- Bell X-1A w trzech wariantach: USAF pomarańczowy, USAF w kolorze naturalnego aluminium i NACA biały
- Bell X-1B: USAF-NACA w kolorze naturalnego aluminium
- Bell X-1C: USAF w kolorze naturalnego aluminium
- Bell X-1D: USAF w kolorze naturalnego aluminium
Do tego otrzymujemy model AI specjalnie zmodyfikowanego superbombowca B-29, nosiciela X-1. Model ten jest do wybrania wraz z jednym z modeli:
- Bell X-1D
- Bell X-1A
Oprócz modeli samolotów i instrukcji otrzymujemy także kilka zapisanych lotów. Są to loty historyczne, z historycznymi datami, a także warunkami pogodowymi. Mamy starty z ziemi, ale i również z powietrza, łącznie z zapisanym modelem w locie B-29 Superforteca. Wszystko dzieje się w okolicach bazy Edwards i wyschniętego słonego jeziora Rogers Dry Lake.
Model pochodzący z blue printów, czyli X-1C
Jak widać jest w czym wybierać. Jest to prawie cały przekrój maszyn związanych z projektem X-1 drugiej generacji. Jeden z modeli jest fikcyjny, ale nie do końca. Otóż X-1C wyposażony w dodatkowe stateczniki, które miały bardziej ustabilizować maszynę w locie, a także wyposażenie w postaci karabinu maszynowego (badanie zachowania się pocisków przy wysokich prędkościach lotu), także autopilot Sperry, nigdy nie powstał fizycznie. Samolot jedynie zaprojektowano, ale później porzucono już w związku z opracowywaniem kolejnego samolotu tajemniczej serii X. Jest to zatem jedynie ukłon w stronę blue printów, nie rzeczywistej maszyny. Osobiście brak mi tutaj jednak jedynego modelu, mianowicie X-1-1. Czyli, pierwszej, charakterystycznej serii X-1. Pomarańczowego pocisku Yeagera. Wytłumaczenie jest takie zapewne, że wiązałoby się to z opracowaniem modelu praktycznie od nowa. W środku X-1-1 wyglądał zupełnie inaczej, niż druga generacja X-1. W tym przypadku kabiny niewiele się różnią między sobą, zatem faktycznie potrzebują tylko drobnych zmian w środku i na zewnątrz oraz różnych tekstur zewnętrznych. Trochę szkoda, że Xtreme nie poszło może szerzej opracowując już całą serię, ale i zarazem historię "iksa pierwszego", nawet jeśli miałoby być to parę dolców drożej. Zawsze w końcu, nie ma tutaj konkurencji i byłby to zawsze (a przynajmniej do tej pory) pierwszy wybór dla kogoś kto chciałby pofruwać na pocisku ze skrzydłami. Niestety nie ma także w sieci nic w tym temacie ze starszym X-1 "Wspaniała Glennie". Istnieje jeden model pomarańczowego Bella do FS2004 oraz FSX (jako update tamtego), ale lepiej patrzeć na niego przez palce i to dość grube, jak na przykład takiego Elwooda. Z drugiej strony X-1 SG jest również słynną serią, która ma na swoim koncie przekroczenie 2 machów, a także rekordy wysokości i na pewno ma jedną cechę lepszą niż ten stary X-1 - bardziej przypomina samolot.
Wybrane modele z pakietu. Pomarańczowy X-1A, nosiciel B-29 przed zrzutem, oraz dwa screeny X-1D. W locie i na ziemi.
External. Może mało kto wie, ale model (przynajmniej część 3D) w cale nie opracowywał Xtreme. To nie jest jakiś modelarz, czy też grupa modelarzy, którzy tylko kryją się pod tą marką. Otóż model został opracowany przez Milviz. Tak, tak. Ten sam od omawianych u nas np. UH-1 czy T-38 Talon. Ostatnio który wydał F-15E. Znamy już zatem winowajcę :), ale także to może świadczyć o jakości modelu i jego tekstur. Milviz pod względem bowiem 3D jest na pewno partnerem godnym zaufania. Modele z pod tej marki charakteryzują się świetnym modelowaniem bryły, a i tekstury wiele nie pozostawiają do życzenia. Zresztą port folio Milviz'a jest naprawdę bardzo bogate. Wystarczy przejść na stronę oficjalną, a także Forum.
W przypadku otwarcia osłony kabiny, a także wyłączenia systemów pojawiają się przy burtach drabinki. Należy zwrócić uwagę także na dokładnie wykonanego pilota (po uruchomieniu pojawi mu się maska tlenowa na twarzy).
W tym przypadku także Milviz ma czym się pochwalić. Wszystkie modele na zewnątrz wyglądają bardzo dobrze. Ładne załamania krzywych, bump mapping, ładnie zrobione półmatowe kanały alpha. Wszystkie tekstur zewnętrze też pierwsza klasa. Malowania mają wiele przybrudzeń, zarysowań. Pomarańcz na jednym z X-1 też jest ok. Nie jest przesadzona jego jaskrawość. Model posiada wszystkie właściwe elementy animowane jak klapy, lotki, stery, chowane podwozie i obracane koła, które przy zablokowaniu hamulcy także się blokują. Samolot nie posiada czegoś takiego jak hamulec aerodynamiczny. Podczas lotu hamujemy kadłubem. Z animowanych rzeczy otwierana jest także osłona kabiny, a także wtedy pojawią się po obu burtach na zewnątrz maszyny drabinki. Samolot nie posiadał żadnego oświetlenia na zewnątrz. Na pochwałę także zasługują tekstury w okolicach zbiornika LOX. Chłodzenie bowiem i w realu było widać na konstrukcji X-1 SG. Tutaj jest tak samo. Oczywiście sam model zewnętrzny to nie tylko bryła, to także efekty. Efekty zrobione tutaj bardzo ładnie. To znaczy, przy uruchomieniu silników i wywarzeniu ciśnień z rur z tyłu leci nam dym. Przy zbiornikach ciekłego, chłodzone tlenu unosi się delikatna mgiełka świadcząca o parowaniu powierzchni. Przy otwarciu wszystkich komór spalania, pojawia się żółte ostre światło wydobywające się z każdego z silników (nie ma tutaj stopniowania ciągu wiec efekt albo po prostu jest albo go nie ma). Maszyna w locie także zostawia za sobą szeroki biały pas kreślący dokładnie swój lot. Ogólnie, gra muzyka i wszystko to wygląda perełkowo.
B-29 jako nosiciel w pakiecie, to kolejny model od Xtreme.
Oprócz tego nie zapomnijmy o jeszcze jednym modelu w zestawie, mianowicie B-29. Model nie jest oczywiście już tak dokładny. Jest to bowiem jedynie model AI, nasz nosiciel. Mamy tutaj wykonaną komorę wraz z użebrowaniem, widać kawałek kabiny Superfortecy. Na zewnątrz jest trochę uproszczeń, ale nie ma żadnej tragedii. Model posiada miłe dla oka tekstury. Silniki pozostawiają za sobą wyraźny ślad. Trzeba też dodać, że bardzo fajnie, że Xtreme pokusiło się o ten model i taki sposób odwzorowania startów X-1. W przypadku wcześniejszej produkcji "X" od Xtreme mieliśmy do czynienia z samym X-15, bez modelu nosiciela. W tamtym przypadku powinien być to B-52. Na pewno bardzo urealnia to zabawę, a do tego powoduje, że nie znajdujemy się na pauzie gdzieś wysoko na pułapie i mamy hasło "staruj brachu, na co czekasz!" w słuchawkach. Warto też zwrócić uwagę, że B-29 posiada też pewien weathering, teksturki zatem nie są złe. Patrząc na B-29 na widoku zewnętrzny, aż chciałoby się taki model do FSX, może trochę w świeższym wykonaniu, jako flyable (a ostatnim była konwersja z FS2004 od Shockwave Productions, czyli naprawdę dość dawno...). Model B-29 został nazwany "light version" ponieważ ma generować dużo klatek w FS'ie.
Fazy zrzutu z Boeing'a B-29. Możne być to także lot ślizgowy, bez włączania silnika.
Interior. Jeśli chodzi o kabinę, mamy dostępny tylko wirtualny kokpit (VC). Brak tutaj paneli 2D, ew. jak ktoś ma potrzebę może sobie włączyć panel 2D z defaultowym GPS'em.
Kabin mamy trzy. Jeden zestaw dotyczy modelu X-1D oraz X-1A, nieco inny rozkład przyrządów mamy w modelu X-1B. Trzecią wersję wirtualnej kabiny mamy w fikcyjnym modelu X-1C wraz z nieco fikcyjną funkcjonalnością kabiny (autopilot oraz obsługa karabinu), ale za to jak najbardziej elementy te są historyczne. Rozkład przyrządów w porównaniu ze zdjęciami z reala wygląda naprawę nieźle. Mamy wszystko odwzorowane w 100%, a nawet więcej (magiczne przyciski). Jakość wymodelowania kabiny jest bardzo przyzwoita, zadbano o wiele szczegółów, łącznie z faktem, że niektóre elementy nie są widoczne, a jednak je wymodelowano (jak np. sekcję za panelem głównym z budzikami). Teksturki są także pierwszej klasy. Posiadają cieniowania, przybrudzenia, zadrapania.
Kolejno wnętrza kabin w X-1D, X-1C oraz X-1B
Jak na model, który powstał ponad 3 lata temu trzeba przyznać, że kabiny prezentują się bardzo ładnie i ciężko coś im zarzucić. Również zadbano o efekt oszklenia, czyli refleksy na owiewce od środka. Jedyna rzecz, która może mi się nie podoba, to tekstury na samym ożebrowaniu osłony kabiny od wewnątrz. Możliwe, że tak w ogóle brak tam tekstur. Niby miał być srebrny, ale ten element pozbawiony jest jakichkolwiek przybrudzeń, zadrapań itp. Odbiega od reszty standardu wnętrza. Do tego jest dość jasnym elementem, co powoduje pewne wrażenie nienaturalności vs pozostałe elementy w VC. Sama funkcjonalność kabiny za to bardzo znacznie odbiega od tych znanych ze standardowych maszyn. Nie ma tutaj nawet kompasu. Głównie wszystkie zegary dotyczą zarządzania całym silnikiem, kontrolą jego parametrów, kontrolą ilości płynów, a także ciśnienia w różnych elementach. Ze standardowych wskaźników mamy jedynie wysokość, prędkość IAS oraz wyrażoną w Machach. Koniec standardowych budzików :). Jest także spora ilość przełączników (AZS). Wszystko także jest funkcjonalne, to znaczy, że nawet jeśli teoretycznie model czegoś nie odwzorowuje (np. wentylacja kabiny), to AZS jest aktywny i można wybrać tryb pracy klimatyzowania wnętrza kabiny.
Chociaż X-1 były użytkowane tylko w dzień i nie posiadały oświetlenia kabiny pilota to model posiada pewne tu ułatwienie, można bowiem włączyć małe oświetlenie po bokach kabiny. Efekt jest bardzo delikatny.
Same zegary są wykonane wzorowo. W pełni 3D z szybką, po której mile biegają refleksy świetlne. Z funkcjonalności kabiny i rzeczy ekstra, można dodać, że sama osłona kabiny jest odrzucana i jest na to animacja. Z bugów w kabinie, jest jeden i to bardzo poważny. Nie wiem, jak ktoś nie mógł tego nie zauważyć przez tyle lat (bo nie wydano patcha na to do tej pory). Otóż orczyk... a dokładnie jego animacja działa na odwrót. To znaczy, wychylenie steru kierunku w prawo jest równoznaczne kopaniu orczyka też w prawo. Tutaj jest tak, że musimy „prostować” lewą nogę. Niezłe przeoczenie. Na szczęście to tylko, źle zrobiona animacja, na externalu jest już okej, a także wpływ na model lotu też jest jak należy. Gafa jednak taka, że aż autor powinien zrobić się czerwony ze wstydu.
Jeden z widoków przenosi nas na centralną konsolę dolną. Na drugim screenie widać wyraźnie odcinającą sie jakość ożebrowania osłony kabiny vs. reszta VC.
Wspomniane był także "magiczne przyciski". Co to takiego? Model ogólnie można uznać, za dość hardcorowy, jednak jest parę ułatwień. Przede wszystkim Ctrl+E nie działa. X-1 po prostu używa zaawansowanego programowania do sterowania wszystkimi systemami. Wydawca jednak umieścił w kabinie magiczny, czerwony przycisk, który po wciśnięciu przeprowadzi nam w samolocie sam całą check listę, a do tego odpali wszystkie cztery komory silnika. To dla tych, którzy nie chcą wszystkiego włączać samemu. Kolejnym ułatwieniem są 3 kolejne małe przyciski, które „zatankują” nam we wszystkie płyny zbiorniki w samolocie. Czyli zadziała to jak uzupełnienie paliwa do 100% (alkohol etylowy, LOX, H2O2). Uwaga: skończenie się któregoś spowoduje zaprzestanie pracy silnika, jest to też dodatkowy bajer, bo do lotu nie używa model wyłącznie Fuel. To tak na wszelki wypadek, jeśli ktoś chciałby zamienić X-1 w jakiegoś linera, krążącego po dłuższych trasach ;). Wreszcie mamy też przycisk Reload. Który zresetuje nam maszynę (czyli znów płyny, a także usunie awarie itp.). Ostatnim ułatwieniem jest podmiana niektórych zegarów, już na te ze wskaźnikami kursu, ułatwiającymi nawigację. Osobiście z pomysłu nie korzystam (chyba, że po wylądowaniu – wtedy warto dać reload + zatankowanie), bo wolę latać i bawić się w takie dodatki wg procedur historycznych, ale opcja jest ciekawa i jeśli ktoś chciałby wykonywać dłuższe skoki, może skorzystać z tych ułatwień. Całość jednak jest wkomponowana w kabinę, tak, że dalej ona wygląda historycznie i nie mamy tutaj jakiś dziwnych ikonek rodem z XXI wieku. Sama check lista jest dość długa. O wiele lepiej także wykonywać ją manualnie. Można uzyskać lepsze wyskalowanie wszystkiego, bo automat, np. ciśnienia w zbiornikach nam śrubuje za wysoko (z takimi się nie latało). Ew. przycisk automatu może posłużyć nam jeśli startujemy z nosiciela. Wtedy nie ma zbyt wiele czasu na zastanawianie się i tutaj lepiej pójść w stronę tego ułatwienia. Niestety po jakimś, w miarę krótkim czasie, B-29 zacznie nam pikować (to tylko właściwie efekt) jako, że nie możemy niezależnie sterować dwiema maszynami w FSX, chociaż dziwi mnie nieco fakt, że tego nie zrobiono jako standardowa misja, a jedynie save. Podejrzewam, że jako misja, byłoby więcej możliwości zapanowania właściwego nad materią zrzutu X-1 z B-29. W kabinie także, by uzupełnić niektóre zbiorniki musimy klikać na wskaźnik jego zawartości.
Flight model. FS nie nadaje się za bardzo do wysokich lotów. Można było tego doświadczyć już bawiąc się Space Shuttle od Captain Sim. W przypadku X-1 oczywiście operujemy znacznie niżej, więc nie do końca tutaj jest co porównywać, bo do tej wysokości (30 km) możemy jeszcze lecieć balistycznie w FSX, jednak już czuć różnice. Zwłaszcza jeśli coś się dzieje i chcemy pokozaczyć. Do 20 km, za to jest znośnie, chociaż już tak powyżej 17.000 metrów w FSX pojawia się to mocno rozrzedzone powietrze. Z jednej strony, wcale to może nie jest źle, ponieważ pokazuje, że powyżej pewnego pułapu jest po prostu o wiele trudniej i tyle (jak w realu). Zanim jednak tam się wzbijemy najpierw ziemia. Już po odpaleniu silników (najpierw pierwsza komora), zaczynamy kołować i przyspieszać coraz bardziej, potem druga komora, jak ktoś chce może być i trzecia. X-1 zaczyna nabierać prędkości coraz szybciej. Lekkie ściągnięcie drążka i już mamy prawie pionowy lot w górę. Teraz warto zaprząc do pracy czwartą komorę. Wow. To jest to. Chmury przesuwają się niesamowicie szybko.
Ku niebu! Szybciej i wyżej!
Po paru sekundach wyskakujemy już ponad nie. Słońce razi. Wskazówka wysokości zatacza szybkie koła w stronę wskazówek działającego zegara. Wrażenie jest niesamowite i ten huk silników z tyłu. Po kolejnych paru sekundach mijamy już próg standardowych operacji pasażerskich liniowców - 10000 metrów i 33000 stóp. Lecimy dalej, nie... gnamy dalej. Jeśli prędkość zaczyna spadać, możemy przejść w bardziej płytkie wznoszenie, tak by trzymać prędkość koło jednego macha. Warto też później ew. wyłączyć ze dwie albo i trzy komory. W ten sposób zaoszczędzimy paliwo, a i tak będziemy się wznosić z niezłą prędkością lotu, zwłaszcza jeśli będziemy startować z powietrza, a będziemy mieli większy dystans do pokonania.
X-1 podczas dzielenia nieba na części.
Zbiorniki X-1 SG nie pozwalają na jakiś szczególnie długi lot. Jest to około 5 minut, chociaż, to i tak progress w stosunku do X-1-1, który mógł lecieć na włączonym silniku około 2 minut. Te parę minut pozwoli nam się jednak wzbić na "jedyne" 90.000 stóp i jeszcze nabrać prędkości w linii prostej. W ten sposób możemy z Edwards bez większych problemów tak naprawdę dolecieć do Los Angeles, zakręcić nad Pacyfikiem i potem jeszcze trochę w stronę Edwards, a później już tylko lotem ślizgowym bezpiecznie poszybować do mamuśki B-29 na dole i słodkiej Glennie. Z tego pułapu można nawet śmiało wykonać odpowiedni manewr by podejść pod wiatr i ustawić się spokojnie w osi pasa. Trzeba tylko kontrolować prędkość lotu i nie złapać stalla, z niego w przypadku tego modelu nie jest łatwo wyjść, ale jest to możliwe.
2,5 Macha na budziku. Model trzyma ładnie swoje osiągi rzeczywistego samolotu, czy to prędkości, czy pułapu. Został nieźle wyskalowany.
Tutaj można rozróżnić dwa przypadki. Jeśli bowiem złapiemy przeciągnięcie na górze, czyli coś między 70-90 tyś metrów, stall będzie wyglądać bardzo dziwnie i nienaturalnie. Może nawet nami podrzucać (!) o kilkadziesiąt metrów do góry, niestety to kwestie FSX i tego, że za dobrze nie symuluje już lotów w wyższych partiach atmosfery zwłaszcza przy braku symulacji silnika rakietowego (model jest tak zaprogramowany, że wykorzystuje w FSX ciąg samolotu odrzutowego, a także dodaje przyspieszenie od włączonego silnika rakietowego, oznacza, to, że przepustnicę musimy mieć otwartą jednak maksymalnie by dysponować pełną mocą modelu silnika XLR11-RM-5). Natomiast ten przygruntowy stall, jest bardziej opadaniem jak żelazko, bez charakterystycznego korkociągu (niestety). Najlepszym zatem rozwiązaniem jest – latać po prostu właściwie, to znaczy nie przeginać z prędkością przy przeciągnięciach i zwłaszcza na górze mocno baczyć na wskaźnik prędkości IAS. Przy wyższych lotach także należy bardziej delikatnie operować sterownicami, tutaj maszyna zachowuje się nieco bardziej ospale (co nawet się może zgadzać, bo raz, że duża prędkość lotu, dwa rzadsze powietrze - chociaż to nie silnik odrzutowy).
Pierwszy użyty samolot drugiej serii X, czyli X-1D
FM jednak mi się podoba o ile latamy wedle zaleceń panów naukowców z dołu. Lot ślizgowy jest także ok. Z jednej strony czuć, że to już taki bezwładny pocisk ze skrzydłami (i to małymi, więc zapomnijmy o długim szybowaniu), ale z drugiej jeśli mamy pułap i będziemy mogli go zamienić w prędkość przelecimy te około 100 kilometrów jeszcze w powietrzu, aż do lądowania od momentu kiedy silniki same się wyłączą w związku z brakiem w nich cieczy napędowych. Maszyna ma także klapy, które nieco zadziałają jak hamulce, dlatego warto je opuścić w ew. końcowej fazie lotu. Samolotem można ładnie przyziemnić, jeśli zrobimy to za mocno samolot może się rozbić, lub zrobić nam kangura. Sam lot wydaje się jednak w pełni kontrolowany (nie – jeśli zaczniemy przeciągać) i przez to bezpieczny i przewidywalny. Daje wrażenie dość realne, na tyle, na ile można sobie wyobrazić latanie samolotem rakietowym. No, może jedynie powinno trząść jakoś dodatkowo w kabinie, oj przydałyby się takie animacje.
Pora na lądowanie, już bez napędu.
Resume. Marriage Xtreme Prototypes z Milviz mogę ocenić za całkiem dość udany. Pomysł wydania serii ekstremalnych prototypów do FSX jest na pewno czymś niestandardowym i bardzo ciekawym. Daje także fajny przedsmak zdarzeń, które miały miejsce w naszej historii, bardzo zachęca też do zapoznania się z tym tematem bliżej. Doświadczenia z X-1 pozostaje ocenić jako te, które się pamięta i będzie pamiętało jako coś zupełnie innego. Do tego sam model jest wykonany bardzo ładnie, z przyzwoitymi teksturami, niezłym modelem lotu, także "mamuśką", nosicielem B-29. Dźwięki w modelu są odzwierciedleniem tego co widać, czyli też są poprawne wykonane. Podobnie i z FPS, klatkami na sekundę.
Na lewo. Jeśli tematyka ekstremalnych prototypów Cię zaciekawiła, warto obejrzeć film z 1983 roku "The Right Stuff", o polskim tłumaczeniu "Pierwszy krok w kosmos". Film opowiada o eksperymentach z serią X, w tym X-1, oraz przygotowaniach do lotów Amerykanów w kosmos. Do tego porusza życie pilotów testowych w bazie Murdoc, czyli późniejszym Edwards.
Model generuje blisko 45-50 klatek (z blokadą w FS na 50), czyli prawie maksymalną możliwą ilość. Nie obciąża zbytnio PC. Jedynie zauważyłem, że coś się miele na wysokim pułapie, jeśli mamy włączone dalej silniki, wtedy spadają jakoś do poziomu 32-42, ale to dalej jest spadek, który nie wpływa na wizualne doznania i jest akceptowalny. Możliwe, że to także bardziej wina FS'a, bo jakoś niżej nie było takiego efektu. Fakt, że model może być nieco zasobożerny i wykorzystuje zaawansowane modelowanie 3D ale i programowanie, ale jest dość dobrze wg mnie zoptymalizowany. Produkt też trochę hardcorowy, to znaczy, że można się pobawić tutaj w realne procedury, do tego ma też wykonany model symulowania urządzeń gaśniczych (o tym nie wspominałem bo nie latam z awariami), ale w instrukcji jest to opisane. No i sama wspomniana instrukcja, wykonana po prostu świetnie, mogąca być wzorem dla innych wydawców addonów. Jest parę niedoróbek, ale właściwie sam odważny pomysł wykonania serii prototypów przykrywa to i za to tak naprawdę dostaje dodatkowe aż 0,5 punktu, za odwagę twórców (jeśli kogoś temat nie pociąga, niech odejmie te 0,5 czyli ostatecznie da ocenę 4,5). Warto także dodać, że Xtreme świadczy dobry support, odpisują na maile, wdają się w polemikę. To też ważne, a są firmy, które nawet nie raczą odpisać na zadane pytanie użytkownika. Nieco szkoda, że X-1 SG jest ostatnim modelem ekstremalnych prototypów wydanych przez Xtreme. Od tej pory niestety nic już się nie pojawiło z tego wydawnictwa, a przecież było wiele równie ciekawych konstrukcji. Pomysł nie wystarczył? Model i zabawa w latanie na X-1, jeśli się też spodobał, może stanowić furtkę, do jeszcze ostrzejszych testów i jeszcze ostrzejszego latania, czyli nieco wcześniej wydanego "dziecka" od Xtreme ale historycznie późniejszej maszyny, czyli North American X-15, ale to może historia na kiedy indziej. Na tę chwilę, warto zainteresować się tym modelem maszyny Bell Aircraft Corporation, zwłaszcza, jeśli chciałoby się samemu dotknąć kawałka wielkiej historii lotnictwa w ulubionym symulatorze, która kształtowała kolejne milowe kroki podboju prędkości i pułapu oraz przeżyć przygodę bicia rekordów we własnym wydaniu, nawet, jeśli nasz całkowity lot zająłby nam zaledwie 5 minut działania silnika. Amen.
Pozdrawiam, YoYo
(ps. niektóre screeny w tekście z FSX dodatkowo wyedytowano)
Click! Polityka oceny w serwisie YoYosims
Strona producenta dodatku, tutaj można zakupić model X-1 SG:
http://xtremeprototypes.com/en/
-
procesor- Intel Core i7 930 (Socket 1366) 3.56 Ghz (OC)
-
grafika- Asus Radeon HD 7970 3Gb DDR5
-
płyta główna- Gigabyte GA-EX58-UD3R (chipset Intel X58)
-
pamięć- 4x2GB=8Gb (2x Dual Channel PC3-10666, DDR3 1333Mhz) Patriot Viper II Sector5
-
dźwięk- Creative Sound Blaster X-Fi Extreme Music + głośniki Logitech 5.1 model X-530
-
dyski- Patriot Inferno SSD 60Gb, OCZ Vertex II SSD 180Gb, Corsair Nova 60Gb SSD, Western Digital Caviar GreenPower, 640GB, SATA/300 HDD, 64MB oraz Seagate Barracuda 7200.9 Ultra ATA, 250 Gb HDD
-
system- Windows 7 PL 64Bit Home Premium Edition
-
TrackIR 5 (6DOF)
-
joystick: Thrustmaster Warthog, Logitech Force Feedback 3D Pro
-
wolant: Pro Flight Yoke System Saitek
-
pozostałe kontrolery: Saitek X45+Throtlle Quadrant CH Products, Saitek Pro Flight Combat Rudder Pedals,
-
moduły panelowe: Go Flight GF-P8, Saitek Pro Flight Radio Panel, Saitek Pro Flight Switch Panel, Saitek Pro Flight Multi Panel, X-Keys Stick, Saitek Instrumentals Panels
-
peryferia (gaming): słuchawki Logitech G930, klawiatura Logitech G15, myszka R.A.T.5