niego wybierano!) miał miejsce w maju 1958 roku. Należy też dodać, że w przypadku Phantoma zdecydowano się na umieszczenie w nim dwóch członków załogi. Pilota samolotu i operatora uzbrojenia, radaru i systemów nawigacji. Początkowo projekt takiej kabiny i wsadzenie do myśliwca dwóch osób załogi nie bardzo podobał się pilotom myśliwskim przerzuconym do F-4, którzy przecież byli przyzwyczajeni do lotów w samotności. McDonnell jednak dzięki temu wygrał właśnie przetarg, ponieważ stwierdzono, że takie rozdzielenie funkcji znacznie ułatwi precyzję działania, ponieważ sam pilot będzie mniej obciążony techniką i systemami odrzutowca. Historia też tutaj to potwierdziła co dotyczyło np. walk nad północnym Wietnamem (gdzie RIO mógł z powodzeniem wzrokowo obserwować nadlatujące SAM’y, oraz przeciwnika w powietrzu odpalającego swoje pociski). Pierwszy udany start i lądowanie na lotniskowcu miał miejsce w 1960 roku. W grudniu tego roku VF-121 została wyposażona w F-4A Phantom II i była to pierwsza jednostka, która zaczęła używać Phantomów w służbie US Navy. Od tej też pory zaczęła się ciekawa historia wykorzystywania tego samolotu w siłach zbrojnych. To co przemawiało – to na pewno olbrzymia uniwersalność, świetny (na tamte czasy) radar oraz prawdziwa moc dwóch silników J79.

 

USAF początkowo korzystał z wersji C, potem D, ale samolotem docelowym miał być wariant E.

W ciągu kolejnych kilku lat Phantomem II zainteresowały się kolejno US Marnie Corps oraz USAF (1962 oraz 1964) wprowadzając je do swojej służby dzięki właśnie możliwości zastosowania F-4 w różnych sytuacjach i praktycznie przy każdych warunkach pogodowych. Wkrótce także to właśnie Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych (USAF) stał się najliczniej wykorzystującą organizacją zbrojną USA samoloty typu F-4, począwszy od wersji C. Maszyny weszły od razu do służby w Wietnamie, gdzie przeszły prawdziwy chrzest bojowy, a w 1965 doszło do pierwszego zestrzelenia wietnamskiego MiG’a-17. Phantomy zdobyły sobie niesamowicie wysoką reputację, dzięki właśnie operacjom w Wietnamie, gdzie operowały jako samoloty wywiadowcze, bombowo szturmowe oraz myśliwskie. Wszystko to mogło odbywać się sprawą startów i lądowań z pokładów lotniskowca czy też lotnisk rozmieszczonych w Tajlandii. Dzięki tej reputacji F-4 zainteresowały się także inne państwa, tym bardziej, że maszyna okazała się solidna i została sprawdzona w boju. Przez pewien etap F-4 pełniły jedną z ważniejszych funkcji straszaka podczas zimnej wojny stacjonując także w Europie w szeregach amerykańskiego kontyngentu pełniąc także rolę samolotu zdolnego do przenoszenia ładunków nuklearnych (bomb taktycznych). Poza Stanami Zjednoczonymi samoloty F-4 Phantom II były wykorzystywane przez siły powietrzne innych krajów, takich jak Australia, Egipt, Grecja, Hiszpania, Iran, Izrael, Japonia, Korea Południowa, Niemcy, Turcja i Wielka Brytania.

Omawiany model F-4E od Milviz w trybie Cold&Dark na płycie lotniska.

W tym tekście pod recenzyjny młotek zostanie poddany ostatni produkt  jaki wydała kanadyjska firma Milviz: Military Visualizations (jak na tę chwilę, sierpień 2015). Jest to model samolotu F-4E Phantom II, a także bonus w postaci „morskich” wersji J oraz S. Omawiamy tutaj także najnowszą wersję modelu: vA1.150803. To ważne, ponieważ z czasem może się tutaj jeszcze nieco namieszać.

Wybór na F-4 w wersji „E” do FSX i P3D nie był przypadkowy. Wersja E to najliczniej produkowana i zarazem najpopularniejsza wersja legendarnego Phantoma. Liczba wyprodukowanych sztuk w tej wersji skończyła się na cyfrze 1370. Samolot „E” to także Phantom II, gdzie poszło się po rozum do głowy. Działania na wersji C w Wietnamie pokazały bowiem, że bez działka ani „rusz”, a walki często jednak przechodzą w krótkodystansowe dogfight’y również i na szybkich odrzutowcach. Przebudowano zatem przód myśliwca umieszczając tam kolejną zbrojeniową „legendę”: beztaśmowe działko M61A1 Vulcan plujące pociskami 20 mm. Oprócz tego maszynę w tej wersji wyposażono w mocniejszy silnik J79-GE-17 oraz radar AN/APQ-120. Była to typowa wersja samolotu dla United States Air Force. Maszyny tego typu zaczęły latać od 1965 więc także wzięły udział w potyczkach nad Wietnamem, a także działaniach Air to Ground. Cały pakiet od Milviz skupia się na odwzorowaniu właśnie tej wersji z pośród wielu typów maszyn z pod znaku F-4.

Producent jednak postanowił zrobić mały prezent dla użytkowników i w pakiecie z modelem znajdziemy jeszcze dwa typy Phantoma. „Prezent” jednak jest niepełny, bowiem korzysta z wnętrza kabiny F-4E. Różnice nie są jakieś wielkie, ale jednak są. Bardziej tutaj jednak chodzi o model zewnętrzny. Dostaniemy zatem jeszcze wersję Phantoma „J”. Ten samolot był przeznaczony dla US Navy i była to ulepszona wersja masowo stosowanego F-4B. Samolot ma inny dziób niż E, nie był wyposażony w stałe działko, ponadto zastosowano w nim radar AN/APG-59 oraz silniki J79-GE-10. W samolocie doszło także do zmiany foteli wyrzucanych, umieszczeniu nowych slotów na krawędzi stateczników poziomych oraz ulepszono (do wersji B) możliwości dowożenia śmiercionośnej broni nad miejsce zrzutu. Z kolei wersja S jaką oferuje Milviz, jako samolot w stosunku do wersji J, posiadała wzmocniony kadłub, do tego doszło w modernizacji do zastosowania nowego typu silnika o niższej ilości generowanego dymu (nie bez kozery „Phantom”, ma jeszcze inną, mniej oficjalną nazwę – „Smoker” czyli „palacz”). Ponadto zaszły kolejne tutaj zmiany ze slotami. Wersji J wybudowano 522 egzemplarze, wersji S lekko ponad 300. Oznacza, to, że Milviz przygarną wersjami E, J i S prawie ponad połowę wszystkich latających Phantomów zostawiając już w sumie nie wielki wybór ew. innym producentom.

 

Wersja J oraz S Phantoma.

Jako, że lata 60, 70 i 80 to jeden z najciekawszych dla mnie okresów w lotnictwie (nie licząc oczywiście IIWŚ) to miło mi donieść, że zarówno jak i pracowałem nad F-14 A/B wydanym przez Aerosoft (tu prawie jeden rok pracy), to także perę „centów” wiedzy i testów dołożyłem do F-4E od Milviz. Pomimo tego postaram się opisać model jak najbardziej obiektywnie. Projekt ten był i jest mega ciekawy w świecie symulatorów bowiem modeli samolotów F-4 jest obecnie jak na lekarstwo i w zasadzie niewiele symulatorów na PC go oferuje do „polatania”. Na bojowe zastosowanie może ew. nam przyjść z pomocą symulator „Strike Fighters 1 i 2”, ale ten tytuł (na poziomie złożoności starego IL-2, więc raczej więcej tu uproszczeń niż lotniczego hardcore’u) też za wiele nam nie zaoferuje jeśli oczekujemy poznania złożoności systemów F-4. Milviz zatem podjął świadomie rękawice zabrania się za Phantoma. Czasem najciemniej pod latarnią i tutaj też tak było. Mamy od 2007 FSX i co? I w kwestii „dobrego” F-4 posucha. Sahara po prostu (zresztą mamy ją w tej chwili w Polsce za oknem, bo sierpień 2015 da się zapamiętać z temperaturami 36-38 stopni w cieniu). Producenci starali się omijać szerokim łukiem Phantoma. O ile jeszcze do poprzedniego symulatora z serii FS2004 można było coś znaleźć to w zasadzie dla „X” jakoś wszyscy topowi wydawcy zapomnieli, że taki samolot powstał. Na pewno jest to też związane z faktem, że militarne jety ogólne są ciężkie do „zrobienia” – masa tu systemów, uzbrojenia i do tego marudni użytkownicy, a jak! Przecież nawet A2A Simulations zapowiadał wydanie Phantoma, a jakoś skończyło się niestety na pokazaniu screenów (chociaż był już w części zrobiony nawet kokpit) i chłopaki wycofali się z tego projektu. Na pewno nie, że nie potrafili, ale seria GA pewnie była i prostsza i kto wie, zysk taki sam albo i nawet większy niż wydanie F-4 dla niszy „wirtualnych pilotów wojskowych” w FSX i P3D.

F-4E to naprawę "kawał" ciężkiego myśliwca. Na górze screen z obładowanym Phantomem bombami odłamkowo burzącymi Mk.82.

Milviz na szczęście specjalizuje się w maszynach wojskowych, toteż nie bał się pociągnąć projekt na tyle by go wydać. Zresztą ogólnie Milviz chwyta się za świetne typy maszyn, chociaż osobiście nie wiem, po co pod drodze pojawiają się „cywile”, ale no dobra, o gustach się nie dyskutuje ;). Droga tutaj jednak nie była usłana różami. Model w zasadzie został udostępniony w wersji wczesnej beta ponad rok temu. Była to otwarta ale płatna beta, co jest w ostatnim czasie dość modnym rozwiązaniem dla niecierpliwych. Przez pewien czas prace jednak nad F-4 przybrały ślimaczego tępa i mało co się działo w temacie. Ba, w tak zwanym „miedzyczasie” Milviz wydał inne modele: P-38, MD530 (którego też recenzja jest w naszym serwisie) oraz Bella 407. Wrażenie było takie, że producent zadowolił się początkowym zastrzykiem kasy i odłożył prace nad F-4 na dalszy tor. Nadzieja umiera ostatnia, ale tutaj jej udział w dokończeniu projektu zaczął wyraźnie spadać z każdym miesiącem. Na szczęście Milviz drugi kwartał obecnego roku wybrał na skupienie się nad dokończeniem F-4E i w lipcu 2015 wreszcie ogłosił zakończenie bety i oficjalne wydanie modelu (zdaje się w amerykański Dzień Niepodległości albo tuż przed). Osobiście jednak traktuję obecną wersję z wydanym parę dni temu oficjalnym Service Pack 1 (v803) jako tytuł finalny na tę chwilę, czy w takiej formie, którą można nazwać Release Candidate do ew. przyszłych jeszcze większych lub mniejszych uzupełnień. Właśnie obecnie pakiet z F-4 od Milviz prezentuje wyjściowy poziom, nad którym naprawdę warto się pochylić, jeśli ktoś lubi takie „wojskowe” latanie w FSX, bądź jest fanem legendy nieba od USAF. Model chociaż wyszedł w wersji dla FSX i P3D to omawiany jest tutaj jedynie w wersji dla FSX Accelleration i na tym się skupmy – matki reszty obecnych simów na rynku z pod znaku serii MS Flight Simulator.

 

F-4E w malowaniu USAF ale pod teatr europejski. Tak wyglądały Phantomy II stacjonujące w Wielkiej Brytanii oraz Zachodnich Niemczech (RFN) w czasach zimnej wojny.

Wracając jeszcze do obecnej sytuacji na rynku z F-4, warto też chwilę poświęcić mniej znanej firmie - SimWorks Studios. SWS pracuje bowiem obecnie nad nieco innym modelem Phantoma – F-4B, czyli także jednej z bardziej „kultowych” wydań Phantoma. Typowej US Navy i początkowej seryjnie produkowanej wersji Phantoma dla Marynarki Stanów Zjednoczonych. SimWorks Studios chociaż jak do tej pory nie wydało pod tą marką żadnego modelu do FSX czy P3D to wydaje się, że zaprezentuje finalnie całkiem niezły i bogaty produkt. Autorzy z SWS pracowali przy wielu innych dodatkach ale dla innych firm. Będzie to więc ich wspólny debiut, a my dostaniemy F-4B wraz z lotniskowce USS Midway CV-41 oraz TacPackiem. Pakiet zatem pod względem zwartości będzie przypominał pakiet z F-14 A/B od Aerosoftu. Twórcy idą w obecnej dobie do wzbogacania dodatków – i bardzo dobrze (ku naszej, użytkowników uciesze)! Można także dodać, że w zakresie TacPacka zarówno SimWorks Studios jak i Milviz połączą siły. Co to oznacza? Mianowicie to, że obie firmy będą korzystały z tych samych rozwiązań (w wersji E powinny być także bogatsze) co także wpłynie pozytywnie na użytkownika, ponieważ poznając jeden model powinien bez problemu obsłużyć systemy uzbrojenia drugiego modelu (czyli tak jak w prawdziwych maszynach). Idziemy trochę w przyszłość, ale tak,  Milviz nie powiedział ostatniego słowa i pakiet z F-4E będzie dalej rozwijany. O przyszłych planach będzie można przeczytać na końcu tej recenzji.

Tak czy siak świetnie się stało, że firma Milviz zabrała się za ikonę jaką jest i był F-4E i go wydał. Milviz zresztą słynnie z wydawanych modeli raczej z tej „wyższej półki”, chociaż czasem daje „ciała” na innym gruncie i trzeba pamiętać o „Misiowej” doktrynie: pamiętajcie, żeby te plusy nie przysłoniły Wam minusów ;). No chyba, że na samo słowo Phantom już pikawa zaczyna Wam bić mocniej, to tutaj te plusy, zawsze przysłonią każdy minus. Obecnie w realu także trudno ujrzeć nam na żywca Phantoma (mowa o osobach mieszkających w Polsce). W Europie nie ma squadu, który prezentuje F-4 na dynamicznych pokazach lotniczych, a najbliższy nam egzemplarz muzealny jest w Pradze w muzeum lotnictwa (miałem przyjemność go obejrzeć z bliska). Taki w okazyjnym ale łuszczącym się i to zdrowo niebieski malowaniu w barwach lotnictwa Royal Navy (Phantomy brytyjskie nieco się różniły od tych amerykańskich także zewnętrznie). Stojąc jednak obok można sobie uświadomić jaki to wielki samolot i zadać sobie pytanie jak on się mieścił na lotniskowcach!? Osobiście także widziałem Phantoma, a w zasadzie dwa w locie. Zupełnie przypadkiem będąc na wakacjach w Turcji. Dwa tureckie, w gołębim kamuflażu F-4E podchodziły właśnie do lądowania w jednej z pobliskich baz przy której akurat przejeżdżał nasz autobus zostawiając za sobą łunę ciemnego dymu. Turcy byli także jednym z najdłużej wykorzystujących krajów przydatne do służby F-4E Phantom II (zwane tu także „latającymi trumnami” ze względu na swój wiek i liczbę wypadków, niektóre tureckie F-4E pamiętały bowiem jeszcze czasu Wietnamu). Tutaj samoloty F-4E latają po dziś dzień (2015), chociaż zdaje się loty obecnie są wstrzymane. W 2012 roku doszło także do zestrzelenia tureckiego RF-4E przez pocisk ziemia powietrze wystrzelony z terenów syryjskich co zaogniło napięcie pomiędzy oboma krajami.

 

Turecki "Terminator" w towarzystwie tureckiego F-16 - takie loty były jak najbardziej możliwe. Te samolty jeszcze latały i latają w XXI wieku.

Milviz to firma, której zazwyczaj pod względem wykonania samego modelu 3D nie za wiele możemy zarzucić. Tak było przynajmniej do tej pory i na szczęście jest i dalej. Projektanci ze strony Military Visualizations zawsze starali się stanąć na wysokości zadania i oddać w nasze żądne nowości łapska świetnie wyglądający produkt. Zawsze starano także się zrobić coś extra, coś ponad standard jaki oferuje przeciętny, ale dobrze wykonany model do serii FS. Tak samo jest i w tym przypadku, ale o tym to za chwilę.

Pakiet jest sprzedawany jako wersja kompatybilna z FSX i FSX:SE oraz osobno jako wersja przeznaczona dla P3Dv2 (w jedynkę to i tak przecież nikt nie lata). Są to osobne instalatory. Kupując razem możemy liczyć na zniżkę, ale także i po jakimś czasie można dokupić sam update, chociaż wyjdzie to nam nieco drożej. Ważne by przy instalacji wyłączyć sobie antywirus. Czasem potrafi nam usunąć jakieś ważniejsze pliki i model nie zainstaluje się poprawnie, o ile w ogóle odpali nam się instalator. Taki już „urok” instalatorów od Milviz. Potem już nie ma znaczenia. Sam instalator zawiera kilkanaście malowań dla F-4E oraz jedno dla wersji J oraz wersji S. Jeśli natomiast chcemy mieć więcej skinów, to poprzez stronkę producenta, w dziale z produktami, możemy znaleźć dodatkowy zestaw malowań dla Phantoma (Livery Pack). Znajdziemy tutaj szereg amerykańskich malowań, ale także japońskie, niemieckie, skin grecki itd. Milviz także wydał paint kit, dzięki któremu już do tej pory powstało szereg świetnych dodatkowych malowań wykonanych przez użytkowników dla produktu kanadyjskiej firmy. Część z nich przedstawia także Phantomy, które tutaj brak – F-4B. Dla nich w użycie idzie model z zestawu w wersji „J”, który zewnętrznie wiele się nie różni od „B”, więc prawda historyczna została tutaj w miarę zachowana. Oczywiście mamy pewne uproszczenia, bo w zasadzie niemiecki Phantom to wersja F, a japoński EJ – a w modelu wszystko nam podchodzi pod wersję E. Podobnie jest i z izraelskimi Phantomami, które w realu miały montowany wysięgnik do tankowania w locie po prawej stronie kabiny (Izraelczycy używali bowiem miękkiego przewodu w tankowcach) i także inaczej się nazywały - Kurnass 2000. Phantomy tureckie również posiadały nieco inną swoją nazwę własną (Terminator 2020 – a jak?!). Ciekawe co na to Arni? Wszystko to jednak śmiało może podchodzić pod wersję „E”, która była podstawą do drobnych zmian wprowadzonych w danych wersjach Phantoma, chociaż najwięcej różnic zewnętrznych oczywiście jest w tym z IAF w RL.

 

 

W samym pakiecie dodatkowych malowań jest sporo, ale dla tych, którym to nie wystarcza informacja - można ściągnąć sobie dodatkowy oficjalny pakiet ze "skórkami" dla F-4.

Model jest wzbogacony o instrukcję od której trzeba zacząć przygodę z produktem od Milviz. Niestety, tutaj jest bardzo podobnie jak przy omawianym w tym roku MD530. Instrukcji można rzec praktycznie nie ma (można ją sobie zassać także za free ze strony producenta przed zakupem). Jak bowiem na kilkunastu stronach można opisać wszystko co samolot i tym samym model zawiera lub powinien zawierać? Gdzie tutaj instrukcja pokroju A2A, czy też nawet wcześniejszych produktów od Milviz wydawanych jeszcze kilka lat temu (np. do T-38A). Owszem, załączony manual wprowadzi nas w podstawy obsługi i na szczęście tłumaczy parę trudniejszych spraw oraz sam start-up z Cold and Dark, ale to co tutaj mamy to kropla w morzu. Autorzy w ramach rekompensaty załączyli tutaj prawdziwą instrukcję do F-4E Phantom II jednak jest to bardzo słabe rozwiązanie, bo wiadomo, że nie ma tutaj zrobionego wszystkiego 1:1 i możemy się rozczarować niektórymi sprawami. Kolejną sprawą jest to, że oryginalna instrukcja posiada już ponad 100 stron i jest napisana już językiem dla osób mających co najmniej spore pojęcie o lataniu i nie jeden kurs lotniczy za sobą (nie uczą przecież tutaj jak się obsługiwać samolotem odrzutowym i o co biega w ogóle w lataniu i systemach w płatowcu). No chociaż też można dodać, że raczej nikt nie zacznie latać w symulatorze od razu na F-4 pomijając wcześniej znacznie prostsze maszyny. Niemniej manual jest bardzo kiepski i kolejny raz powtarzam, że tutaj powinno się coś pozmieniać bo psuje to ogólny klimat jaki idzie za modelem. Nie rozumiem takiego podejścia, z P-38 też było podobnie. Ponadto same instrukcje są dość niestety niechlujnie wykonane, brak fajnych fotek, brak przykładów. Zaawansowaniem F-4 może przypominać pod względem samej awioniki F-14, a zobaczcie jak to zrobił Aerosoft. Tutaj do F-14 A/B mamy ponad kilkadziesiąt stron ładnie podzielonych i posegregowanych. Różnica też jest taka, że instrukcja do modelu Tomcata obejmuje około 90% albo i więcej tego co oferuje sam model i wiele wyjaśnia. W F-4 jest zupełnie odwrotnie. Tutaj mamy, no powiedzmy, opisane 30-40% tego co model oferuje, a co do reszty…. graczu radź sobie sam. Można to zrzucić na kark faktu, że model był i w zasadzie jest w ciągłym rozwoju, ale czy tak samo nie było w fazie bety z F-14, a już wtedy instrukcja była prawie gotowa i jedynie łatana o nowe rzeczy w trakcie testów. Prośby pod adresem Milviz nie na wiele się zdają, ale też powodują frustrację, bo ludzie czasem myślą, że dana kwestia to jakiś bug, a tutaj się okazuje, że to cecha, albo, że coś źle robią wcześniej. Instrukcjami firma psuje sobie opinię i powinni w tej kwestii naprawdę coś pozmieniać, bo po prostu instrukcja nie oddaje tego co ostatnie modele oferują. Na szczęście czasem Milviz wydaje video manuale (tutaj np. wyszedł dla ustawiania INS’a) więc zawsze to jakiś plus. Do reszty należy dojść samemu, ale to na początku niezły gąszcz informacji i labirynt eksperymentów. Za instrukcję daję dostateczny na szynach, ledwo, ledwo.

Model zewnętrzny - mistrzostwo!

Przejdźmy jednak do dobrych i pozytywnych rzeczy, bo w zasadzie co najgorsze już za nami ;). Tradycyjnie pod lupę idzie model zewnętrzny oraz tekstury. Te są w wysokiej rozdzielczości i prezentują się bardzo dobrze. Część malowań opracował nasz węgierski kolega Zsolt, część jeszcze z ekipy Milviz. Malowania są wykonane bardzo przyzwoicie, chociaż między nimi są pewne różnice jakościowe. Skórek jak już pisano mamy dla modelu kilkanaście, a do tego można zassać sobie dodatkowy pakiet malowań jeśli komuś to nie starczy. Dalsze znajdziemy w bibliotekach Avsim, FlightSim lub SOH. Należy tylko zwrócić uwagę na daty powstania malowań. Te z wczesnych bet (jeszcze z 2014 roku) mogą nam tutaj nie pasować ponieważ model 3D również ulegał pewnym zmianom. Ogólnie jednak skiny prezentują się bardzo dobrze i fanie, że też dano tak duży wybór malowań. Sam model 3D także został przygotowany bardzo dobrze. Na tę chwilę F-4E wypada wyśmienicie, na J i S jest mały bug w postaci wymodelowanej małej płetwy stabilizatora na jednym ze skrzydeł (lewe), a nie powinno go być wcale. Będzie to jednak rozwiązane przy kolejnym patch’u. Wykonany jednak sam samolot przez Milviz prezentuje się bardzo okazale i nie sposób nie latać na nim także na widokach zewnętrznych by dalej zachwycać się specyficzną sylwetką Phantoma. Wersja F-4E ma też coś w sobie. Ten wysunięty do przodu dziób zawsze przyciągał uwagę, a dodatkowo nadaje zadziorny charakter Phantom’owi, coś czego nie posiadała wersja „B”, chociaż „B” także ma swój urok w swoim pękowatym, kruczym dziobie.

 

Na obu obrazach widać właśnie spore różnice w budowie samolotu między wersją E oraz J. 

Model zewnętrz posiada także sporo animacji. Wykonano tutaj wszystkie elementy ruchome jakie powinny być wykonane w zakresie sterowania powierzchniami nośnymi. Dodatkowo mamy osobno otwierane dwie części kabin pilotów (wersja F-4E posiada drążki i przyrządy sterowe w obu kabinach, na życzenie USAF, początkowo nawet latało tutaj zawsze dwóch pilotów, a z czasem zaczęto zastępować ich już osobami kształconymi tylko w stronę RIO). Oprócz tego mamy wyciągane hamulce aerodynamiczne (te są pod skrzydłami w F-4), opuszczany hak (wersja E, J i S), ruchome specjalne sloty wprowadzone od wersji E, które zwiększył manewrowość Pantoma przy niskich prędkościach i zmniejszyły prędkość lądowania (co także miało miejsce na statecznikach poziomych w wersji J oraz S, co ułatwiło lądowanie na lotniskowcu). Dodatkowo za pomocą specjalnego managera możemy podstawić pod model samolotu jednostkę z zasilaniem zewnętrznym (chociaż model ma także wymodelowany start z baterii), pod koła podstawić klocki, a pod kabinę drabinę dla obu członków załogi (RIO przechodził po osłonie wlotu powietrza do silnika, a potem schodził po tej samej drabince co pilot). Oprócz tego można swój samolot zabezpieczyć umieszczając na odkrytych elementach ostrzeżenia „Remove Before Flight”, a także zasłaniając otwory silnikowe z przodu i z tyłu. SP1 wprowadził także automatycznie otwierany i zamykany luk dla działka M61A1, fajny bajerek. Wszystko to też jest logicznie ustawione, czyli jeśli zamkniemy osłonę kabiny to drabinka nam zniknie, jak np. usuniemy klocki, to luk dla załadunku amunicji także nam się zamknie by nie kołować z otwartą osłoną luku. Po tej całej zabawie na szczęście zapominamy o bolączkach związanymi ze słabą instrukcją, ale też właśnie do wielu nawet tutaj spraw musimy dojść samemu „co z czym się je”. Model także wzbogacony jest o dodatkowe animacje związane z pracującym silnikiem, mamy oczywiście efekt stopniowania dopalacza, ale też za sobą, przy pewnych obrotach silnikach pozostawimy chmurę czarnego dymu. Nazwa „Smoker” jest jak najbardziej słuszna dla F-4 i patrząc na filmy z Phantomem to prawie każdy za sobą ciągnie dwa czarne obłoki (screen niżej). Nieźle też została wykonana osłona kabiny, która ładnie nam się mieni i odbija wszystkie refleksy.

 

"Dymki" za myśliwcem. J79 wytwarzał spore ilości gazów. Na drugim screenie dodatkowy element - spodochron hamujący, który w symulatorze także skróci nam faktycznie dobieg po wylądowaniu.

F-4E ma także wymodelowane oświetlenie zewnętrzne w postaci świateł nawigacyjnych, taxi i tych do lądowania (ładnie zrobione, nie przesadzone pod względem wielkości). Do tego możemy zamontować system oświetlenia dla lotów w szyku, którego natężenie możemy regulować za pomocą pokrętła w kabinach. F-4 nie posiadał hamulca parkingowego, zatem nie zdziwmy się, że nam on tutaj nie będzie działał. Wszelkie za to operacje na ziemi i na stojance wykonujemy  za to ustawiając klocki pod koła główne (wtedy nam dopiero model się zablokuje). Jest to ważne, bo wszelkie operacje w kabinie właśnie tak powinniśmy wykonać. Trochę w wersji J i S jest to zwalone jeśli akurat będziemy na lotniskowcu (czyli FS odczyta to, że w powietrzu). Model tutaj nie do końca to widzi i chociaż przesuwać się nie będziemy to klocków nie będzie chciał nam podstawić (o ile nasz lotniskowiec będzie w ruchu, chociaż przesówać się nie powinniśmy). To zapewne jednak ulegnie poprawie jak Milviz faktycznie się weźmie za wersje J i S i je rozszerzy o pełne pakiety. Na razie traktujmy to jako gift od producenta i chwała i tak im za to. W wersjach lotniskowych dodatkowo możemy także złożyć skrzydła do hangarowania na pokładzie lotniskowca. Model zewnętrzny? No cóż, tutaj dajmy maks ile wlezie, bo naprawdę nie ma na co narzekać. Szósteczka, bo model jest ponad FS’owy standard.

Dziób F-4E, czyli centrum robocze i centrum dowodzenia w jednym. To tutaj zapadają decyzje związane z lotem i podczas niego ;-). W modelu członkowie załogi mogą mieć także różnokolorowe hełmy.

Samolot od Milviz także jest wyposażony w manager konfiguracji. Tutaj możemy podzielić go na dwa. Jeden to ACM. Ten służy do zarządzania ustawieniami dla symulatora i odpalamy go ze skrótu na pulpicie (przy instalacji pakietu z F-4 powinien nam się tutaj pojawić wraz z krótką instrukcją w postaci pliku pdf), lub szukając go w katalogach FSX i Milviz. W panelu tym możemy przyporządkować od razu przyciski na joysticku lub HOTAS’ie dla różnych modułów i systemów F-4 pod FSX (coś jak w konfiguratorach od A2A bowiem pakiet zakłada więcej możliwości „klawiszowych” niż daje FSX). Można potworzyć skróty klawiszowe (pamiętajmy by nie wybierać jedynie tych, które już mamy ustawione w FS jako defaultowe). Dobra opcja jeśli ktoś korzysta z TARGET dla TH Warthog’a (do tych osób ja się zaliczam i bez TARGET nie odpalam żadnego sima). Druga zakładka dalej tego konfiguratora odpowiada za ustawienia F-4 w naszym symulatorze.

Powyżej przykład ustawień opcji w ACM.

Można tutaj ustawić opcję latania na F-4 „Ready to Fly” lub „Cold & Dark”, ułatwienia związane z INS i czasami dostrojenia awioniki, także automatyczny wybór sterpointów itp. Opcji jest tutaj kilkanaście ale zgodnie z zasadą „as real as it gets” polecam wszystko wyłączyć i ew. odhaczyć tryb zimnego startu C&D.

 

No to teraz kabina, a w zasadzie jej dwie części!

Zajrzyjmy teraz do skomplikowanego kokpitu członków załogi. Skomplikowanego? Nie, ale na pierwszy rzut oka tak to może wyglądać. Są to w końcu lata 60-te więc królują analogowe przyrządy oraz przełączniki. Jest tego cała masa, ale po kolei. Tekstury w kabinie, tak jak i na zewnątrz są w wysokiej rozdzielczości i prezentują się naprawdę bardzo dobrze. Milviz już nie raz pokazał, że potrafi wyciągnąć dla oka ze swoich produktów maks satysfakcji. Kabina do tego wszystkiego posiada zabrudzenia i imitujące odpryski farby na teksturach. Tak, ta kabina tego samolotu przeszła wiele i była w użyciu! Do tego tu i ówdzie posiada odpowiednie cieniowania urealniające nam wzrokowe odczucia. Wrażenia są bardzo dobre, tym bardziej, że wszystkie elementy zostały wymodelowane jako 3D łącznie ze wskaźnikami przed naszym nosem. Teoretycznie nie ma się tutaj do czego przyczepić. Milviz już nas przyzwyczaił do świetnie wykonanych kabin i ta z F-4E jest kolejnym potwierdzeniem tego faktu. Tutaj także praca była podwójna, bo autorzy nie tylko wykonali część przeznaczoną dla pilota, ale także i dostajemy w pełni wykonaną kabinę dla operatora radaru, uzbrojenia i środków zakłócających. Dwa w jednym. Co jest mega ważne wykonano tutaj świetną pracę także z optymalizacją. O tym będzie na końcu treści artykułu, jednak należy od razu to zaznaczyć. Na osłonie kabiny od środka mamy także dynamiczne refleksy i odbicia, chociaż kabina nie posiada tutaj żadnych zarysowań czy przybrudzeń w rogach – ot, chyba załoga z naziemnej obsługi płatowca to wykwalifikowali specjaliści, którzy czyszczą chyba wszystko bardzo dokładnie.

 

 

Chociaż tu dużo wszystkiego to nie taki jednak "diabeł" straszny jak go malują.

Sama kabina jest dość funkcjonalna dla pilota. Łatwo idzie się do niej przyzwyczaić i rozeznać gdzie co jest. Na to jednak by ją dobrze poznać musimy uzbroić się w cierpliwość. Model VC niestety nie posiada tzw. Tool tip, czyli pojawiających się „dymków” z podpowiedzią, za co każdy przełącznik odpowiada jeśli dłużej postoimy nad nim kursorem domowego gryzonia.  To utrudnia nam pierwszą styczność z wnętrzem F-4E. Jedyne co w tym przypadku, to możemy po prostu odczytać każdy opis znajdujący się nad danym przełącznikiem / włącznikiem, który jest odwzorowany na teksturze jak w prawdziwym Phantomie. Gdzieniegdzie trzeba się domyśleć o co chodzi, ale na tę chwilę trzeba sobie radzić właśnie tak. Instrukcja co prawda wyjaśnia znaczenie przełączników w kabinie, jednak nie robi to jakoś dokładnie. Napisy na teksturach na szczęście idzie tutaj rozczytać, bo są one stworzone w odpowiedniej rozdzielczości i kabina staje się po jakimś czasie czytelna już dla nas. Poza tym praktyka czyni mistrza, a Phantom, chociaż nie jest jakiś mega skomplikowany, to wymaga jednak treningów związanych z operacjami w powietrzu jak i na ziemi.

Niech jednak nie zwiedzie nas ilość wszystkiego w kabinie. Jeśli najedziemy tu i ówdzie myszką zauważymy, że każdy przełącznik nam działa. Więc zaraz myślimy – hmm, ciekawe za co odpowiada i  ile tutaj tego... Na pierwszy rzut oka można zginąć w gąszczu przełączników, AZS’ów i pokręteł. Okazuje się jednak, że nie wszystko tutaj zostało zaprogramowane i wywołuje konkretny efekt w symulatorze i F-4E. Co działa, a co nie – niestety musimy dojść samemu. Powiem tak – w zasadzie działa wszystko co związane jest z samym lotem i uruchamianiem F-4. Nie działa nam do końca radar, IFF, system RWR, systemy naprowadzania, część radia, glide slope na ADI, część przełączników związanych z zarządzaniem paliwem. Taką aktywną funkcjonalność kabiny oceniam na jakieś 65-70%, reszta, pomimo tego, że jest i jest tutaj nawet klikalna, nie wywołuje nam żadnego efektu lub kamufluje to zastąpieniem czymś innym. Nie jest na pewno źle, ale mogłoby być tutaj lepiej. Z czym to jest związane? Z planami dotyczącego dalszego rozwoju tego modelu przez Milviz i integracji samolotu z TacPackiem. Szerzej będzie o tym na końcu recenzji. Autorom po prostu nie opłaca się obecnie wykonać czegoś co i tak finalnie będzie zmienione i opracowane, a to w końcu kupę pracy dla kodera. Dziś F-4E wystartujemy, polatamy po dowolnych waypointach, wylądujemy i to całkiem realnie, postrzelamy za to i się naprowadzimy na cel, za jakiś czas. Co prawda o ile zarządzanie uzbrojeniem jestem w stanie zrozumieć, to np. można by było tutaj od razu wykonać działanie radaru i mapowanie gruntu. Ew. tego brak właśnie najbardziej, bo to przecież nie znaczy od razu, że chcemy kogoś zniszczyć. Radar da się włączyć i mamy nawet pewien wybór animacji, jednak nic poza tym (chociaż dobre i to).

 

 

  

Szczegóły wnętrza części dla pilota oraz RIO w modelu Milviz.

Uruchomienie F-4E najczęściej będzie miało miejsce z baterii i kartridża. Odpalanie F-4E nie jest jakieś bardzo skomplikowane i po kilku testach będziemy już mogli robić to spokojnie z pamięci. Tę akurat sekwencję opisuje dobrze instrukcja, chociaż też w podstawowym zakresie bez pełnej check listy związanej z realnym samolotem, ale przede wszystkim z modelem od Military Visualizations. Kabina także posiada w zasadzie trzy typy nocnego podświetlenia. Jedno jest to białe światło, służące najczęściej do podświetlenia w nocy całego wnętrza przed uruchomieniem dwóch potężnych J79. Dalej mamy niezależnie sterowane podświetlenie instrumentów pilotażowych i pozostałych wskazań w kabinie. Tą opcją można też sterować pod względem natężenia. Podobnie jest także z czerwonym luminescencyjnym oświetleniem wnętrza. To światło da nam lepszy wgląd na sytuację za wiatrochronem i nie będzie tak razić w oczy jak światło białe. Natężeniem posterujemy i tutaj. Tutaj także brawa dla autorów, bo te aspekty zostały wykonane świetnie i zasługują na pochwałę. F-4E nie posiada HUD’u. Mamy za to celownik refleksyjny. Jest on na szczęście kolimowany, może pracować w trybie A-A oraz A-G (tu da radę ustawić odchylenie pod względem odległości do celu), ale pewnie więcej opcji tutaj będzie dostępnych z czasem jak dojdzie nam działające uzbrojenie i TacPack. Na Forum SOH jeden z fanów F-4 od MV obecnie pracuje także nad modem dla F-4, polegającym na zrzucie bomb i działającym uzbrojeniu A-A (miks Captain Sim Weapon oraz TacPack) co docelowo model będzie zawierał. Nawigacja w F-4E,J i S może odbywać się za sprawą TACAN, który tutaj jest zsynchronizowany z VOR, ILS z FSX. Mała tylko uwaga – model jedynie obsługuje częstotliwości X. Kierunki możemy odczytywać na HSI, który działa bardzo fajnie. Będzie nam rozpoznawał także odległość do celu. HSI może działać w kilku trybach. Jeden to ADF, dalej mamy TACAN oraz na końcu tryb nawigacyjny INS. Nad HSI mamy także duży ADI. Współpracuje on nam z trybem nawigacji. Niestety tutaj nie działa nam glide slope, który powinien być połączony z GCA (dziś możemy na to mówić ILS). Nie jest do końca to jakiś bug ale byłoby niewątpliwie miło gdyby ścieżkę schodzenia zmusić do działania, a tak musimy tutaj operować jedynie wskazaniem na odchylenia boczne, a nie pionowe (kurs), dalej kierujemy się kątem natarcia, prędkością lotu i prędkością zniżania. Wymaga to trochę praktyki ale idzie w miarę szybko opanować tę kwestię. Nieco trudniej bez glide slope pójdzie nam na pewno z lądowaniem na lotniskowcu, tym bardziej, że jeśli zachowamy odpowiedni kąt natarcia, to dziób będzie skutecznie zasłaniał nam lotniskowiec przed nosem. Z kątem natarcia i prędkością jeszcze jest o tyle fajnie, że o ile w F-4 nie ma żadnej gadającej „Betty” to awionika będzie informować sygnałami o parametrach podejścia. Wtedy jak już przyzwyczaimy się do pikania i buczenia i zaczniemy rozpoznawać to wszystko w gąszczu innych dźwięków to teoretycznie możemy nie patrzeć już na przyrządy przed nosem operując tylko dwiema przepustnicami.

 

We wczesnej beta modelu jeszcze świeciły nam się bez powodu lampki ostrzegawcze i sygnalizacyjne w kabinie. Teraz zostało już to naprawione.

Jednym z ciekawiej wykonanych przez Milviz systemów jest system INS (AN/ASN-63 oraz AN/ASN-46A), którego panel znajduje się w kabinie radiooperatora, a przełączniki po prawej stronie HDI. Co ciekawe system ten w FS świetnie się sprawdza i stanowi wisienkę na całym torcie jakim jest wykonanie kabiny w modelu MV F-4E. System ten przypomina nam dzisiejszy GPS, coś co nawet mieści się w zwykłym smartfonie, a wtedy był top of the top awioniki i jej zastosowania w lotnictwie wojskowym, gdzie takie wynalazki trafiają jako pierwsze. System ten chociaż był ustawiany ręcznie, to pozwalał dotrzeć w wybrane miejsce i wrócić do bazy. Mogło to się odbywać prawie bez widoczności ziemi, ale też z drugiej strony system posiada też w sobie pewien margines błędu, więc zawsze należało jeszcze przeprowadzić orientację wzrokową. Na czym polega praca z nim? W drugiej kabinie ustawiamy sobie aktualną pozycję dokładnie gdzie jesteśmy , łącznie z odchyleniem biegunowym (jest on zatem początkowo bardzo dokładny). Dane do tego najlepiej wziąć z Shift+Z (położenie w FS). Po wstukaniu miejsca gdzie jesteśmy (długość i szerokość), a także siły i kierunku wiatru system włączamy do dostrojenia się. Możemy także określić dowolne miejsce celu na panelu poniżej, też stosując podobny rodzaj wstukiwania ręcznie danych (TGT1). System nagrzewa się i dostraja nawet i 15 minut. W tym czasie możemy iść na kawę, lub kto co tam chce ;), albo zająć się ustawieniami innych urządzeń awioniki Phantom’a patrząc się potem tępo w model F-4 odliczając minuty. Jeśli system się poprawnie dostroi to poinformuje nas o tym zielona lampka. Przestawiamy sobie pokrętło na tryb nawigacji wg. INS, dalej w kabinie pilota ustawiamy sobie to samo i ruszamy. W powietrzu dajemy komendę na przełączniku TGT1 lub TGT2 i nasz ADI oraz HSI dostroi się do ustawień z INS’a i wyświetli bezbłędnie ścieżkę w kierunku celu łącznie z odległością. Jest to nawet lepsze rozwiązanie niż VOR (tu TACAN), który nie zawsze posiada DME by wskazać nam odległość. Opcja TGT1 określi nam cel lotu wstukiwany przez drugiego pilota. Można także go modyfikować. Dlatego czasem na filmach widać, że drugi pilot staje się na chwilę wirtuozem klawiatury lub pokręteł po prawej stronie – a to właśnie oznaczało, że wstukiwał on dane nowego celu. Ponadto na wskazaniach panelu do ustawień INS widać jak się przesuwamy i jaką zajmuje nasz F-4 pozycję pod względem długości i szerokości geograficznej. Fajny bajerek. INS sprawdza się wyśmienicie, gdy mamy wykonać jakiś atak punktowy. Np. zbombardować most. Przeciwnik przecież nie udostępni nam swoich radiolatarnii, a w przypadku działań zbrojnych specjalnie może pozmieniać ich kody i częstotliwości. Nie raz wtedy z pomocą może przyjść nam INS. Ustawimy sobie np. koordynaty na most (który będzie naszym celem). Może on być w dowolnym miejscu na świecie. Standardowo latałem sobie z realnych amerykańskich baz które były umiejscowione w Tajlandii w czasie wojny wietnamskiej. Tutaj odległość do celu wynosiła często po 160-180 mil. Pomimo jednak tego bez problemu docierałem w miejsce wyznaczone i obrane za cel (ew. z małym odchyłem, Bug jest też związany z siłą wiatru, który w różnych misjach i na różnych wysokościach przybiera różny charakter, jest to jednak normalne). Różnica najczęściej nie przekraczała średnicy niecałej mili do celu, więc spokojnie można było już cel bardzo dobrze zidentyfikować wzrokowo nawet z większego pułapu. Tutaj MV popisał się bardzo dobrą pracą nad systemami AN/ASN-63 oraz AN/ASN-46A. System też może działać w zakresie wyboru opcji TGT2. Polega ona na załadowaniu wtedy planu lotu i latanie już po waypoitach (warto wtedy mieć zaznaczoną w zewnętrznym ACM opcję z automatycznym wyborem sterpointów, by po wleceniu na dany waypoint, przełączył nam się automatycznie na kolejny). Plan lotu można pod TGT2 załadować z menu FS (Alt). W obu przypadkach będziemy niezależni od nawigacji tej z FS’a. Daje to bardzo fajny obraz latania i nawigowania na Phantomie, a także ułatwia wykonywanie działań zbrojnych i bombardowań punktowych. Do znalezienia dokładnie miejsca celu może nam posłużyć Google Map lub doskonały Plan-G, z którego przepiszemy sobie namiary (szerokość i długość geograficzną), bądź zbudujemy trasę po waypoitach.

Jeśli latamy ze zbiornikami zewnętrznymi koniecznie należy używać przełączników do transferów paliwa, tutaj nic nie dzieje się automatycznie, to jeszcze nie te lata – chyba, że przekroczymy cyfrę 300x10 LBS, to włączy nam się transfer rezerwowy w formie alertu i automatycznego pchania paliwa do zbiorników głównych (przy 293x10 LBS dokładnie). Takich smaczków jest tutaj sporo. Działa także oczywiście radiowysokościomierz oraz ustawialny system ostrzegania o niskim pułapie. Anti skid, system tlenowy oraz NWS oraz przyciski testowe. NWS może odblokować / zablokować nam przednie kółko, ale obsłużymy go tylko z poziomu skrótu lub przycisku na joysticku. W realnym F-4 NWS znajduje się na drążku sterowym od strony tablicy przyrządów więc trudno na niego tak po prostu kliknąć. Maszyna wyświetla nam także informację TAS. Wskaźnik ten pokaże nam prędkość lotu przy gruncie. W modelu także działają SAS’y oraz AFCS i stabilizatory lotu (alt hold on/off). Pomoże nam to w dłuższych lotach na pułapie i odciąży nadgarstki ale wpierw lot musimy uspokić. Model da się także trymować.

 

 

Przykłady nocnego oświetlenia kabiny w modelu. Na dwóch pierwszych screenach regulowane oświetlenie czerowne, na tych niższych białe.

F-4E Phantom, chociaż ustępuje pod względem pełnej funkcjonalności w kabinie takim modelom jak F-14 A i B Tomcat z Aerosoft oraz F/A-18E Superbug od VRS to jest i tak świetnie przygotowanym interaktywnym trenażerem dla wirtualnego pilota w zakresie lotu. Jest tutaj co robić i wcale nie jest tego mało, a wiele aspektów wykonano wręcz doskonale. Po około 15h nalotu z pozycji C&D będziemy już raczej czuć się tutaj dość pewnie, ale przypomnijmy, że ambicją autorów jest tutaj finalnie wykonanie wszystkich systemów. To co mamy jednak na tę chwilę i tak wiele uczy i pokazuje, że MV poważnie podszedł do sprawy wykonując model jako zaawansowany zbiór procedur. Jest parę spraw które można by pociągnąć dalej (jak nawet wspomniane tool tipy, czy sam radar), ale nie narzekajmy. W końcu to model typu „for advanced pilot only”. Jest dobrze, a nawet bardzo dobrze patrząc też na to jak wirtualna kabina została wykonana i jak cieszy oko. Tutaj piątka z delikatnym minusem za brak działającego radaru.

Payload, czyli manager konfiguracji już w symulatorze.

Z poziomu Flight Simulator możemy także dostać się tutaj do jedynego panelu 2D jaki oferuje pakiet. Jest to Panel konfiguracyjny dotyczący już podwieszeń i wyposażenia F-4. To właśnie tutaj może my zarządzać podstawianiem klocków, APU, montować dodatkowe oświetlenie itp. Najważniejszą funkcją jest tutaj oczywiście funkcja związana z podwieszeniami. F-4E posiada bardzo bogaty asortyment. Możemy podwiesić pod niego pociski klasy A-A oraz bomby i zasobniki A-G. Bomb mamy do wyboru kilka rodzajów o różnym wagoniarze i w zależności od sposobu ataku na cel i nalotu na niego. Nie zabrakło także koziołkujących po zrzuceniu zbiorników z napalmem i bomb kasetowych typu CBU-87 Rockeye. Pod F-4E możemy także podwiesić do 3 x gun pody z M61. Te to dopiero robiły zawieruchę. W przypadku modeli F-4B piloci często z nimi latali (jeden zasobnik podwieszony pod centralną częścią kadłuba) wraz z Sidewinderami i Sparrow na powietrzne wymiatanie, jako, że te morskie wersje Phantoma nie posiadały na stałe zamontowanego działka. Konfigurator pozwala nam także na podwieszenie zapasowych zbiorników z paliwem. Mamy pojemny zbiornik centralny i dwa podskrzydłowe. Można też tutaj zatankować nasz myśliwiec. Jego waga i liczba litrów paliwa (wyrażana w LBS) zmienia się dynamicznie, co też można obserwować na konfiguratorze podczas lotu (uwaga, należy kliknąć na prawą górną część, gdzie są cyferki by zobaczyć aktualny stan, inaczej nam się nie odświeży – też mogłoby to być opisane w instrukcji). Zbiorniki są odrzucane, uzbrojenie w trybie „emergency” również. Wpłynie to oczywiście na wagę samolotu (warto to śledzić przy lądowaniu zwłaszcza na lotniskowcu). Paliwa możemy także tutaj pozbyć się poprzez „Dump fuel”, chociaż tutaj akurat nie ma żadnego efektu zewnętrznego z tym związanego. W zakresie paliwa jeszcze jedna kwestia – musimy polegać na tym co mamy w naszym samolocie. F-4E nie da się zatankować w powietrzu (niestety), ale to też na tę chwilę. Docelowo opcja tankowania będzie udostępniona. Obecnie jedynie mamy wszelkie animacje z tym związane (otwarcie luku itp.).

 

 

 

Na tę chwilę w takich sytuacjach to możemy sobie najwyżej strzelić  jedynie "focie". Opcja tankowania w powietrzu przydałaby się bardzo. Pozostaje mieć nadzieję, że nie będziemy na nią czekać zbyt długo.

Niemniej jednak na dalekie wyprawy i tak możemy się wybrać. Z dwoma bądź jednym zbiornikiem, nasz lot może sięgnąć spokojnie do 2-3h, a jeśli podwiesimy 3 zbiorniki nawet dłużej. Kluczem tutaj tylko jest zajęcie pułapu na 33 tyś. metrów by spadł nam pobór paliwa i używane jak najmniej dopalacza. Konfigurator informuje nas także o „Drag”, czyli oporze powietrza jakie nasze podwieszenie będzie wywoływało podczas lotu. Inaczej to będzie wyglądać w przypadku czystego samolotu, a inaczej z podwieszonymi 18 bombami Mk.82. To także ma wpływ na spalanie jet fuel oraz prędkość samego lotu. Nie ma co, Milviz się postarał, sprawę także poprawił jeszcze SP1, ale wciąż tutaj jeszcze trwają prace nad tym by owy „drag” stworzyć jak najbardziej realny i uśrednić jego wartości (bo też przecież w realu się zmienia w locie w zależności od gęstości powietrza). Oh, gdyby jeszcze można było tak użyć tego uzbrojenia. Co ciekawe w zasadzie wszystkie przełączniki związane z zarządzaniem uzbrojeniem działają i można nawet uzbrojenie uzbroić, zaświeci nam się wtedy nawet lampka ARM w kabinie.

Samolot w barwach IAF.

Pod względem dźwięków też nie ma co narzekać. MV przygotował je ładnie, dźwięki są przestrzenne o przyzwoitej jakości. Po zamknięciu owiewki nico zostaną wytłumione. Na zewnątrz silniki J79 drą powietrze, najbardziej na dopalaczu. Mamy także szereg mniejszych dźwięków związanych z klikaniem, przestawianiem, pracą hamulców, klap, hydrauliki itp. Na dodatkową pomoc może nam przyjść jeszcze moduł Accu Feel od A2A i można sobie dźwiękowo jeszcze odrzutowiec podrasować (oczywiście idąc w stronę odrzutowca niż GA :).

 

 

 

Dodatkowe efekty. Uruchamianie silników w izraelskim F-4 i naprawdę spora ilość dymu, tak jak w realu. Dalej widać odrzucony zapasowy zbiornik paliwa i efekty związane z dopalaczami. Jeśli ktoś chciałby namacalnie zobaczyć J79 w Polsce, to jest on wystawiony w "Silnikowni" Muzeum Lotnictwa w Krakowie (egzemlarz wymontowany z włoskiego F-104). Na ostatnich screenach wyhamowywanie tuż po wylądowaniu. Spadochron ma także dodatkowe animacje, a jak nie będzie już prędkości to opadnie nam nawet sflaczały na płytę lotniska!

Wrażenia z lotu na F-4E Phantom II są jak najbardziej pozytywne. Trochę trzeba się przyzwyczaić do latania tym ciężkim myśliwcem, jednak ogólnie samolot jako model sprawuje się świetnie. Przy ostrzejszych skrętach lepiej też trochę dopiec tył dopalaczem i utrzymywać kąt natarcia poniżej maksymalnego, inaczej F-4E zacznie nam się zwalać w kierunku ziemi. W maszynie też bardziej usztywniają się stery przy prędkościach powyżej 1 macha, trochę wg. mnie za mocno, bo samolot posiadał systemy przeciwdziałającemu temu, ale ogólnie i tak najczęściej będziemy latać tutaj z prędkościami 0,8-09 Macha. Maksymalną prędkość jaką udało mi się uzyskać to coś ponad 1600 km/h (ale na 25k ft). Phantom mógł lecieć z 2,23 Macha (40k ft), więc jest tutaj jeszcze różnica, ale też jeszcze luz na nabieranie większej prędkości i wysokości przy testach, więc te 2 Machy na pewno przekroczymy. Są to prędkości jednak „marketingowe”, nie wiele dające w lotnictwie (ew. by kogoś „dopaść”), a powodujące olbrzymi wzrost zużycia paliwa i powodujące trudności w sterowaniu samolotem (a w simie nawet dyski SSD mogą nie nadążyć za ładowaniem tekstur gleby ;). Przy startach i lądowniach model F-4E także się prawidłowo zachowuje, może też przepaść, wpaść nam w płytki korek. Trudnością i treningiem trzeba kierować się przy lądowaniu na lotniskowcu. FM także uwzględnia nam tutaj także starty i nawet ciężko obładowani (ale nie powyżej 58 000 LBS w Totalu) wystartujemy na misję z lotniskowca. F-4E był też jednym z najzwrotniejszych typów Phantoma. Na lot także wpływa to co podwiesimy pod nasz myśliwiec, ale o tym już była mowa akapit wyżej. Tutaj możemy spodziewać się jeszcze pewnych usprawnień. Pułap praktyczny dla F-4 wynosił 60k stóp do 40k dojdziemy bez większych problemów, powyżej to już mamy wysokości rekordowe i niestety trzeba już ciąć na dopalaczu, co wpłynie negatywnie na ekonomikę. Nad modelem lotu pracował Bernt Stolle, który ma olbrzymie doświadczenie w budowaniu FM’ów dla dodatków w symulatorze. Za FM też piąteczka, czuć siłę Phantoma!

Naturalny obszar działania dla morskiej wersji Phantomów.

Gdzie latać? Scenariuszy może być naprawdę sporo i nudzić się na pewno nie będziemy. F-4E były wykorzystywane przez wiele krajów, w różnych teatrach działań i warunkach atmosferycznych. Można latać nad Stanami, w Europie, na bliskim wschodzie, nad Wietnamem, oraz z wysp japońskich. Mogą to być lądy… ale i Oceany startując z lotniskowców (polecam oczywiście dodawanie jednostek za pomocą AI Carriers, albo jeszcze lepiej bezpośrednio z TacPacka lub FSX@War). Lotniskowców z tego okresu (darmowe) mamy kilka, do tego posiadają nawet Phantomy na swoim pokładzie (jak np. lotniskowce USS Kity Hawk, USS Constellation oraz USS Midway). Można także posłużyć się płatnymi Addonami w postaci USS Enterprice lub USS Kitty Hawk od pakietu z AS F-14, ale tutaj już będziemy operować wśród F-18 i F-14. Taki lot (po wylądowaniu, wyłączeniu awioniki i na pauzie) możemy zasejwować i potem sobie ładujemy lotniskowiec, odznaczamy pauzę i już stoimy na pokładzie lotniskowca (oczywiście lotniskowiec wcześniej sejwując musi też stać, a nie płynąć). Wspaniałym dodatkiem pod Phantoma II jest oczywiście cały projekt Wietnam War Project (jak ktoś nie zna KLIK). Dodatek jest przeznaczony dla FSX, jest darmowy, ale też wymaga nieco wiedzy na temat instalacji addonów do scenerii FSX’a ponieważ jest tutaj nieco zabawy z pliczkami. Do tego mamy także na innych stronach „misje” pod ten projekt. Polegają one na wirtualnych bombardowaniach umocnień, torów kolejowych i stacji pociągów, walki z SAM’ami, atakowaniu mostów, odnajdywaniu zestrzelonych pilotów F-105 itp. Sceneria dokłada nam także FLAK nad północno wietnamskimi miastami, lotniskami itp.

Zabawy tutaj jest co nie miara i w zasadzie to wystarczy na wielogodzinne loty na F-4E lub J „udającego” wersję B, C lub D (przykład tras z baz morskich oraz lądowych na obrazku po lewo). Co do omawianych celów – doskonale tutaj sprawdza nam się właśnie system z INS. Często cele misji są podane jako po prostu współrzędne geograficzne. Nie sposób zatem je znaleźć tak po prostu, tym bardziej, że czasem mogą być oznakowane małym dymkiem FAC. INS sprawdza się w takiej roli wyśmienicie i doprowadza nas bezpośrednio nad cel lub w jego bliskie pobliże (a startujemy przeważnie z Tajlandii). Klimat niesamowity, do tego jakby jeszcze można było tankować w powietrzu, a do tego jakby działało uzbrojenie. Wiele ze wspomnianych scenerii posiada już podpalone obiekty, a do tego AAA w nas pruje (chociaż to tylko animacje bez efektów ale naprowadza się na nas). Klimat jednak tutaj jest (jeszcze jak się doda muzykę z danego okresu w tle np. z jakiegoś radia internetowego!) i po zapoznaniu się z F-4E tak by  bezproblemowo latać i z niego korzystać - takie misje pasują tutaj jak ulał w historycznie odtwarzanych lotach w FSX. Sprawa jest o tyle fajna, że dodatki te są zrobione przez „graczy dla graczy” i nie trzeba za nie płacić (ew. „donate” jak ktoś  chce). To samo można także robić z lotniskowców ustawionych historycznie na tak zwanym Yankee Station. Zabawy tutaj co nie miara. O ile w lotach z uzbrojeniem Air to Ground sobie jako tako poradzimy za sprawą systemu naprowadzania, to nieco gorzej jest z lotami na przechwycenie. Tutaj nam radar nie zadziała, więc co najwyżej można latać i kierować się wzrokowo (np. nakierowywać się na smugi kondensacyjne) bądź poszukać sobie jakiegoś radaru na ruch AI w postaci panelu 2D. Taki darmowy sposób na naprowadzanie jest opisany chociażby TUTAJ. Zabawy ogólnie zatem z Phantomem jest naprawdę sporo, a to i tak tylko część tego, co finalnie będzie produkt nam przecież oferował.

 

 

Phantom w akcji nad Wietnamem. Czy czujesz zapach tego dymu, może być o poranku...

No właśnie. Co z przyszłością dodatku? Milviz ogłosił, że faza płatnej bety została zakończona. Po wydaniu SP1 (08.2015) faktycznie mamy już prawie w 100% pełnowartościowy produkt reprezentujący wysoki standard (więc ja bym tutaj tę zapowiedź o wydaniu finalnej wersji przesunął o miesiąc ponieważ nowy build wraz z SP1 wyszedł właśnie na początku sierpnia). Większość błędów została wyeliminowana, a dodatkowo model został wzbogacony o nowe cechy. Zrozumiały jest także fakt, że nie zabrano się jednak za obsługę uzbrojenia i ich systemów w F-4E skoro to i tak będzie. MV przewiduje bowiem wydanie rozszerzenia (płatnego) wnoszącego nam właśnie zarządzanie uzbrojeniem do walki powietrze-powietrze oraz powietrze-ziemia, do tego działający radar i system ostrzegający o opromieniowaniu. To ma już to być zgodne i kompatybilne z TacPackiem. Na ten expansion pack jeszcze jednak nam przyjdzie nieco poczekać, ale raczej powinien pojawić się jeszcze w tym roku. W tej kwestii Milviz współpracuje z SWS, który zajmuje się wersją F-4B do FSX i P3D (premiera może jeszcze w 2015 roku, ale dokładnych danych tutaj brak). Oba modele będą opierały się na tym samym kodzie w tym zakresie. Dobry pomysł i co „dwie głowy to nie jedna”. Możemy się zatem spodziewać tutaj jeszcze wyższego poziomu realizmu, a uzbrojenie F-4 jest dość bogate. MV tutaj poszedł może jedynie co to w nieco rozwlekłość tematu. Przykładem może być tutaj F-14 A i B od Aerosoftu, który od razu zaoferował nam wszystko za jednym zamachem w świetnej cenie jak na tak bogaty pakiet (oceniam to jako model wzorcowy, a całe działanie ze strony osób współpracujących z AS nad modelem za doskonałą taktykę – Aerosoft to w końcu tutaj tylko wydawca i dystrybutor). Za dodatek dla F-4E będzie nam pewnie jeszcze zapłacić, ale to też kolejna praca, więc jak będzie to w rozsądnej cenie to czemu nie? Kolejną sprawą jaką ma się zadziać jest umożliwienie tankowania w locie. To może być związane też z pakietem z TacPackiem ale nie musi. Możliwe, że MV nawet wprowadzi tutaj swój tankowiec z dodatkowymi funkcjami, jeśli nie to będziemy korzystać z tego z TacPacka, lub dowolnego modelu, którego sobie pod TacPacka podepniemy. To by się przydało i to bardzo, bo standardem jest przy tego typu samolotach i misjach tankowanie w początkowej fazie misji by maksymalnie wydłużyć lot i zasięg samolotu. W czasie wojny w Wietnamie prawie non stop operowały „dojne krowy” w danych sektorach by piloci zawsze wiedzieli gdzie można dossać się do cycka, zresztą po dziś dzień jest podobnie. 

Jeszcze nie TacPack, jeszcze....

Kolejne zmiany mogą dotyczyć wersji J oraz S. Oba modele mogą dalej być rozwijane już nawet jako osobne modele do operacji morskich. Kto wie, może nawet i wzbogacą pakiet o swój lotniskowiec. MV tutaj też planuje dalszy rozwój i modele nawet z czasem mogą się doczekać zmian w kabinie. Podstawowym pakietem jednak jest tutaj przypomnimy wersja F-4E i za nią ma iść najwyższy stopień realizmu. Na to wszystko jeszcze może przyjść nam nieco poczekać, ale na pewno będzie to bliżej niż dalej. Fajnie, że MV dalej będzie rozwijał swojego Phantoma. Model też (to już nawet za chwilę) będzie miał wniesione poprawki dla trybu Multi. Obecnie można zająć dwa miejsca i dzielić się kabiną, ale systemy nie są ze sobą zsynchronizowane. Ma to wnieść SP2. TacPack do tego umożliwi zarządzanie i walkę również w trybie online. Jeszcze będzie tutaj się działo! Trzymamy kciuki!

 

Nad Hanoi - FLAK, FLAK, FLAK oraz powrót z misji.

Jest jeszcze jedna sprawa na którą należy zwrócić uwagę, a która stanowi olbrzymi plus dodatku. Pomimo bowiem, że to model współczesnego jeta, a do tego skomplikowanego w swoich systemach i o dość rozbudowanej bryle – to model na zewnątrz jak i wewnątrz pod względem płynności zachowuje się bardzo dobrze. Na widokach zewnętrznych mam tutaj (blokada na 60 fps) 58-59 fps, w zasadzie stałe, w kabinie po 40-45 na lotnisku i w locie znów 59. Spadki może ew. powodować pojawijaca się myszka (kursor) na ekranie. Czasem tak jest, że w zaawansowanych dodatkach jak wywołamy kursor to fps’y nam lecą. Tutaj ma to miejsce i w VC spadają do poziomu powiedzmy 30-35, czyli o jakieś 15-20%. Nie jest to dużo i dalej mamy akceptowalny poziom klatek na sekundę. W FSX po 5 sekundach kursor sam znika i FPS’y wrócą nam do poprzedniego bardzo dobrego poziomu (możliwe, że osoby z zablokowanym poziomem na wysokości 30 fps nawet tego nie zauważą). Nieco FPS’ów może zabrać nam dym unoszący się za silnikami J79 jak stoimy na lotnisku i obracamy widok do tyłu (external view). W locie nie ma spadków. Optymalizację oceniam na bardzo wysokim poziomie przy takiej szczegółowości. Prawie cały czas mamy poziom fps pod kurek i nie ma tutaj na co narzekać. Pozwala to cieszyć się w pełni modelem i nie narzekać na jego działanie (model ma także niezłe opinie pod tym względem u posiadaczy słabszych sprzętów). Co ważne – MV udało się tego dokonać przy złożonym i skomplikowanym modelu. Czasem twórcy (jak np. od Just Flight i Tornado GR.1) tłumaczą się ze swoich miernych fps, że no model złożony i zaawansowany i takie tam farmazony jak dwie kabiny. Można? Można! MV znalazł środek pomiędzy doskonale wyglądającym modelem na zewnątrz i wewnątrz (przy do tego dwóch odwzorowanych kabinach!), a wysoką płynnością obrazu na naszych PC. Pamiętajmy tylko, że model jest kompatybilny z Windows Vista oraz 7. Po więcej informcji zapraszam na Forum Milviz (po zakupie modelu mamy także dostęp do ukrytej częsci na Forum - Supportu, gdzie nasze pytanie nie pozostanie bez odpowiedzi).

 

 

Czas na podsumowanie pakietu z wersją F-4E. Na screenie na dole dobrze widać otwarty luk działka M61A1 w modelu oraz złożone skrzydła w wersji "J" Phantoma obok.

No cuż. Czas na finisz i tak w tym przydługawamy tekście. Model na pewno oferuje sporo, chociaż nie wszystko jeszcze działa. MV idzie jednak dobrą drogą i w zasadzie jedyne co można tutaj zarzucić, to ewentualny podział na te części – teraz model, potem nowe cechy i potem TacPack, ale spokojnie. Co się odwlecze to nie uciecze, a też F-4E od MV na tę chwilę tyle oferuje, że jest co robić i tak i można do tego sobie robić ciekawe „scenariusze” samych lotów. F-4 Phantom to kawał interesującej historii oraz jeden z największych symboli amerykańskiego lotnictwa USAF, US Navy i Marines. To także symbol wielu krajów, które Phantomy używały jako sprawdzony w konfliktach zbrojnych samolot myśliwsko bombowy. Milviz ze swoim F-4E odwalił co by nie było kawał niezłej roboty, chociaż prace trwały i trwały i był nawet moment, że wydawało się, że zapomniano o tym, że F-4 od MV jest nieukończony i że ludzie kiedyś zapłacili już za swoją betę. Drugi kwartał 2015 jednak to zmienił i bardzo dobrze, że prace zostały przyspieszone. Pakiet z F-4E, J i S pokazuje, że Milviz ma się dalej bardzo dobrze. Szkoda, tylko że chłopaki nie dbają tak o instrukcje do swoich produktów. Modele raz że są fajne, sporo oferują, często wymagają czegoś dodatkowego lub znacznie większej wiedzy, a musimy do tego dochodzić sami bądź śledząc, czy zadając pytania na Forach o symulacji lotniczej. Tak nie powinno być. Dobry produkt powinien mieć także bardzo zrobioną instrukcję, tak by się wgryźć w model w miarę płynnie i uniknąć niepotrzebnych stresów związanych, że coś mi nie działa, albo jak to zrobić, albo czy to zostało wymodelowane czy nie. Na szczęście tutaj pakiet to rekompensuje, ale jakbym miał ocenić model tutaj po manualu to nie sądzę, że bym się nim zainteresował. Instrukcja tu to jakieś 1/5 tego co model w rzeczywistości oferuje. Reszta za to wygląda bardzo dobrze. Jest parę spraw, które mogłyby być jeszcze poprawione (i pewnie będą) ale to już drobnica wśród drobnych spraw, więc w zupełności ujdzie tak jak jest. Bonus w punktach też, za fakt, że to legenda nieba - Phantom. Wielbiciele tej maszyny nie powinni być niezadowoleni. MV stanął na wysokości zadania i w sierpni tego roku wypuścił należytą wersję F-4E. Śmiało można go polecić, a sam model i cały pakiet oceniam wysoko. Jeśli dojdzie jeszcze to co Milviz obiecuje będzie to poziom modelu na spokojnie „ponad standard”.  Traktujmy zatem ten tekst jako część pierwszą pełnego opisu (jak wyjdzie TacPack itp. pojawi się w serwisie część druga recenzji dot. F-4 od MV). Dziś dajemy zestawowi od Military Visualization w sumie piąteczkę, może nawet byłoby i lepiej, ale za instrukcję to nawet powinno polecieć i oczko w dół. Pomimo tego to kawał naprawdę dobrej roboty przy obecnej wersji i świetna optymalizacja całego zestawu, brawa dla producenta i czekamy oczywiście na więcej!

 

Pozdrawiam, YoYo, 14.08.15

obrazek

Click! Polityka oceny w serwisie YoYosims

Oficjalna strona wydawcy modelu dla FSX oraz P3D:

http://milviz.com/flight/


Komputer testowy:

  • procesor- Intel Core i7 4770k (Socket 1150) 4.30 Ghz (OC)
  • grafika-  Palit GeForce GTX 980Ti Super Jetstream, 6Gb DDR5
  • płyta główna- Gigabyte Z87X-UD3H (chipset Intel Z87)
  • pamięć- 4x2GB=8Gb (2x Dual Channel PC3-10666, DDR3 1600Mhz OC) Patriot Viper II Sector5
  • dźwięk- Creative Sound Blaster X-Fi Extreme Music + głośniki Logitech 5.1 model X-530
  • dyski- Samsung 840Evo SSD 500Gb, OCZ Vertex II SSD 180Gb, Crucial MX200 SSD 500Gb , Samsung 830 SSD 260Gb, Intel 330 Series SSD 240Gb, Seagate ST1000DM003 1TB SATAIII 7200RPM.
  • system- Windows 7 PL 64Bit Home Premium Edition
  • TrackIR 5 (6DOF)
  • joystick: Thrustmaster Warthog, Logitech Force Feedback 3D Pro
  • wolant: Pro Flight Yoke System Saitek
  • pozostałe kontrolery: Saitek X45+Throtlle Quadrant CH Products, Saitek Pro Flight Combat Rudder Pedals,
  • moduły panelowe: Go Flight GF-P8, Saitek Pro Flight Radio Panel, Saitek Pro Flight Switch Panel, Saitek Pro Flight Multi Panel, X-Keys Stick, Saitek Instrumentals Panels
  • peryferia (gaming): słuchawki Logitech G930, klawiatura Logitech G15, myszka R.A.T.5
Firma: 
Software: 
czw., 13/08/2015 - 21:09 -- YoYo

aerosoft.jpg capitan_sim.jpg  pilots.jpg

   

Partnerzy serwisu