Witaj Pilocie! FSX, FS2004, Flight, Rise of Flight, Lock On, DCS, Condor, Take on Helicopters, IL-2...


Digital Combat Simulator

Flight Simulator oraz P3D

Seria IL-2

Take on Helicopters

Condor Soaring Simulator

Rise of Flight

Falcon Allied Force

Testy Sprzętu

Startujemy !

Historia

Reportaże

FSX: Boeing 727 (Captain Sim)

obrazek

Współczesne samoloty pasażerskie pokroju B767, 737, A320 to naszpikowane elektroniką maszyny, które są w stanie samodzielnie pokonać wyznaczoną w FMC trasę i wylądować bez pomocy pilotów.
W świecie Flight Simulatora właśnie takie samoloty są najpopularniejsze, zwłaszcza jeżeli chodzi o sieć Vatsim. Warto jednak spojrzeć w przeszłość pasażerskiej awiacji, do protoplastów takich hitów jak B737 czy 757, gdzie piloci odbywali loty wśród dziesiątek analogowych przyrządów, pokręteł i przełączników bez takich cudów jak na przykład komputer zarządzający lotem. Praca w kokpicie takiego samolotu to wielkie wyzwanie i ciekawy sprawdzian umiejętności.

obrazek

Jeżeli chcemy polatać klasykami, w Internecie znajdziemy kilka przyzwoitych darmowych modeli, jednak nic nie przebije jakością cudeńka CaptainSimu, jakim jest swego czasu najpopularniejszy samolot pasażerski świata, Boeing 727, o którym mowa w dzisiejszej recenzji.

O ile mi wiadomo, 727, jak i inne produkty CaptainSim, można kupić tylko wpłacając należną kwotę na konto CS’a. To rozwiązanie o tyle dobre, że - po pierwsze - cała kwota idzie do twórcy (omija się zawiły proces wydawniczy, w którym producent otrzymuje niewielki procent z całej ceny [stąd drożyzna na rynku]) a po drugie – kilka sekund po zaksięgowaniu wpłaty możemy cieszyć się najnowszym nabytkiem (no po ściągnięciu :). Co prawda, niektórzy (w tym ja ;-D ) mogą preferować wydania box, ale tak na dobrą sprawę, większego znaczenia w jakiej wersji mamy model nie ma (Just Flight to wydawca serii CS w postaci pudełkowej).

Ukraiński producent przyjął taktykę wydawania modułowego, czyli pod jednym szyldem, w przypadku na przykład Boeinga 727, mamy wersje 100, 200 i Freighter, które możemy kupić zależnie od preferencji, oszczędzając pieniądze na tym, co nas nie interesuje. To całkiem rozsądne podejście do klienta i za to należy przyznać plusa CaptainSimowi.

Dzięki Yoyosims.pl dane mi było przetestować Boeinga 727 w dwóch wersjach: 100 i 200.

obrazek

Do 727 podchodziłem z zainteresowaniem ale i niepewnością, czy poradzę sobie z obsługą samolotu, którym mogli podróżować nasi rodzice za czasów ich młodości, wszakże to trochę inne doświadczenie niż w 737NG, A320 czy F100.

OK, po otrzymaniu instalatorów i klucza aktywacyjnego zabrałem się od razu do instalacji. Najpierw „podstawka”, czyli Boeing 727-100. Proces instalacyjny przebiega bez problemu. Możemy wybrać tryb aktywacji samolotu (offline i online). Po „setce” czas na doinstalowanie wersji -200 i patcha z trzeciego instalatora. Całość nie zajmie więcej niż 3 minut.

obrazek

Gdy zainstalowałem captainsimowego Boeinga, bez zastanowienia odpaliłem FSXa, by jak najszybciej zobaczyć jak wygląda to cacko. W menu wyboru samolotu pyszniło się kilka nowych ikonek - z miniaturkami 727 w różnych malowaniach – „jest nieźle!” pomyślałem i od razu wybrałem pierwszego lepszego Benka – padło na wersję -100 w malowaniu British Airways. Na początku nie bawiłem się z load managerem i od razu przeszedłem to lotu. Po całkowitym załadowaniu symulacji [to poszło szybko] wrażenie było po prostu świetne – piękny Virtual Cockpit, świetne tekstury, praktycznie każdy element klikalny – odlot!

obrazek

obrazek

obrazek

VC jest bardzo dobrze wymodelowany i oteksturowany. Jedyne co zwróciło moją uwagę to fakt, iż dano nam do dyspozycji samolot ze starymi malowaniami - z epoki, a kokpit ma współczesny image, tj. widać że samolot swoje przelatał, na przykład po odpadającej farbie na wolancie czy innych tego typu niuansach. Wydaje mi się, że w latach swojej młodości, gdy 727 latały jako super ekonomiczna nowina na rynku, to farby aż tak szybko nie schodziły ;-) Ostatnia rzecz, która mnie zdziwiła, to karteczka z rejestracją „przyklejona” do panelu pilotów i mechanika. Bez różnicy jakie malowanie wybierzemy, zawsze jest tam ten sam kanadyjski reg C-GKFH. Trochę szkoda, ale na szczęście to zupełna drobnostka. Aczkolwiek przy takim poziomie detali, jakie prezentuje ten kokpit, tego niedopatrzenia być nie musiało.

obrazek

W kabinie pilotów „klikać” możemy dosłownie wszystko, na przykład fotele, których położenie wyżej/niżej można regulować, podłokietniki, które składają się inaczej w każdym fotelu w kokpicie, czy chociażby drzwi. Możemy także otworzyć okna, wyregulować ustawienia pedałów, opuścić i podnieść „podkładkę” na mapy na wolancie czy „włączyć” nawiewy.
Pomijając te bardziej „wizualne” i niezbyt praktyczne interaktywne elementy, zaskoczyła mnie ilość klikanych elementów na panelach i ich wpływ na samolot. Wszystko co znajdziemy w prawdziwym Boeingu 727 jest i w tym wirtualnym więc mamy nawet możliwość kompleksowego ustawienia świateł w kokpicie. Na przykład podświetlenie kompasu, lewej, środkowej lub prawej części panelu głównego niezależnie od siebie, włączenie podświetlenia pomocniczego zwykłego i czerwonego i też w dwóch wersjach oświetlenia głównego kokpitu. 
Gdy za wirtualnymi oknami ciemno, fajny efekt robi włączenie wszystkich świateł a także włączenie testowe instalacji przeciwpożarowych silników i ogólne wszystkich kontrolek – najbardziej przystrojona choinka na święta Bożego Narodzenia nie uderza taką furią barw i światełek ;-D

obrazek

Za niezależne od siebie działanie świateł w kokpicie należy dać CaptainSimowi wielkiego plusa. Jednak nie tylko światła są tu tak dopieszczone. Nawet włączając wycieraczki mamy 4 tryby – LOW, 1/2, 3/4 i HI. Po ustawieniu przełącznika na pozycję OFF, wycieraczki staną w tym miejscu, w którym akurat były, czyli na przykład na środku szyby. By przywrócić je do normalnego miejsca spoczynku poniżej szyby, wystarczy przesunąć pokrętło na „PARK”, co spowoduje ich „zsunięcie”. Po tym można przełączyć je na OFF. 

obrazek

obrazek

Z fotela kapitana możemy przesiąść się na miejsce oficera i mechanika mającego stanowisko pracy wzdłuż kadłuba. Na pozostałych dwóch fotelach w kokpicie (łącznie jest ich 5) nie możemy się „rozsiąść”. Dodatkowo mamy kamerę na górny panel i na przepustnice. To wystarczy by sprawnie obsłużyć cały samolot. Kamery są rozsądnie umieszczone i przybliżone więc na przykład chcąc poklikać z widoku na pedestal panel i overhead panel nie musimy przybliżać czy oddalać kamery, jednak na stanowisku mechanika zalecam minimalne zmniejszenie zoomu. ;-) Warto zwrócić uwagę na to, że pomimo naprawdę imponującej liczby aktywnych elementów, praca w VC wcale nie powoduje drastycznego klatkowania. Spadek fpsów byłby nie fair w stosunku do osób, które ze względu na ograniczenia sprzętowe muszą latać w panelu 2d. Tego bowiem nie znajdziemy w produkcji CaptainSim. 
Cóż, jeżeli mam wybierać pomiędzy: panel 2D i nie powalający a klatkujący VC a opcją brak panelu i dopracowany VC nie powodujący żabkowania – to zdecydowanie wybieram opcję drugą ;-)

obrazek

Bezpośrednio z VC można przeskoczyć do kabiny pasażerskiej. To naprawdę miła niespodzianka, chociaż CaptainSim przyzwyczaił nas do tego, że możemy delektować się lotem (wirtualnym, ale zawsze ;-D ) także z kabiny pasażerskiej.

obrazek

Tutaj jest nie gorzej niż w VC i także mamy kilka widoków – pierwszy z nich znajduje się przy głównym wejściu, skąd po otwarciu drzwi do kokpitu widać bez problemu fotele i panele, czy główne drzwi, które na mój gust otwierają się trochę za szybko. Można też z tego miejsca otworzyć drzwi do przedniej toalety. Kolejny widok jest w ostatnim rzędzie w fotelu „C”. 
W wersji -200 za nami jest jeszcze kilka rzędów, ale także kolejny widok - w tylnych drzwiach, skąd mamy widok na wszystkie rzędy, ale także na tylną toaletę i tylne wyjście – możemy otworzyć drzwi i ukarzą się nam schody. Po ich kliknięciu ładnie się rozkładają, otwierając wyjście czy też wejście do samolotu.

CaptainSim nie byłby CaptainSimem gdyby „u pasażerów” nie było przynajmniej jednej klikanej rzeczy. Możemy otworzyć tacki w każdym fotelu, wyregulować kąt oparcia, podnieść podłokietniki, otworzyć lub zamknąć „zasuwki” na okna – normalnie chcąc zasłonić widok ściągamy je na dół, ale CS poszedł dalej i w drzwiach awaryjnych zasuwamy to do góry – niby szczegół a pozwala „poznać” bardziej samolot. Można także otwierać i zamykać każdy schowek na bagaż podręczny, otworzyć drzwi do toalety czy główne wejścia łącznie ze schodkami do samolotu. Włączając i wyłączając główne podświetlenie panelu w kokpicie kontrolujemy również oświetlenie kabiny pasażerskiej, czyli świateł przy oknach i tych bliżej korytarza. Będąc w kuchni pokładowej możemy odbezpieczyć wózeczki z jedzeniem i wysunąć je. 
Taka ilość szczegółów jest fenomenalna! Kolejnym detalem jest, uwaga uwaga, zmienny kolor tapicerki i uniformu stewardessy w zależności od linii lotniczej. Tego absolutnie się nie spodziewałem, ale nie tylko w 727 CaptainSim wprowadził takie rozwiązanie – w najnowszym produkcie, czyli Boeing 767-300 też jest to zastosowane, o czym informują chociażby screeny na stronie producenta.

obrazek

Oczywiście, zmieniając kamerę na tą w kabinie pasażerskiej wszystko jest w „nieładzie”, więc podłokietnik jest w połowie ustawiony, połowa schowków na bagaż podręczny pootwierana, tacki otwarte, okna w połowie zasłonięte – istny „burdel”! Obawiam się jednak, że gdyby wszystko było w należytej pozycji, to większość osób w ogóle nie zorientowałaby się, że może ustawiać sobie fotel czy otworzyć schowki.
Tak samo jak w wirtualnym kokpicie, tak i w wirtualnej kabinie pasażerskiej nie powinniśmy odczuć małej płynności działania symulatora. Nie wiem tylko, czy kabina pasażerska widoczna z kokpitu po otwarciu drzwi uaktywnia się dopiero wtedy, czy też jest cały czas „gotowa” razem z VC. Osobiście wolałbym wersję, gdzie mając zamknięte drzwi do kokpitu komputer nie generuje tego, co zbędne i zajmujące pamięć komputera, a dopiero po otwarciu drzwi sim ładowałby resztę. Sądząc jednak z tego, że przy zamkniętych i otwartych drzwiach ilość klatek na sekundę jest taka sama, to siedząc w VC mamy i od razu załadowaną kabinę pasażerską.

Na początku wspomniałem, że bez zastanowienia odpaliłem Flight Simulatora po zainstalowaniu Boeinga 727 i od razu uruchomiłem lot tą maszyną. Po dokładnym rozejrzeniu się i „oklikaniu” wszystkiego co się da, zapragnąłem wznieść się czym prędzej w przestworza i zobaczyć, jak reaguje w locie Boeing 727. Przyznam szczerze, że pogubiłem się w tym wszystkim i mimo wszelkich starań w przeciągu 30 minut nie zdołałem odpalić nawet jednego silnika. No tak, nikt nie mówił, że od razu będzie łatwo. Po wyłączeniu FSa zacząłem rozglądać się za manualami czy checklistami – w folderze CaptainSimu na HDD ich nie było. By je ściągnąć, trzeba wejść na stronę producenta i ściągnąć to, co nas interesuje, czyli w moim przypadku manuale. Są 3: „User’s manual”, który opisuje 727 jako dodatek, z wszystkimi jego konfiguratorami itp. Dalej mamy „Aircraft and systems”, czyli 92 stronicowy dokument opisujący kompleksowo każdy system w samolocie, i na koniec „Operations”, w którym znajdują się wszystkie checklisty i inne potrzebne do lotu wiadomości. Łącznie 154 strony przejrzystej instrukcji, bez której obsługa Boeinga 727 może być trudna.

obrazek

Po przeczytaniu manuala 2 i 3 i po przejrzeniu manuala 1, jeszcze raz uruchomiłem symulator. Tym razem sądząc, że zdobyte wiadomości z tekstu w końcu dadzą jakieś szanse na chociażby dokołowanie do pasa startowego. Ponownie wybrałem 727-100 British Airways i uruchomiłem „lot”. Spojrzałem na pedestal panel z przepustnicą i na panel mechanika – „tym razem się uda!”. Po wykonaniu czynności związanych z przygotowaniem do lotu nastąpiła chwila na uruchomienie silników – wszystko według procedur z manuala – udało się! Piękny, czysty dźwięk rozkręcanych turbin wnet wydobył się z głośników. Satysfakcja murowana. W miarę rozruchu kolejnych silników możliwy staje się ruch wolantem w górę i w dół, pedałami i na koniec wolantem w lewo i prawo. Przed uruchomieniem silników są one jakby ze skały.
Gdy silniki pracowały jednostajnie na idle i wszystkie systemy były całkowicie zasilane, sprawdziłem jak one działają. Najpierw ustawiłem klapy na maksymalne wychylenie – nie przypuszczałem że to zajmuje aż tyle czasu. Po kilku innych tego typu testach przyszedł czas na kołowanie i lot.

obrazek

Po lekkim zwiększeniu mocy samolot delikatnie rusza z miejsca. Podoba mi się to, że samolot nie jest „narowisty” podczas kołowania, a każdy zakręt pokonuje się w idealny sposób – przednie koło nie reaguje ani za szybko ani za wolno. Mając pedały podłączone do komputera szczególnie to odczujemy. Utrzymanie się dokładnie na linii kołowania nie sprawia problemu a gdy chcemy zobaczyć świat z perspektywy koła – nic nie stoi na przeszkodzie. Oprócz standardowego widoku obok głównego podwozia możemy przełączyć widok także na przednie koło. Kamera ta skierowana jest w stronę dziobu, więc widzimy koło, dziób, silniki i część skrzydła. Poza tym, jest jeszcze widok obok krawędzi skrzydła i kolejny lekko z lewej strony za silnikami, który pozwala zobaczyć w pełnej krasie schody, gdy są rozłożone. Hamowanie jest również dobrze odwzorowane więc ani nie staniemy w ułamku sekundy po naciśnięciu hamulców ani też nie przejedziemy półtora kilometra by wytracić 20 węzłów. Oczywiście, poprzednie zdanie należy brać z pewnym przymrużeniem oka, ale wiecie o co mi chodzi ;-) Tocząc się po pasie by zrobić backtracka nie trzeba się martwić że wyjedzie się na trawę podczas nawrotu – ten manewr wychodzi tak jak w rzeczywistości (w niektórych addonach nawet skorzystanie z nieraz dostępnych wysepek obok pasa i tak skończy się wyjazdem chociaż jedną golenią na trawę) Za aspekt kołowania i wszystkiego co z tym związane nie zawahałbym się przyznać maksymalnej oceny, bo wszystko jest po prostu tak, jak należy i jeszcze lepiej. W porównaniu z na przykład wcześniej opisywanym przeze mnie Fokkerem 100, jest o niebo lepiej. Autentycznie, chyba w żadnym samolocie kołowanie nie jest tak przyjemne jak w Boeingu 727 CaptainSimu!

obrazek

Jak to zwykle bywa, kołowanie prowadzi do ustawienia się albo centralnie na osi pasa startowego albo tuż koło rękawa. Po zajęciu pozycji do startu nie pozostaje nic innego jak po prostu sprawdzić, jak radzą sobie trzy silniki Pratt&Whitney JT8D umiejscowione na tyle kadłuba. Przesunięcie przepustnicy na „full throttle” owocuje wyraźną mocą i pięknym dźwiękiem charakterystycznie świszczących silników (podobnie jak w B707) a także niezłym dźwiękowo efektem szybkiej jazdy po asfalcie. Z innych efektów audio bardzo przypadł mi do gustu dźwięk rewersów – gdy je włączamy, uaktywnia się nagranie z kabiny pasażerskiej z prawdziwego lotu, toteż słychać przeróżną gamę dźwięków, które towarzyszą każdemu lądowaniu. Utrzymanie się na środku pasa, jak w przypadku kołowania, również nie stanowi problemu. V1, Vr, V2 i już siła nośna i odpowiednia prędkość robi swoje. Oderwanie pędzącego 727 od pasa jest zawsze bardzo płynne i trzeba się naprawdę starać, by podnieść dziób zbyt wysoko powodując utratę prędkości przy wznoszeniu. Dźwięk chowanego podwozia i klap przypomina trochę te z 737.

obrazek

Ogólnie rzecz ujmując, dźwięki w CaptainSim 727 są, podobnie jak VC, rewelacyjne. Bez różnicy czy chodzi o piękne dźwięki silników, klapy i koła czy GPWS, wszystko stoi na bardzo wysokim poziomie. Nawet podczas otwierania drzwi i okien usłyszymy odpowiedni dźwięk, o kliknięciach przełączników nie wspominając.
Nie mogłem się oprzeć i z ciekawością sprawdziłem, jak „audio” z CaptainSimowego 727 ma się do rzeczywistości. Niestety to sprawdzenie nie polegało na przelocie prawdziwym 727, ale na obejrzeniu kilkunastu filmów na YouTube z operacji w rzeczywistym świecie na omawianym Boeingu. Powiem tak: 0 różnic pomiędzy realnym a FSowym samolotem. Naprawdę podoba mi się jakość tego, co słyszymy podczas lotu.

obrazek

Sam lot to czysta przyjemność. Może w porównaniu do współczesnych maszyn, climb rate 727 powalający nie jest ;-D to jednak prędkość przelotowa wynosząca prawie 1000km/h jest imponująca. Dla przypomnienia, Boeing 737 osiąga maksymalną (a nie przelotową!) prędkość wynoszącą około 880 km/h a Boeing 757, kolejne „dziecko” wywodzące się z projektu 727, 970km/h.

obrazek

Samolotem nie buja, pięknie trzyma wysokość i kurs, jak w najnowocześniejszych maszynach. Obsługa autopilota nie sprawia problemu – ten mały panel znajdujący się pod częścią przeznaczoną dla częstotliwości, zawiera 4 przyciski, dwa pokrętła i trymer. By dobrze dobrać prędkość wznoszenia bądź opadania trzeba się solidnie naklikać na trymerek, a by lecieć na zadanej wysokości trzeba w odpowiednim momencie uaktywnić tryb ALT HOLD (co oczywiste), ale tu autopilot nie ostrzeże nas przed zbliżaniem się do wyznaczonej wysokości i można ją po prostu przegapić.

obrazek

Także panel częstotliwości i transpondera prezentuje się nowocześnie jak na lata 60-te XX wieku. Działają na tej samej zasadzie co we współczesnych samolotach, różnią się tylko tym od nowych, że wartość liczbowa podawana jest nie na wyświetlaczyku LCD a na analogowych wskaźnikach. Latając offline po podaniu numeru squawk przez ATC, automatycznie zmieni się wartość w urządzeniu. Czyli tak jak w defaultowych samolotach.

obrazek

Podczas lotu można umilić sobie czas patrząc na zewnętrzny wygląd samolotu. W przypadku Boeinga 727 CaptainSim, zewnętrzny model 3D jest… tak, też niesamowicie szczegółowy. Każde zagięcie blachy czy krzywizna jest faktycznie krzywa a nie złożona z kilku małych prostych odcinków. Ilość poligonów użytych do stworzenia 727 jest… na pewno spora ;-D Sylwetka a w szczególności dziób wyda się dziwnie znajomy miłośnikom 737. Podoba mi się cieniowanie na samolocie – a także w kokpicie – oraz efektowne odbicia i refleksy w szybach kokpitu.
Także ilość animowanych elementów jest godna podziwu. Oprócz standardowych akcji typu: otwarcie drzwi czy włączenie spojlerów, mamy do dyspozycji na przykład: wysunięcie schodów w drzwiach przednich (ten sam patent, który można zaobserwować na przykład w Boeingach 737-800 Ryanair), tylnych, ustawienie stewardes koło wejść, otworzenie luków bagażowych, otwarcie drzwi serwisowych i awaryjnych na wysokości skrzydeł, podłożenie podkładek pod koła, otwarcie klap silników i zabezpieczenie rurek pitota i innych istotnych elementów. Owe zabezpieczenia to zazwyczaj taśma z napisem „remove before flight” – tak jest i tutaj a na dodatek te taśmy ładnie kołyszą się na wietrze.

obrazek

obrazek

Wszystkie te rzeczy uaktywnia się bądź dezaktywuje z poziomu małego paneliku (Shift+2), który zawiera klikane odnośniki do danej funkcji.

obrazek

Od razu po zainstalowaniu B727-100 i -200 mamy 19 możliwości do wyboru – 10 malowań w wersji 100 i 9 dla „dwusety”, z czego ogólnie jest 15 malowań przewoźników tradycyjnych, 2 biznesjety i jeden testowy, UDF. Niektóre z wingletami, inne bez nich. Różnorodność jest spora i każdy bez problemu wybierze coś dla siebie. Możemy latać Boeingiem Lufthansy, Air France, Air Canada, USAir, Northwest, Braniff International, Ansett, Alitalii, Delty, czy South African Airways, ale gdy i to nam nie wystarcza, możemy pobrać ze strony producenta ponad 300 darmowych malowań i bez problemu je zainstalować z poziomu konfiguratora.

obrazek

Tekstury zewnętrzne wyglądają ładnie, chociaż nie mogę powiedzieć by były idealnie. Przy niewielkim zbliżeniu malowanie traci na jakości, co jest widoczne na przykład patrząc na skrzydło, gdzie tekstura - no mogłaby być nieco lepsza. Z drugiej jednak strony nie jest tragicznie a i tak są pewnie i tacy, którzy w ogóle nie zwrócą na to uwagi, bo latają tylko z kamerą w kokpicie. 

Wspomniałem kilka linijek wyżej o konfiguratorze, tu nazwanym ACE: Aircraft Configuration Editor.
W nim mamy trzy zakładki, kolejno: Fleet, Preflight i Tools. Za pomocą „Floty” zarządzamy teksturami i tym, czy dane malowanie ma posiadać winglety czy nie. „Preflight” to edytor załadunku, gdzie łatwo i przejrzyście można ustalić liczbę pasażerów i ładunku dla posiadanych wersji. W przypadku wersji 100 do samolotu wejdzie maksymalnie 125 osób a do większego brata, czyli wersji -200, aż 155.
Wszystkie dane edytor może nam pokazać w funtach lub kilogramach.
Ostatnia zakładka: „Tools” to menu, gdzie można podać folder, do którego ustanowiony w „Preflight” załadunek można zapisać w odpowiednim pliku.

obrazek

Podoba mi się ACE, bo oprócz funkcjonalności łączy prostotę obsługi, więc każdy da radę odpowiednio dobrać najważniejsze parametry załadunku przed lotem.

Podsumowując, Boeing 727 CaptainSim to naprawdę rewelacyjny addon. Z jednej strony wymagający, a z drugiej przystępny. Dodatkowo tak zmyślnie zaprojektowany, że pomimo ogromnej ilości detali, tak naprawdę nie powoduje znacznego spadku płynności działania symulatora.

obrazek

Owszem, są pewne potknięcia, ale nie przeszkadzają zupełnie w cieszeniu się lotem B727. Po wylataniu kilkunastu godzin tym samolotem jestem zaskoczony, jak bardzo jest to interesujący samolot i mimo moich wątpliwości co do kompetencji – czy dam sobie radę z takim klasykiem – udało mi się wykonać wiele lotów zakończonych ładnym touch-downem.
Szczerze polecam każdemu captainsimowskiego Boeinga 727, bo jest po prostu wart swojej ceny. Ocena 5/5!!! Polecamy :) !

Kornel „Monty” Mierzwiński

+ super detale 
+ wszystkie przyciski, przełączniki itp. w VC działają
+ przyjemność z lotu

- brak panelu 2D (ale to mało istotne)
- malutkie niedociągnięcia (kanadyjski reg itp.)
- tekstury modelu zewnętrznego z bliska nie powalają na kolana

obrazek

 

obrazek

Click! Polityka oceny w serwisie YoYosims

 

Link do strony www Captain Sim:

obrazek

info : http://www.captainsim.com/products/x727/

Zapraszam!


Testowane z Flight Simulator X: Acceleration na komputerze:
Windows Vista Home Premium service pack 1 32 bit
Intel CoreDuo2 CPU 2,53GHz
2 gb RAM

Z dodatkiem:
Joystick: Apollo JS213
Rudder: pedały z kierownicy Logitech Wingman GP
Panel: Saitek ProFlight Switch Panel

Software: 
ndz., 30/09/2007 - 00:00 -- YoYo

aerosoft.jpg capitan_sim.jpg  pilots.jpg

   

Partnerzy serwisu