Pierwsze wrażenia
Miło mi zawiadomić że stałem się nareszcie posiadaczem oryginalnej kopii najnowszego dziecka firmy Eagle Dynamics - rosyjskojęzycznej wersji pierwszej odsłony symulatora Digital Combat Simulation: Ka-50 Ka-50 Чeрnaя Акула. Płytkę odebrałem dzisiaj dzięki uprzejmości i fatydze Kivi z forum DCS oraz jego brata (że o osobach pośredniczących nie wspomnę - Ci wiedzą o kim mowa). W każdym razie wszystkim którzy pomogli mi pozyskać od naszych wschodnich sąsiadów kopię tego długo wyczekiwanego produktu, chciałbym tu i z tego miejsca serdecznie podziękować.
Na początek teatr działań: kosztem Krymu zyskaliśmy pełną Abchazję, północno-zachodnią Gruzję, republikę Czerkiesko-Ignuską (sic!) oraz kawałek FR do miasta Nalczyk włącznie. Na mapie widzimy również miejscowości które obiły się nam o uszy z ostatniego konfliktu w Płd. Osetii (na mapie niestety jej nie ma) i Gruzji: Senaki, Poti, krainy geograficzne: wąwóz Kodori itp. Osobiście zmiana mnie cieszy, tym bardziej jak sobie uświadomiłem że od ostatnich dwóch lat pogrywając w Flaming Cliffs prawie w ogóle nad Krymem ani morzem Azowskim nie latałem.
W pierwszych nieśmiałych próbach opanowania maszyny z niemałym zdziwieniem stwierdziłem że... mimo posiadania pewnych podstaw teoretycznych to g...no za przeproszeniem wiem na temat pilotażu wiropłatów. Wskutek tego pierwsze próby opanowania maszyny kosztowały mnie nieco wysiłku i kilka rozbitych śmigłowców. Gdybym w centrum doskonalenia pilotażu śmigłowców w Torżoku odnotował podobne wyniki w trakcie szkolenia, niechybnie bym dłubał z nudów połamaną motyką wiecznie zmarzniętą glebę w ośrodku wypoczynkowym na Nowej Ziemi, wypluwając w dłoń przeżarte szkorbutem własne zęby.
Sprawdziłem przy tym kilka misji treningowych. Zrealizowane są w podobnej konwencji jak w starym Flaming Cliffs, tym niemniej jest zdecydowanie lepiej. Tekst lektora "Zdrastwujtie tawarisz kursant" powala na kolana. I choć z gadki instruktora z racji mojej żenującej znajomości języka naszych wschodnik sąsiadów rozumiałem piąte przez dziesiąte, to wygląda na to iż mnóstwo rzeczy związanych z pilotażem, nawigacją, użyciem uzbrojenia etc. wyjaśnianych jest od początku i całkiem łopatologicznie.
Postanowiłem wypróbować npry, podleciałem więc bliżej wioseczki aby się rozejrzeć. Kilku narwanych Gruzinów zaczęło prać do mnie z broni osobistej AKMów, AK-74 lub czegoś podobnego. Chwilę później usłyszałem nieprzyjemny hałas... zupełnie jakby ktoś wysypał groch na cienką metalową blachę... Co to, to nie mości Panowie! Porysowanie mi karoserii to już czysty SKANDAL. Salwa kilkunastu S-8 przykryła miejsce które Ci Panowie byli uprzejmi sobie bezceremonialnie zajmować i delikatnie ujmując... uświadomiła im ich błąd. Mogli przecież siedzieć cicho to najprawdopdobniej bym ich przeoczył. Po tych zajściach z drugiej strony nadleciała wspomniana para Mi-24W i zrobiła porządku od północnej strony miejscowości. Ogólnie posprzątane i można zabierać bambetle z powrotem na lądowisko śmigłowców.
Ciekawie zachowuje się tu również wyrzutnia APU-6 - jest ona sprzężona w osi wertykalnej z systemem celowniczym i podczas celowania skierowuje się w kierunku emisji wiązki. Wyraźnie widać jak się kiwa w górę i w dół. Co więcej - system celowniczy w przypadku rakiet systemu Wichr wymaga w chwili odpalenia trzymania maszyny oraz wiązki idealnie w kierunku celu. Powoduje to system naprowadzania Wichra - jest to bowiem rakietka kierowana w wiązce lasera, a cóż, jak sami wiemy, prowadzenie w wiązce laserowej, jak i prowadzenie w wiązce radiowej to najdziksze metody kierowania rakietą, która zwykła być "uwiązana" sztywno do wiązki - nie widzi zatem celu jak ma to miejsce w pociskach naprowadzanych na obite impulsy lasera a jest prowadzona w wiązce pierwotnej. Jest to szczególnie ważne przy odpaleniu - przy niedotrzymaniu tego warunku rakieta może zgubić wiązkę. Przypomina to niewątpliwie trochę prowadzenie ślepego za rękę przez przejście dla pieszych. Tym niemniej pocieszające jest to że wszelkie niekorzystne efekty które dały się zaobserwować przy odpaleniu z Su-25T (rakieta rzucana jest wiatrem i turbulencjami, co chwile wylatuje z wiązki prowadzącej i do niej wraca, a jeszcze trzeba dodać że w przypadku Su-25T nosiciel jeszcze zasuwa ponad 600 km/h)... tutaj prawie zanikają - zwłaszcza jak śmigłowiec jest w zawisie a cel się porusza wolno lub wcale. Przy odpowiedniej wprawie w obsłudze systemu celowniczego można pociski dozować w sztukach, z precyzją do 1 metra, tym bardziej że stacja celownicza jest w stanie realizować automatyczne śledzenie celu lub wycinka celu. Dobre rezultaty uzyskuje się nawet podczas celowania w czasie lotu z konkretną prędkością - skoro jakoś radził sobie z tym poczciwy ropuch to czemu i nie śmigłowiec bojowy.
AI Twojego skrzydłowego i innych śmigłowców stoi na zauważalnie wyższym poziomie. Maszyny przed atakiem i odpaleniem ppk zawisają, poza tym wykonują manewry unikowe i przeciwrakietowe. Do wielu elementów można się oczywiście przyczepić, jednak - trzeba to przyznać - jest dużo lepiej niż w poczciwym FC, gdzie śmigłowce w ogniu opl spadały jak kuropatwy, w zasadzie niezależnie od typu. W tej samej misji ja + skrzydłowy na Ka-50 oraz dwa Mi-24W dosłownie rozniosły rozlokowaną w wiosce gruzińską kompanię zmechanizowaną + kilka Igieł i ZU-23-2, oczywiście nie ponosząc żadnych strat.
Może być również trochę mniej ciekawie jeśli uprzednio przegapi się fakt że w konwoju jedzie sobie bezczelnie Szyłka... albo ZU-23-2M na Zile zamiast plandeki... bardzo często one reagują pierwsze i naprawdę można się lekko przejechać i spotkać się w powietrzu ze ścianą z pocisków kalibru 23-30mm o makabrycznej masie salwy sekundowej którą... no nie oszukujmy się, ale raczej nie jest w stanie przetrzymać jakikolwiek mosolot.
Uzbrojenie maszyny... jak dla mnie istna bajka. O poczciwych "wicherkach" już wspomniałem. Pokładowe uzbrojenie artyleryjskie - zaadoptowane z BWP-2 działko automatyczne 2A42 to istna armata, strzelająca prawdziwym kasztanem 30mm, podobnym gabarytowo do tych którymi są zasilane GAU-8A i GSz-30-2. Mi osobiście zupełnie nie przeszkadzają ograniczenia kątowe (rażenie tylko prawej sfery i na wprost). Działo bije aż miło już z 3.5 km, a pojazdy opancerzone do klasy syfiastego BMP-1 czy nawet M2 Bradley włącznie mają po prostu przerąbane (jeśli się trafi). Działko można sprzężyć z NWU (nahełmowy dystrybutor celów), dalmierzem laserowym do dokładniejszego celowania oraz Szkwałem. Armatkę możemy sobie uzupełnić również gunpodami UPK-23-250 z działkami kalibru 23mm, również nie pozostawiającymi żadnych niedomówień.
Jeśli chodzi o zestaw nprów to praktycznie do wyboru do koloru. Od S-8 poczynając na cięższych 120mm S-13 o sile rażenia porównywalnej z pociskami artlerii rakietowej Grad kończąc, zostawiających na odbiorcy piorunujące wrażenie. Celowanie npr'ami odbywa się zarówno wg. zwykłego wylicznika, jak i można również skorzystać dla większej dokładności z emitera impuslów świetlnych lasera, pracującego w trybie dalmierza.
Ciekawym rodzajem uzbrojenia są niewątpliwie zasobniki KMGU-2 (przydatne do ułańskich szarż nad kolumną) jak i bomby klasyczne o wagomiarach 250-500 kg. Niestety jeszcze nie zdołałem wypróbować trybów ani taktyki ich zrzucania, tym niemniej zrzucenie zestawu czterech FAB-500M62 z pewnością nie zostawia adresatowi żadnych niedomówień. Może coś przeoczyłem, ale wydaje mi się że w zestawi uzbrojenia dostępne są wyłącznie FABy.
Niewątpliwą ciekawostką w systemie uzbrojenia jest pocisk H-25MŁ, o zasięgu ledwie 8-10 km przy odpaleniu z wiertolietu, naprowadzany na odbite od celu światło lasera. Rakieta waży ponad 450 kg, mając przeszło 90 kg głowicę i zapewnia sporą dawkę adrenaliny nie tylko adresatowi tej niezwykłej przesyłki... ale również nosicielowi. Po odpaleniu pierwszej rakiety w zawisie (sic! - wierzcie, to był naprawdę debilny pomysł) pomyślałem przez chwilę że rozbiję maszynę - strumień gazów wylotowych obu silników rakietowych rzucił śmigłowcem silnie na bok... a dym i ognień przysłonił mi na chwilę cały świat. W zasadzie to trzeba też zauważyć że gazy wylotowe z silnika tej rakiety nie są tu większym problemem (może poza ew. groźbą zassania ich do własnych silników i spadkiem mocy) a raczej bardzo gwałtowna w przypadku śmigłowca zmiana środka ciężkości. A trzeba też pamiętać że zrzucamy z siebie ponad 400kg balast, który był uczepiony coś ponad 2 metry od środka ciężkości. Tym niemniej idzie się przyzwyczaić. Już drugie odpalenie nastąpiło podczas lotu z prędkością 220 km/h i pocisk pognał prosto przed siebie w kierunku celu a wydzielony gęsty dym wkrótce się rozwiał.
Warto przy tym wspomnieć że tak między Bogiem a prawdą to pocisk H-25MŁ nie jest standardowym uzbrojeniem śmigłowców Ka-50/Ka-52 i nie był nigdy na poważnie integrowany z systemem uzbrojenia - choć Kamowy często były z nim pokazywane na wystawach. Można przypuszczać że firma ED dodała ten pocisk z chęcią urozmaicenia zestawu uzbrojenia które, powiedzmy sobie szczerze - w śmigłowcach, w zestawieniu z klasycznymi samolotami bojowymi, uzbrojenie na dobrą sprawę - choć jak wynika z powyższego peanu stosunkowo silne, jest jednak dość monotonne i zwykle ogranicza się do określonego typu ppk, nprów oraz działka. Nie inaczej jest w Kamowie.
Do kwestii systemu samoobrony warto przy tym dodać że dopiero po jakimś czasie zorientowałem się że spisane w poprzednim akapicie wrażenia nie są do końca właściwe i że muszę się wycofać z tego co napisałem o systemie L-140 Otklik. Okazało się że podczas zabawy najprawdopodobniej w ustawiedniach trudności/realizmu gry miałem włączoną jakąś opcję dla (przepraszam za dosadne określenie) n00bów - najprawdopodobniej "Radio Assist", gdyż w istocie Otklik nie do końca tak działa jak opisałem. Nie jest to bowiem system MAWS a po prostu układ wykrywający pracę dalmierza bądź podświetlacza laserowego który właśnie oświetlił nasz śmigłowiec. Zatem w istocie rozlegnie się alarm i ostrzeżenie głosowe jak weźmie nas na cel dajmy na to stacja celownicza z innego śmigłowca/samolotu, SKO czołgu i innego wozu bojowego oraz tym podobne zagrożenia z którymi możemy się zetknąć na polu walki.
1 - L140 Otklik - System ostrzegający o opromieniowaniu laserem
2 - UW-26 - Automatyczny programowalny wyrzutnik flar/folii
3 - Mak-UFM - System ostrzegający o odpalonym pocisku rakietowym
4 - L370-5 Witebsk - Laserowy system oślepiający głowice pocisków naprowadzanych termicznie
5 - L150 (SPO-32) Pastel - System ostrzegający o opromieniowaniu falami radiolokacyjnymi (następca Beriozy)
To mniej więcej tyle moich osobistych wstępnych spostrzeżeń spisanych na szybko po kilku godzinach prób, oczywiście niekoniecznie prawdziwych i trzeźwych. Mogą być oczywiście pewne nieścisłości zaś życie i dalszy rozwój Digital Combat Simulator z pewnością moje spostrzeżenia zweryfikuje. Obiecuję przy okazji z tego miejsca że już nie piszę więcej taki bzdur, rzucam grafomanię i zabieram się w końcu za przekład manuala do Akuły.
Zdiełano w CCCP by Johan Kuhl(TM) vide John Cool(TM).
Poniżej prezentuję 4 nowe screeny z Lock On: Black Shark, jeszcze przed premierą. W celu obejrzenia klikać na miniaturki :
Symulator pojawił się w sprzedaży pod koniec 2008 roku jako wersja download, a w 2009 jako wersja pudełkowa. Nazwa produkcji w czasie uległa zmianie, początkowo sim miał nazywać się Lock On: Black Shark, w końcu wydano go jako DCS: Black Shark (Digital Combat Simulations). Zapraszam też do odpowiedniej sekcji na Naszym Forum.Aby zakupić symulator Ka-50 należy wejść i zarejestrować się na stronie DCS, cena wynosi około 50$.