Rynek samolotów daleko dystansowych w dzisiejszych czasach ma się równie dobrze co rynek średniaków. Do wyboru są A340, B777, 747 czy A380, ale gdy te dla linii lotniczej mogą być zbyt kosztowne lub po prostu nierentowne, to co wtedy? Można wybrać stare A310, lub wymęczyć pasażerów na B757, ale można też dokonać wyboru pomiędzy dwusilnikowymi szeroko kadłubowcami, jak na przykład Airbus A330 lub Boeing 767. Najczęściej wybór pada na nie już tak nowe, ale sprawdzone 767, czego przykładem jest chociażby LOT, Aerosvit czy inne.
SP-LPF na gdańskim Rębiechowie.
Dotychczas by polatać naprawdę dobrym 767 w FSie wybór ograniczał się do tego od Level-D. Przez spory okres czasu Level-D był zupełnie niezagrożony, ale przyszedł w końcu taki czas, gdzie konkurencja się przebudziła i zaczęła robić to co należy, czyli swoją wersję uznanego w świecie samolotu.
Podobnie jak w przypadku Boeinga 727 ukraińskiego producenta, teraz też samolot wydawany jest modułowo, i możemy wybrać sobie taką wersję, jaka nas interesuje. Jednak B767 CS jest produkcją nową, i jak na razie mamy dostęp do wersji 300, czyli „base package” i krótszej wersji -200. W przygotowaniu jest jeszcze wersja Freighter, AVACS, KC i pasażerska -400, co oznacza, że kupując wszystkie moduły gdy będą już dostępne, możemy mieć naprawdę rewelacyjny zestaw obejmujący lotnictwo pasażerskie, towarowe i wojskowe (niektóre na dzień publikacji recenzji już wydano)! Dodatkowo dochodzi jak zwykle bogata oferta darmowych malowań dodatkowych, co pozwala „ubrać” naszego/naszą 767kę tak jak chcemy – i to jest kolejna ogromna zaleta. Wydaje mi się, że seria 767 może być strzałem w dziesiątkę Captainsima. Szkoda, że jak na razie, nie wiadomo kiedy wszystkie elementy będą dostępne, ale wątpię, by wyrobili się jeszcze w 2009 roku.
Boeing 767-300ER Asiana HL7247 na lotnisku Pudong
Tyle tytułem wstępu. Czas na opis tego, co kosztuje aż/tylko 40 euro. W porównaniu z na przykład PMDG B747 i ceną 80 euro to koszt dodatku CaptainSima wydaje się być jak najbardziej na miejscu. Zresztą, za udanego, ale pozbawionego trójwymiarowego wnętrza Fokkera 100 od Digital Aviation przyjdzie nam zapłacić 34 euro gdy zechcemy go mieć. Wychodzi, że kupno 767-300 CS jest bardzo korzystne, a sam samolot, wart swojej ceny, zwłaszcza, że w najnowszej łatce producent dorzucił za „free” swój radar pogodowy, dzięki czemu można go bez przeszkód włączyć podczas lotu.
Instalator, najnowszy w wersji 1.2, po zarejestrowaniu samolotu od razu błyskawicznie kopiuje wszystkie pliki do właściwych folderów i jak w przypadku innych produktów CS, dodaje folder z manualami i konfiguratorem. Konfigurator jest praktycznie identyczny z tym z B727. Mamy tutaj dość rozbudowaną opcję zarządzania teksturami samolotu i tego, czy ma być z wingletami czy nie. Z reguły winglety mają od razu po instalacji te 767 linii lotniczych, które w rzeczywistości je posiadają, ale jak ktoś chce na przykład 767 Aerosvit z tymi dodatkami to nic nie stoi na przeszkodzie. Niestety, nie wiem jaki wpływ mają winglety na właściwości modelu CaptainSima, jednak śmiem przypuszczać, że programiści zadbali o ten „detal” i jakiś wpływ na osiągi jest (w manualu podają, że zużycie paliwa w wersji -300ER z wingletami jest o 6,5% mniejsze w stosunku do wersji bez nich.). Winglety nie wyglądają na spore, gdy są już zamontowane, ale podczas procesu montażowego rozmiar tych stabilizatorów robią wrażenie, wszakże mają 3,4 metra wysokości!
Jeżeli chodzi o opcje dotyczące załadowania paxów i cargo, zauważyłem, że teraz nie ma „problemu” z wyznaczeniem dokładnie takich miejsc dla pasażerów, jakie chcemy. W konfiguratorze do 727 takiej możliwości nie było i można było jedynie losowo przyznawać „zabookowane” miejsca, a teraz można załadować ludzi na przykład zygzakiem ;-P Aircraft Configuration Editor, w skrócie ACE, jest funkcjonalnym narzędziem, jednak brakuje mi fuel plannera – mógłby być nawet najprostszy, ale zawsze byłby dodatkowym atutem. Przykładem niech będzie zarządzanie paliwem przed lotem w Fokkerze 100 Digital Aviation. Tam konfigurator zawierał naprawdę dobry fuelmanager i czegoś w ten deseń brakuje mi u captainsima.
Po bezproblemowej instalacji i rozejrzeniu się po konfiguratorze czas odpalić manuale i przeczytać FSa… tfu, na odwrót.
Manuali w formie PDFów jest 5. Na komplet składają się:
-User’s manual (25 stron)
-Aircraft Systems (100 stron)
-Normal procedures (34 strony)
-Flight Characteristics and Performance Data (44 strony)
-Flight Management System (99 stron)
Łącznie 302 strony wiedzy.
W pierwszym dokumencie możemy zapoznać się ze wszystkim tym, czym autorzy chcieli się pochwalić. Trzeba przyznać, że skromni nie są i znajdzie się masa ciekawostek i fajnych rozwiązań graficznych. Dodatkowo możemy przeczytać krótki opis Boeinga 767, z którego można dowiedzieć się na przykład, że 767 jest bardziej przyjazny dla środowiska niż na przykład A332 czy inne samoloty podobnej wielkości.
Kolejny PDF szczegółowo opisuje każdy system samolotu i warto poświęcić nań trochę czasu. Sam musiałem się nim kilka razy posiłkować, by na przykład poprawnie ustawić wartość IRS. Następne dokumenty dogłębnie i w przystępny sposób opisują resztę potrzebnych do lotu zagadnień. Za manuale należy się Captainsimowi ocena bardzo dobra. Wszystko co trzeba, podparte jest grafiką, więc nawet gdy coś wydaje się niezrozumiałe, spoglądając na screen z danym elementem, powinniśmy załapać o co chodzi.
Po wstępnym zapoznaniu się z manualami czas przejść do rzeczy ;-)
Uruchamiając FSa i przechodząc do okna wyboru statku powietrznego zauważymy, że przybyło nam kilka ikonek. Jeżeli nie zorientowaliśmy się w ACE, jakie malowania mamy, teraz zobaczymy, co autorzy dla nas przygotowali. British Airways, Varig, Aerosvit, Aeroflot, KLM, Air France, Lufthansa… Lufthansa i 767? Ano tak, pożyczyli kiedyś od Condora, który pożyczył z kolei od Laudy… Dalej mamy JAL, Australian Airlines, Air Canada, Air Holland, Alitalia, Condor i Quantas. Łącznie 14 przewoźników. Jednak biorąc pod uwagę, że dodano Air France czy Lufthansę, dość nietypowo można rzec jak na 767, to dlaczego nie dodano malowania LOTu w podstawowym pakiecie? Kilka ich jakby nie patrzeć mamy, widać Ukraińcy się na nas za coś pogniewali i… trochę szkoda. Z drugiej strony, nie wiem jak wygląda proces tworzenia oficjalnych malowań do takich produktów, a jeżeli należy omówić sprawę z daną linią lotniczą i LOT nie wyraził zgody (dlaczego miałby się nie zgadzać?) to moje „zarzuty i pretensje” wobec CS byłyby bezpodstawne. W każdym bądź razie w podstawce nie uświadczymy żadnej maszyny z czarnymi znakami rejestracyjnymi zaczynającymi się na SP-LPx. Z drugiej strony, nie ma wielu znanych użytkowników B767-300ER w base package, więc dlaczego akurat miałby być LOT? ;-)
Za jakiś czas pojawi się multum darmowych dodatkowych malowań wykonanych przez fanów, więc pozostaje tylko czekać na malowanie naszego narodowego przewoźnika.
Wybieramy pierwszy lepszy samolot i lecimy! Po załadowaniu się symulacji, pierwsze co zauważymy, to najpewniej długie ładowanie tekstur wirtualnego kokpitu. Niestety, pod względem wydajności u 767 CS jest różnie. Najbardziej widać to właśnie w kokpicie, gdy dogranie wszystkiego zajmie kilka sekund, a co najgorsze – zwłaszcza podczas kołowania – to fakt, że po zmianie widoku na chociażby zewnętrzny i ponownym przełączeniu się po kilku chwilach na Virtual Cocpit, na samym końcu dopiero dograją się tekstury okien! Nie muszę mówić, że na wolniejszych komputerach takie dogrywanie tekstur okien – albo inaczej, przezroczystej warstwy z naniesionymi zabrudzeniami i innymi tego typu bajerkami – zajmie jeszcze więcej czasu, co może skończyć się zjechaniem na trawę lub wjechaniem w jakikolwiek element lotniska z innymi samolotami włącznie. Wniosek jest taki: podczas kołowania lepiej nie zmieniać widoków, gdy już siedzimy w kokpicie. Problem powolnego ładowania tekstur nie występuje, gdy zmieniamy widok na zewnętrzny lub skaczemy po trójwymiarowym wnętrzu naszego Boeinga. Tam tekstury są jakby od razu i nic się nie dogrywa.
Na powolne wgrywanie tekstur jest jednak metoda: będąc na standardowym widoku w VC należy wcisnąć „A” by zmienić widok na następny w kokpicie lub Shift+A by przejść do panelu i od razu powrócić do standardowego widoku VC – jak ręką odjął, wszystko załadowane od razu. Na czym to polega? Nie mam pojęcia, ale ta metoda działa w 90% przypadków ;-)
Można jednak usprawiedliwić długaśny czas dogrywania tekstur kokpitu złożonością tego miejsca. Co prawda, kokpit w Boeingu 727 tego samego producenta był o wiele mniej klatkożerny, mimo, że równie kompleksowy.
W wirtualnym kokpicie 767 możemy robić wszystko, na co przyjedzie nam ochota. Ponownie mamy możliwość regulowania wszystkich foteli – przybliżać i oddalać je do panelu, podnosić i opuszczać siedzisko – a także otwierania okna, dowolnie ustawiać i regulować lampy w kokpicie, opuszczać na szyby osłony przeciwsłoneczne, otwierać drzwi do kokpitu, podnosić podłokietnik, regulować jasność wyświetlaczy i wiele, wiele innych. Wszystko działa płynnie i w zasadzie będąc już w całkowicie załadowanym VC nie czuć aż tak bardzo spadku fps’ów.
„Najlepsze biuro na świecie”, jak nieraz określa się kokpit, jest w przypadku 767 bardzo przestronne. Odwzorowano takie detale jak przemieszczanie się książek i manuali - będących w schowku obok fotelu kapitana - pod wpływem grawitacji, gdy się wznosimy lub obniżamy lot, a także możemy otworzyć schowek na żarówki czy przybliżyć i oddalić rudder. To się nazywa symulacja!
Jak informuje manual nr1, w kokpicie są:
- 23 przyciski
- 56 selektory
- 36 przełączniki
- 76 pokrętła
„Całkiem” przyzwoicie! ;-D Nie ma przycisku, który za coś by nie odpowiadał lub był po prostu nieaktywny. CaptainSim poszedł na całość, tworząc tego Boeinga!
Z poziomu VC możemy komfortowo obsługiwać wszystkie systemy. Przyciski są czytelne i włączenie lub wyłączenie czegoś nie stanowi większego problemu. Jedynie FMC lepiej programować z poziomu okienka.
W aktualnej wersji CaptainSim zrobił wszystkim prezent i dorzucił za darmo swój radar pogodowy (pisałem o tym trochę wyżej). Jest to ciekawy dodatek i na pewno warto go włączać podczas lotu.
Gdy jednak nie odpowiada nam latanie w VC, mamy porządny panel 2D do dyspozycji. Dodatkowo jest on w trzech warniantach: dzienny, nocny z włączonymi światłami glareshield i bez tego oświetlenia. Panel obejmuje tylko widok do przodu, więc oglądając się na boki będziemy mieli zwykły VC. Panel jest czytelny i funkcjonalny, chociaż jest tak „przycięty”, że nie można ustawić wysokości na autopilocie i gdy koniecznie musimy lecieć tylko z panelem, to pozostaje włączenie mini-panelu autopilota za pomocą Shift+9 lub bezpośrednio z „The Icons Control Panel”.
Z kokpitu wystarczy zrobić jeden krok i już jesteśmy w wirtualnej kabinie pasażerskiej. No, jest niemal identycznie jak w prawdziwym samolocie. Przy głównym wejściu znajduje się stolik z gazetami i czasopismami, które w rzeczywistości można wziąć do czytania. Szkoda, że w obojętnie jakiej linii lotniczej zawsze są te same magazyny w języku rosyjskim/ukraińskim. W każdej maszynie są te same periodyki.
Stewardessy już takie same nie są i w zależności od przewoźnika mają odmienne uniformy – co jest naprawdę niezłym detalem, ale znamy to już z innych produkcji CaptainSima.
W kabinie pasażerskiej mamy kilka przypisanych przez autorów miejsc, do których możemy „skoczyć”, klikając na „A” (domyślnie w FSX zmiana miejsca kamery). Jest główne wejście, korytarz, kuchnia nr1 a także ta na samym końcu. Zabrakło mi tylko miejsca w fotelu – nie wiem dlaczego takiego nie ma przypisanego. Interakcja oczywiście jak w prawdziwym samolocie: wszystkie schowki na bagaż podręczny możliwe do otwarcia (każdy z nich ma naklejkę z aktualnym rzędem siedzeń), podpórki w fotelach można regulować i otwierać/zamykać stoliki, regulować zasunięcie okien a w kuchni można wysuwać wózeczki na tacki czy posiłki – rewelacja! Dodatkowo wewnątrz samolotu są zamontowane wyświetlacze dla pasażerów pokazujące instrukcje bezpieczeństwa – takowe znajdują się w każdym zagłówku a dodatkowo jest jeden duży monitor na środku ścianki dzielącej klasy.
Szkoda, że w VP-BAY nie było takiego luksusu jak w samolocie CaptainSimu! (nawiasem mówiąc, VP-BAY mimo, że dostarczony w grudniu 1999, to prezentuje się wewnątrz bardzo słabo. Bez porównania lepiej wypadają LOTowskie 767, które są kilka lat starsze od Bravo-Alfa-Yankee. Jeżeli B767 Aeroflotu jest taki sobie, to co jest z Tu154 albo Ił96? Nawet nie chcę myśleć ;-P Ale na pochwałę, abstrahując od Boeinga i CaptainSimu, zasługują najnowsze cacka Rosjan, czyli Airbusy. VP-BLX dostarczony w grudniu 2008 z Tuluzy i VQ-BBD z marca 2009 to naprawdę nieźle wyglądające wewnątrz samoloty! )
Podoba mi się rozwiązanie, które CS opisał w pierwszym manualu. Po instalacji w FSie pojawiają się dwa zapisane loty: jeden cold-n-dark a drugi Ready-for-Take-off, więc możemy wybrać taką konfigurację, jaka nam w danej chwili odpowiada. Ja preferuję tą pierwszą, jednak czasem dla „rekreacji” ustawiam samolot od razu na pasie z włączonymi systemami i silnikami by w kilka chwil znaleźć się w powietrzu.
W zestawie są samoloty mające 3 jednostki silnikowe: General Electric, Pratt&Whitney, Rolls Royce. Tu, o ile nie czuć różnicy osiągów, to różnicę w pięknym dźwięku już wyraźnie czuć! Muszę przyznać, że przed sierpniowym lotem B767 miałem nadzieję na solidną dawkę pięknych dźwięków pochodzących z turbin. Tymczasem już podczas startu srodze się zawiodłem – odgłosy były jakieś takie wytłumione, bez werwy. Inna sprawa, że siedziałem w trzecim rzędzie od końca, tj.37-ym, co pewnie było przyczyną wytłumienia, ale rozczarowanie było do końca lotu, który trwał całe 9 godzin. Nie słyszałem nawet dźwięku mechanizmu chowania i wysuwania podwozia. Jedyne solidniejsze dźwięki jakie były słyszalne na tyle samolotu, to przeróżne trzaski i zgrzyty spowodowane pracą całej konstrukcji, gdy wlecieliśmy w naprawdę silny front atmosferyczny i trooooszeczkę trzęsło.
Dobra, koniec tej prywaty i wspomnień. Na szczęście ekipa Captainsimu spisała się na medal i wszelkie efekty dźwiękowe w ich produkcie są naprawdę rewelacyjne! Nie chodzi mi tylko o dźwięki kokpitu, bo te zazwyczaj w każdym addonie stoją na wysokim poziomie, ale proszę Państwa, te cudowne dźwięki silników… Nieraz zwiększam głośność czy to słuchawek czy głośników, by podczas startu rozkoszować się mocnym, głębokim brzmieniem dwóch jednostek napędowych. Coś fantastycznego. Rekompensuję sobie tym addonem wszelkie zawody związane z prawdziwym lotem. Wychodzi przynajmniej taniej, a satysfakcja dodatkowo większa ;-)
Podobają mi się również nagrane głosy załogi, co dodaje realizmu. Na overheadzie mamy mały panelik dotyczący komunikatów załogi – w zależności, który klikniemy, usłyszymy na przykład powitanie pasażerów, albo komunikat, że zbliżamy się do destynacji i rozpoczynamy zniżanie. Niby nic, a cieszy. Szkoda jedynie, że te „przemowy” nie są w językach narodowych przewoźnika i angielskim razem. To byłby świetny szczegół. Z innych ciekawostek, podczas deszczu słychać uderzanie kropel wody o metal i okna, co na przykład podczas kołowania czy lądowania robi świetną atmosferę.
Podczas przyziemienia, uruchamiając rewersy mamy sytuację taką samą jak w B727, czyli nagrane dźwięki z lądowania danej maszyny, co dodaje realizmu przez różne trzaski i tym podobne odgłosy towarzyszące wytracaniu prędkości na pasie startowym. Podoba mi się to rozwiązanie i mam nadzieję, że inni producenci będą stosować podobne zabiegi.
Tyle o dźwiękach, czas na wrażenia z lotu.
Nawiązując znowu do B727 CS’a, w 767 kołowanie jest równie dobrze odwzorowane co w poprzedniej produkcji. Przednie koło realistycznie reaguje na ruchy ruddera czy małej kierownicy z boku kokpitu i po skręcie przedniej osi samolot skręca jak należy, czyli nie za gwałtownie i nie za wolno. Mając pedały podłączone do komputera jeszcze lepiej będziemy mogli – powiedziałbym nawet – cieszyć się z kołowania.
Ustawiając się na osi pasa i robiąc ostatnią check-listę pozostaje tylko zwiększyć moc, i przy pięknych dźwiękach silników gnać ku przeciwnemu końca pasa by wzbić się w powietrze… Przy prędkości oscylującej koło V1 można naprawdę poczuć prędkość samolotu, a gdy zmienimy widok na skrzydło, poczujemy się jak pasażerowie prawdziwego 767! Przy nabieraniu prędkości i touch-downie można zaobserwować uginanie się skrzydła. Nie jest to jakieś spektakularne ugięcie płata, ale da się zauważyć różnicę pracy skrzydełka w różnych warunkach.
Po uzyskaniu VR i V2 samolot sam zacznie się odrywać od pasa. Początkowo dziób będzie podnosił się tak, że przez pewien czas będzie sam lecieć z poprawną prędkością pionową wyznaczoną przez flight director, jednak należy uważać, bo po kilku chwilach można być już pod zbyt dużym kątem. Oczywiście, wszystkie informacje dotyczące poprawnego wznoszenia znajdziemy w manualu „Normal procedures” i w „Flight Characteristics and Performance Data”
Samolot w locie zachowuje się tak jak powinien – stabilnie, i odpowiednio dla swoich rozmiarów. O ile zakręty wykonuje całkiem szybko, o tyle wznoszenie jest już nieco wolniejsze, tak jak to jest w przypadku prawdziwego 763ER. Sterowanie maszyną jest przyjemne ale wymagające, wszakże to kilkudziesięciotonowa maszyna dalekiego zasięgu.
Samo ustawienie autopilota jest bardziej skomplikowane niż na przykład w B737 i jest nieco mniej intuicyjne. Nie przeczytałem w manualu jak poprawnie uzbroić autopilota i przez bite pół godziny zastanawiałem się, jak aktywować HDG. W końcu okazało się, że należy prawym przyciskiem myszy „wcisnąć” selektor HDG i tym samym uaktywnić tą funkcję. Później już takich mankamentów nie miałem i wszystkie loty przebiegały bezproblemowo. Wylatałem kilkanaście lotów w obrębie Europy i dwa transkontynentalne i nie zauważyłem żadnych problemów czy to z przerwaniem pracy autopilota czy to z zamuleniem komputera.
Latając tak w „tę i nazad” przyglądałem się modelowi zewnętrznemu i teksturom: o ile grafika wewnątrz statku powietrznego jest jak najbardziej OK., to jak jest z modelem zewnętrznym? Pamiętam, że malowania w B727 CS były dobre tylko do określonej odległości od samolotu a czy w przypadku 767 coś się zmieniło? Ku mojej i zapewne nie tylko mojej uciesze okazało się, że malowania są w znacznie lepszej jakości! Oczywiście wszystko „fotoreal” i nie ma malowania, które wyglądałoby źle! Jakość tekstur jest naprawdę niezła. Jedyne co mogę w tej kwestii dorzucić „In minus”, to znowu tekstura skrzydła trooooszeczkę odstaje od normy. Ale broń Boże, żebym napisał, że jest źle!
Ufff….9 godzin lotu i jesteśmy na Szeremetiewie. W tej sytuacji zdecydowanie lepiej wypada screen z FSXa
Podoba mi się charakterystyczne odbijanie światła od szyb kokpitu, bardzo dobrze to wygląda gdy dziób jest skierowany pod słońce. Wszystkie refleksy świetlne bardzo ładnie komponują się z całością i można nieraz mieć wrażenie, że rzeczywistość wygląda gorzej niż świat wirtualny ;-)
Model 3D jest naprawdę szczegółowy i zasługuje na ocenę celującą. Wszystkie ruchome elementy samolotu zachowują się tak, jak w prawdziwym B767, i mamy odwzorowane na przykład 12 spojlerów, 6 sekcji klap, 4 sloty na przodzie skrzydła, 3 klapy do sekcji bagażowej, otwierane 3 drzwi zwykłe, 3 serwisowe i 2 awaryjne, 6 podkładek serwisowych pod koła, 2 wycieraczki, antene radaru w dziobie i jedną turbinę prądotwórczą na wypadek, gdyby zasilanie w samolocie siadło.
Na koniec, warto dodać, że w całym modelu zaimplementowano sztuczne cieniowanie. Nawet w kokpicie przedmioty rzucają cień, więc można zobaczyć na przykład na ścianie cień rzucany przez belki w oknach. Oczywiście, nie jest to idealnie równy cień, co wynika z ograniczeń Flight Simulatora, i przypomina jakąś schodkową budowlę, ale za starania należy się i tak duży plus.
Reasumując: produkt jest jak najbardziej wart swojej ceny. Samolot jest niesamowicie dopracowany pod względem graficznym i dźwiękowym, a także jest tak złożony pod względem obsługi, że zadowoli nawet prawdziwych pilotów B767. Cieszę się, że mogłem przetestować tak piękną maszynę. Szkoda jedynie, że korzystanie z Captainsimowego 767 dość niekorzystnie wpływa na liczbę fps’ów. No i te drobne niedoróbki w stylu ukraińskich/rosyjskich gazet w każdym samolocie… Jednak nie przejmowałbym się tym, co znajduje się w kabinie pasażerskiej, bo nie jest to aż tak istotne. Najważniejsze jest zachowanie samolotu w locie i jego reakcje na różne systemy i warunki pogodowe. To zasymulowane jest perfekcyjnie. A jeżeli chodzi o wszystko to, co może zauważyć pasażer, to z całą pewnością stwierdzam, że jest tak samo jak w locie prawdziwym B767, a nawet powiedziałbym, że ciut lepiej ;-)
Na koniec pozostaje mi polecić Wam Boeinga 767-300ER produkcji CaptainSimu i życzyć udanych startów i lądowań.
Dodatkowe samoloty do 767 Captain
B767-200, Freighter, KC - 1.3 CaptainSim
W recenzji podstawowej wersji B767-300, napisałem „…Jednak B767 CS jest produkcją nową, i jak na razie mamy dostęp do wersji 300, czyli „base package” i krótszej wersji 767-200. W przygotowaniu jest jeszcze wersja Freighter, AVACS, KC i pasażerska -400 […] Szkoda, że jak na razie, nie wiadomo kiedy wszystkie elementy będą dostępne, ale wątpię, by wyrobili się jeszcze w 2009 roku.”
No, wszystko wskazuje na to, że jednak się myliłem, bo CS wydał już 3 z 5 wersji, które można dodać do „base package” i najpewniej dwie pozostałe będą na dniach dostępne. Po oblataniu 767-300, dostałem do zrecenzowania 3 inne wersje popularnego daleko dystansowca, tj. krótką wersję -200, transportową i latającą cysternę.
Muszę przyznać, że byłem zaskoczony szybkością wydania, a przede wszystkim jakością tych dodatków. Od razu po doinstalowaniu łatki 1.3, zabrałem się za dodanie do zbioru FSX’owych maszyn najnowszych perełek. Na pierwszy rzut poszła wersja -200. Od razu wykonałem nią krótki lot z Gdańska do czeskiej Ostravy – poszło bez najmniejszych problemów. Wersja -200, to tak naprawdę tylko skrócony model wersji 300. Wszystkie elementy base package są identyczne w mniejszej wersji i różnica polega tylko na wyglądzie zewnętrznym, i nie mam na myśli tylko długości, bowiem różna jest także łączna ilość drzwi, czy chociażby rozmiary klap do luków bagażowych.
Maksymalnego zasięgu obu wersji w FSie nie porównywałem, chociaż różnica w rzeczywistości wynosi ponad 1000 kilometrów na korzyść -200, i jest równa 6 590 Mm.
Do wyboru dostajemy (tylko) dwa malowania: American Airlines (Reg. N361AA, silniki GE) i XL Airlines (Reg. G-BOPB, silniki PW). Oba paint-scheme są ładne i nie odstają jakością od tych, które znamy z wersji -300. No, może jedynie Amerykaniec nie jest tak wypolerowany jak w rzeczywistości, ale i tak jest nieźle ;-P
Wewnątrz samolotu żadnych zmian nie znajdziemy, VC i przestrzeń pasażerska identyczna z „base package”.
Za ten, jak i każdy inny dodatek do podstawowej wersji zapłacimy 10 euro. Nie jest to duża kwota, dlatego warto skompletować całość (nie tylko ze względu na cenę oczywiście).
Zaraz po przetestowaniu „dwusetki” zabrałem się za tą wersję, na którą najbardziej czekałem, czyli 767-300F. Bardzo lubię fotografować transportowe maszynki (nie wiem, dlaczego) i tym samym jakoś polubiłem ogólnie transportowce, więc czym prędzej po odstawieniu -200, ustawiłem Freightera United Parcel Service’a na apronie 1 gdańskiego lotniska. Ta napędzana silnikami General Electric wersja ma najmniejszy zasięg spośród wszystkich 767, i wynosi tylko/aż 3 255 Mn, za to ładowność cargo to aż 454 metry sześcienne, w porównaniu do 107-iu dla wersji -300, czy 130 metrów sześciennych w 767-400.
Z zewnątrz samolot wygląda jak normalna trzysetka, no, nie licząc braku okien wzdłuż kadłuba i radykalnego zmniejszenia normalnych drzwi do sztuk jeden. Widać za to dwie duże klapy do części towarowej. Jakość tekstury Freightera wydaje mi się lepsza niż w odmianach pasażerskich.
Model zewnętrzny „oblookany”, czas wejść do środka. Pierwsze rozglądnięcie się po VC – wszystko po staremu. Pierwszy obrót widoku za fotel – aha, tylna część kokpitu jest całkowicie przeprojektowana w stosunku do normalnego kokpitu! Wszystko jest dostosowane do założeń: „maximum przestrzeni towarowej”, więc na tyle kokpitu znajduje się rząd foteli dla „pasażerów na gapę” albo zmienników albo innych pracowników firmy (którym owa obecność w kokpicie może przynieść do głowy różne pomysły, vide DC10 FedExu lot 705), toaleta, kuchnia pokładowa, drzwi wejściowe do cargo i główne drzwi wejściowe do samolotu. Z kokpitu można przenieść się do dwóch różnych pokładów: górnego –głównego- czyli tego, bezpośrednio za kokpitem i do pokładu niżej. Oba przedziały mają podłogę pokrytą specjalnymi rolkami do przemieszczania kontenerów z przesyłkami.
Spodobał mi się detal, który zapewne umknąłby mojej uwadze gdyby nie przypadkowe najechanie kursorem na „klikalny” obszar, czyli właz z drabiną, po której w rzeczywistości można przemieszczać się z pokładu dolnego na górny.
Po otworzeniu klap bagażowych, z panelu funkcji (Shift+2) możemy aktywować dwa okienka dotyczące załadunku kontenerów z podjeżdżających wózków ładowniczych. Ich obsługa może być dość trudna na pierwszy raz, ale szybko zrozumie się, co i jak. Sam bawiłem się pół godziny ładując i rozładowując samolot za pomocą tych wózków – to wciąga ;-P
Najpierw otwieramy daną klapę, na przykład po lewej stronie samolotu, czyli do głównego cargo, i aktywujemy animowany wózek, który pojawia się około 10 metrów od samolotu. Za pomocą panelu ładowania możemy po części sterować tym wózkiem: czy ma podjechać do samolotu czy odjechać, czy ma podnieść lub opuścić podnośnik i w końcu, czy ma załadować czy rozładować z samolotu paletę z towarem.
Obok mamy pokazane, ile kontenerów jest niezaładowanych i w związku z tym, ile możemy jeszcze dowalić do środka. Ciężar danego kontenera możemy edytować w ACE.
By załadować kontener na podnośnik, pojazd musi być w odległości od samolotu, po czym, gdy klikniemy na ikonkę kontenera, ten się załaduje i możemy podnieść podnośnik do poziomu podłogi przedziału cargo. Za pomocą strzałek decydujemy, co z paletą zrobić. Gdy załadujemy ją do środka, rolki automatycznie pokierują kontener tam, gdzie trzeba. Niestety, w przypadku dolnego pokładu, wszystkie kontenery ładowane są w to samo miejsce i „przenikają” się w cudowny sposób. Na pokładzie górnym już tego problemu nie ma. Gdy jednak załadujemy przestrzeń na maxa, to ostatni kontener będzie prześwitywał do kuchni pokładowej. Poza tym mankamentem z towarem, a właściwie jego cudownymi właściwościami, do niczego nie można się przyczepić. Jedynie na co warto zwrócić uwagę, to fakt, że załadowanie samolotu wszystkimi kontenerami trochę trwa i nawet kompresja czasu tu nie pomoże, bo animacje trwają określoną ilość sekund – tych rzeczywistych a nie w świecie FSa. Nie mierzyłem dokładnie, ale całość może zająć około dwudziestu minut!
Trzecim dodatkiem jest latająca cysterna zbudowana na bazie 767-200: KC-767A.
W tym przypadku mamy dwa malowania – włoskich i japońskich sił powietrznych. O ile o cysternie kraju kwitnącej wiśni wiedziałem, o tyle taki samolot w składzie sił Włoch to była dla mnie niespodzianka. Na pierwszy rzut oka dostrzeżemy nieco więcej anten na kadłubie, receiver do tankowania naszego samolotu i wysięgniki pod ogonem i na skrzydłach.
Wnętrze samolotu to standardowy VC bez żadnych dodatkowych widoków w centralnej części maszyny. Trochę szkoda, że nie dodano widoku na stanowisko kierowania i dystrybucją paliwa dla chcących się dotankować w powietrzu. Jedyną możliwością kontroli wysięgników z paliwem jest otworzenie panelu Shift+2 i kliknięcie na ikonkę z dystrybutorem paliwa będącą w drugim rzędzie od dołu.
Panel jest podzielony na 4 części: dwie do obsługi zasilania i wyciągania/wciągania giętkiego przewodu paliwowego z charakterystycznym koszem na końcu, jeden do obsługi takiego samego przewodu w centralnej części, czyli pod ogonem i ostatni fragment panelu do kontroli sztywnego wysięgnika wystającego cały czas z powierzchni maszyny. Różnicę między tymi przewodami można najłatwiej opisać tak: giętkie przewody z koszem lecą sobie za samolotem cysterną i to pilot samolotu, który chce pobrać paliwo musi „wstrzelić” się ze swoim wysięgnikiem w owy kosz. Możliwe jest tankowanie dwóch samolotów naraz, gdy aktywne są wysięgniki na końcach skrzydeł.
Natomiast gdy mamy sytuację, gdzie samolot dotankowywany nie ma wysięgnika, którym mógłby trafić w kosz niczym pszczoła w nektar kwiatowy, ale otwór identyczny z tym, który jest na dachu KC-767A, wówczas to zadaniem operatora sztywnego przewodu jest trafienie w otwór paliwowy samolotu lecącego za cysterną.
By aktywować którykolwiek przewód, musimy włączyć jego zasilanie a następnie przytrzymać długo wajchę w pozycji rewind/trail lub raise/Lower, do momentu, gdy albo całkowicie wysuniemy przewód na maksymalną długość, albo schowamy go. W FSie niestety owe funkcje cysterny są właściwie bezużyteczne, bo nie ma żadnych wskaźników dotyczących stanu paliwa w zbiornikach przeznaczonych dla innych samolotów, przewody to tylko grafika, a i tankować nie ma kogo. Dodatkowo co można powiedzieć „In minus”, to fakt, że giętkie przewody są w modelu captainsima całkowicie sztywne i nawet gwałtowne zmiany kierunku czy wysokości nie są w stanie spowodować chociażby minimalnego fałdowania przewodu.
Poza tym, model KC-767A jest naprawdę warty uwagi, zwłaszcza, że kapitalnie wygląda. Gdy wyjdzie wersja E-767 AWACS, zestaw cysterna+radar może być naprawdę interesujący dla miłośników wojskowych maszyn i nie tylko.
Instalacja każdego dodatku wygląda identycznie, jak w przypadku base package, i zajmuje niecałą minutkę. Po doinstalowaniu trzech opisywanych wersji, przybędzie nam około 114 mb zawartych w folderze FSa, bowiem każda wersja waży niecałe 38mb. Mało, jak na samolot takiego kalibru ;-)
Samoloty w raczej małym stopniu współpracują z różnymi panelami. W moim wypadku, działanie saitekowskich paneli ProFlight Multi panel i Switch panel ogranicza się do działania wajchy podwozia, pompy paliwowej, kilku przełączników świateł, trymera i dźwigni klap. No, dodatkowo mogę zmienić CRS na panelu autopilota. Dobre i to.
Już teraz całość stanowi fenomenalny zestaw, a co dopiero po wydaniu AWACSa, który jest już „coming soon” i 767-400, któremu chyba jeszcze dość daleko do wypuszczenia? Oj, ja nie mogę się doczekać skompletowania wszystkich części!
E-767 AWACS
Dodatki do najnowszej produkcji Captainsimu wychodzą w tempie ekspresowym i nim zdążyłem wykonać kilka lotów latającą cysterną czy freighterem, już pojawił się czwarty dodatek: E-767 AWACS.
Tym razem kadłub zmodyfikowany jest o spory radar obrotowy zamontowany na dwóch podporach w tylnej części samolotu.
Zastosowanie 767 w roli Awacsa to wynik zamówienia japońskiego ministerstwa obrony złożonego na przełomie lat 80-90. Pierwotnie miały to być znane E-3, ale ponieważ zakończono budowę „bazy”, czyli Boeinga 707, w 1993 roku Boeing zaproponował Japonii AWACSa zbudowanego na Boeingu 767-200.
Zabudowany w obracającym się talerzu radar AN/APV-2 może wykryć jednostki na morzu i w powietrzu w promieniu 320km i może osobno pokazać każdy z zaznaczonych celów, co czyni go niezastąpionym narzędziem w jednostkach wczesnego ostrzegania.
Wersja E-767 do flight sima to przedostatni już dodatek do 767-300 wydanego na początku września. W FSXie po szybkiej instalacji addonu mamy do wyboru o jedną maszynę więcej. Jest tylko jedno malowanie – japońskich sił zbrojnych, ale wykonane jest na bardzo dobrym poziomie, więc problemu według mnie, nie ma.
Jeżeli chodzi o większe zmiany – w zasadzie ich nie ma. Mamy bardzo szczegółowy model zewnętrzny wyposażony w talerz radaru i uzbrojony w szczegóły pokroju antenek UHF i VHF na i pod kadłubem czy na końcówkach skrzydeł – poza tym, że radar obraca się w dwóch trybach: 0,25 i 6,0, obrotów na minutę, innych nowych animacji nie ma. Prawdziwy E-767 też za wiele dodatkowych animacji na zewnątrz nie ma ;-P
Wewnątrz: bez zmian. Kokpit jak w każdym 767-200 czy -300. Wszystkie systemy, FMC, czy overhead panel są po prostu przeniesione z base packane.
Szkoda jedynie, że nie odwzorowano pomieszczenia radarowego ze stanowiskami do monitoringu sytuacji nakreślanej przez radar. Taki dodatkowy moduł, dzięki któremu można by zobaczyć ruch powietrzny w promieniu 320 kilometrów podniósłby zapewne cenę dodatku, ale ile satysfakcji dałaby możliwość spędzenia czasu na obserwacji ruchu mając dane samolotów jak kurs, wysokość, linia lotnicza, model samolotu, rejestracja i callsign… To byłoby odlotowe! Właśnie takiego trójwymiarowego środowiska zabrakło mi też w KC-767A, gdzie sterowanie sztywnym przewodem paliwowym – boomem – z poziomu stanowiska operatora byłoby naprawdę fajne.
Trzeba jednak przyznać, że lot z wielkim radarem na grzbiecie to całkiem fajne doświadczenie i na pewno różni się od lotów zwykłymi 767. Tu można przynajmniej pokręcić się w danym rejonie bez celu, udając nadzór radarowy, podczas gdy w wersji pasażerskiej czy towarowej wyglądałoby to dość dziwnie ;-) Odnoszę zresztą wrażenie, że sam start i lądowanie wygląda bardziej majestatycznie niż w wersjach bez radaru, ale to już moje bardzo subiektywne spostrzeżenie.
Podsumowując, wersja AWACS E-767 to dodatek warty dokupienia, a gdy mamy już wersję KC-767A, oba samoloty mogą tworzyć fajny zestaw. Przesadnie dużo możliwości w AWACSie od CaptainSima nie ma, ale mimo tego uważam, że warto zainwestować 10 euro w to rozszerzenie.
Click! Polityka oceny w serwisie YoYosims
Kornel „Monty” Mierzwiński
Strona producenta dodatku do FSX:
Dziękujemy Captain Sim za umożliwienie przetestowania produktu
Windows Vista Home Premium service pack 1 32 bit
Intel CoreDuo2 CPU 2,53GHz
2 gb RAM
Z dodatkiem:
Joystick: Apollo JS213
Rudder: pedały z kierownicy Logitech Wingman GP
Panel: Saitek ProFlight Switch Panel, ProFlight Multi Panel