Witaj Pilocie! FSX, FS2004, Flight, Rise of Flight, Lock On, DCS, Condor, Take on Helicopters, IL-2...


Digital Combat Simulator

Flight Simulator oraz P3D

Seria IL-2

Take on Helicopters

Condor Soaring Simulator

Rise of Flight

Falcon Allied Force

Testy Sprzętu

Startujemy !

Historia

Reportaże

DCS: Black Shark

obrazek
 
DCS: Ka-50 Чeрnaя Акула
Pierwsze wrażenia

Miło mi zawiadomić że stałem się nareszcie posiadaczem oryginalnej kopii najnowszego dziecka firmy Eagle Dynamics - rosyjskojęzycznej wersji pierwszej odsłony symulatora Digital Combat Simulation: Ka-50 Ka-50 Чeрnaя Акула. Płytkę odebrałem dzisiaj dzięki uprzejmości i fatydze Kivi z forum DCS oraz jego brata (że o osobach pośredniczących nie wspomnę - Ci wiedzą o kim mowa). W każdym razie wszystkim którzy pomogli mi pozyskać od naszych wschodnich sąsiadów kopię tego długo wyczekiwanego produktu, chciałbym tu i z tego miejsca serdecznie podziękować.

 
Po instalacji i kilku godzinach prób, zabawy itp. wypadałoby spisać kilka wstępnych spostrzeżeń. Muszę powiedzieć, że sporo czasu czekałem na ten produkt i generalnie jestem bardzo zadowolony. FPSy, wbrew wcześniejszym obawom, całkiem przyjazne. Tuż nad ziemią, przy małej zadymie(kilkudziesięciu pojazdach i kilkunastu aparatach latających) i kilku rakietach w powietrzu trzymały poziom 30-35. Tym niemniej na dyskusję i marudzenie o technikaliach będzie jeszcze czas... więc może lepiej na razie zostawmy ten temat. Przejdźmy zatem do bardziej wysublimowanych wrażeń estetycznych.

Na początek teatr działań: kosztem Krymu zyskaliśmy pełną Abchazję, północno-zachodnią Gruzję, republikę Czerkiesko-Ignuską (sic!) oraz kawałek FR do miasta Nalczyk włącznie. Na mapie widzimy również miejscowości które obiły się nam o uszy z ostatniego konfliktu w Płd. Osetii (na mapie niestety jej nie ma) i Gruzji: Senaki, Poti, krainy geograficzne: wąwóz Kodori itp. Osobiście zmiana mnie cieszy, tym bardziej jak sobie uświadomiłem że od ostatnich dwóch lat pogrywając w Flaming Cliffs prawie w ogóle nad Krymem ani morzem Azowskim nie latałem. 

W pierwszych nieśmiałych próbach opanowania maszyny z niemałym zdziwieniem stwierdziłem że... mimo posiadania pewnych podstaw teoretycznych to g...no za przeproszeniem wiem na temat pilotażu wiropłatów. Wskutek tego pierwsze próby opanowania maszyny kosztowały mnie nieco wysiłku i kilka rozbitych śmigłowców. Gdybym w centrum doskonalenia pilotażu śmigłowców w Torżoku odnotował podobne wyniki w trakcie szkolenia, niechybnie bym dłubał z nudów połamaną motyką wiecznie zmarzniętą glebę w ośrodku wypoczynkowym na Nowej Ziemi, wypluwając w dłoń przeżarte szkorbutem własne zęby.

 
 
Po kilkudziesięciu minutach prób, nie wnikając już w kompromitujące szczegóły, udało mi się zapanować nad maszyną. Po włączeniu automatyki, SAU, stabilizacji kanałów nachylenia, pochylenia, kursu (wysokości niekiedy też, ale to jeszcze bardziej przydaje się w zawisie) pilotaż maszyny staje się wręcz bajeczny. Po raz pierwszy w życiu poczułem również przemożną potrzebę posiadania pedałów (bez "ciekawych" skojarzeń proszę). Ich użycie, wraz z dźwigniami skoku ogólnego i cyklicznego, po nabraniu pewnych nawyków z pewnością ułatwi znacznie pilotaż maszyny. Klawisze X/Z w moim przypadku robiące za ster kierunku niestety nie są tu zbyt precyzyjne.
 
 
Kokpit oczywiście zgodnie z zapowiedzią w pełni trójwymiarowy, elegancki, klikany. Zabawa przyciskami w kokpicie i 4 trybami operowania wycieraczką (niezależnie czy jest ku temu rzeczywista potrzeba) niewątpliwie daje ogromną radochę, dla mnie osobiście większą niż w Falconie... oczywiście m.in. z tego względu że ustrojstwa opisane są po ichniemu. Największe wrażenie robi wymodelowanie rzeczywistej kolimacji wskaźnika przeziernego IŁS - naprawdę niesamowicie jest pokiwać sobie główką i popatrzeć jak część informacji, zależnie od kąta w jakim się spogląda, znika za obramowaniem szkła na które zwykle następuje rzutowanie. Oczywiście można się bawić do woli pokrętłem jasności i kolorystyki (dwie nastawy dzień/noc). Obecna jest przy tym jedynie słuszna siateczka(TM) trybu SETKA. Ciekawa rzecz (a być może tzw. "easter egg" umieszczony przez programistów) następuje po wciśnięciu przycisku TEST - przy reserowaniu IŁSa pojawia się na wskaźniku napis EAGLE DYNAMICS. Można domniemywać że to mały żart ze strony zespołu.
 
 
Na uwagę zasługuje dokładnie odwzorowana fizyka lotu. W pilotażu Ka-50 radzę ściśle trzymać się ograniczeń nałożonych na ten śmigłowiec, bo przy wykonywaniu gwałtownych i dynamicznych manewrów w pewnym położeniu maszyny oraz zakresie prędkości można skrócić sobie skrócić łopaty obu wirników :) Podwójny wirnik współosiowy i reduktor niewątpliwie zapewnia dobre wykorzystanie drzemiącego w maszynie zapasu mocy dwóch silników turbowałowych Isotowa. Niesamowicie jest tutaj odwzorowane zjawisko tzw. aerodynamicznego sklejenia łopat. Występuje ono z wielu przyczyn, jedną z nich jest na pewno szczególna w śmigłowcach Kamowa mała sztywność konstrukcji łopat. Udało mi się pod tym względem powtórzyć wypadek z czerwca 1998 roku protoypu śmigłowca Ka-50 nr burtowego '18' pilotowanego przez generała majora pil. Borysa Worobiewa (de facto dowódca ośrodka w Torżoku i jeden z najlepszych pilotów śmigłowców w FR). Generał Worobiew zapodał serię gwałtownych manewrów w których znacznie przekroczył dopuszczalne parametry lotu. Efekt był łatwy do przewidzenia - pilot nieco skrócił łopaty wirnika swojej maszyny, ktora runęła na ziemię (przy okazji zabijając Worobiewa który nie zdołał skorzystać z systemu ratunkowego K-37). Nawiasem mówiąc podobny przebieg miał wypadek W-80 nr '010' w roku 1986.

Sprawdziłem przy tym kilka misji treningowych. Zrealizowane są w podobnej konwencji jak w starym Flaming Cliffs, tym niemniej jest zdecydowanie lepiej. Tekst lektora "Zdrastwujtie tawarisz kursant" powala na kolana. I choć z gadki instruktora z racji mojej żenującej znajomości języka naszych wschodnik sąsiadów rozumiałem piąte przez dziesiąte, to wygląda na to iż mnóstwo rzeczy związanych z pilotażem, nawigacją, użyciem uzbrojenia etc. wyjaśnianych jest od początku i całkiem łopatologicznie.

 
 
Włączyłem Instant Action (oczywiście ustawienia full real) aby postrzelać sobie do bewupów, BTRów i ciężarówek. W defaultowej misji wraz ze skrzydłowym pojawiliśmy się kilka km od wioski, skrytej za niewielkim wzniesieniem. Zasiadłem oczywiście za sterami jedynie słusznego oliwkowozielonego egzemplarza Czarnej Akuły nr '25' i razem z drugą maszyną przystąpiliśmy do pracy. Podlecieliśmy nieco do grzbietu wzgórza, na odległość mniej więcej 5 km od pierwszych zabudowań i zawisnęliśmy. Ponieważ nieco wcześniej rozgryzłem już nieco operowanie uzbrojeniem i systemem I-256W Szkwał, także przebieg wypadków łatwo przewidzieć. Po wydaniu szeregu instrukcji skrzydłowemu aktywowałem Szkwała. Zawczasu na panelu sterowania UW-26 aktywowałem oba wyrzutniki - tak "just in case", jakby nagle zrobiło się bardzo ciepło. Przy spoglądaniu co rusz na IT-23 oraz mapkę w ABRISie, nietrudno było wypatrzeć pierwsze, niczego jeszcze nieświadome ofiary. Po aktywacji podświetlacza laserowego Priczał dalsze czynności nastąpiły już niemal odruchowo: odchylenie osłony przełącznika, przejście z trybu dalmierza do podświetlania, ustawienie trybu kodowania wiązki, rodzaju celu, odbezpieczeniu włącznika Master Arm... Wybór jedynie słusznego uzbrojenia (w tym wypadku Wicherek) i czekamy na autoryzację odpalenia.... 5.. 4.... 3... 2... 1... Trzymam wiązkę na celu i zapala się wreszcie na wskaźniku sakramentna literka 'C' (ON GATOW) i odpaliłem pierwszy pocisk. Chwilę później mój boczny melduje o tym samym - słyszę w słuchawkach "Podgotowka... Pusk rakiety!". Chwila niecierpliwego oczekiwania... 3...2.. 1... bezpośrednie trafienie zatrzymuje krążącego na przedpolu bewupa. Przy poszukiwaniu drugiego celu Priczałowi zrobiło się nieco ciepło... znikła autoryzacja i zapaliła się 'PAUZA'... więc cierpliwie poczekałem na schłodzenie i ponowne przygotowanie urządzenia. Miły detal... a cieszy. W międzyczasie mój skrzydłowy po trafieniu swojego celu uzewnętrznił się wykrzykując do interkomu "Ciel porażenija!". Wkrótce naszły mi kolejne ofiary - ZU-23-2M oraz KTO typu BTR-80. Boczny, mimo że durne AI, również nie próżnował i porobił trochę wykopków... najspokojniej w świecie wisząc jakieś 300 metrów na prawo ode mnie. Jednym słowem charosznaja rabota, nawet datalink był zbędny.

Postanowiłem wypróbować npry, podleciałem więc bliżej wioseczki aby się rozejrzeć. Kilku narwanych Gruzinów zaczęło prać do mnie z broni osobistej AKMów, AK-74 lub czegoś podobnego. Chwilę później usłyszałem nieprzyjemny hałas... zupełnie jakby ktoś wysypał groch na cienką metalową blachę... Co to, to nie mości Panowie! Porysowanie mi karoserii to już czysty SKANDAL. Salwa kilkunastu S-8 przykryła miejsce które Ci Panowie byli uprzejmi sobie bezceremonialnie zajmować i delikatnie ujmując... uświadomiła im ich błąd. Mogli przecież siedzieć cicho to najprawdopdobniej bym ich przeoczył. Po tych zajściach z drugiej strony nadleciała wspomniana para Mi-24W i zrobiła porządku od północnej strony miejscowości. Ogólnie posprzątane i można zabierać bambetle z powrotem na lądowisko śmigłowców.

 
 
Kilka drobnych uwag. System Szkwał jest niewątpliwie dużo dokładniej wymodelowany niż ten który dotychczas obsługiwaliśmy w Su-25T. Ze zdziwieniem dostrzegłem brak magnifikacji 1x - dostępne są tylko dwa tryby: 7x oraz 23x. Inna sprawa że to w zupełności wystarcza - bowiem ze śmigłowca na powiększeniu optycznym 1x pewnie i tak nie widać wiele więcej niż z kabiny. Chłodzenie urządzenia rozwiązano dużo lepiej - automat sam załącza i odłącza dalmierz/podświetlacz laserowy. Opcji śledzenia celu do wyboru do koloru - cele ruchome, latające, zbliżające się i oddalające... można stosować zarówno oddzielnie jak i łącznie. 

Ciekawie zachowuje się tu również wyrzutnia APU-6 - jest ona sprzężona w osi wertykalnej z systemem celowniczym i podczas celowania skierowuje się w kierunku emisji wiązki. Wyraźnie widać jak się kiwa w górę i w dół. Co więcej - system celowniczy w przypadku rakiet systemu Wichr wymaga w chwili odpalenia trzymania maszyny oraz wiązki idealnie w kierunku celu. Powoduje to system naprowadzania Wichra - jest to bowiem rakietka kierowana w wiązce lasera, a cóż, jak sami wiemy, prowadzenie w wiązce laserowej, jak i prowadzenie w wiązce radiowej to najdziksze metody kierowania rakietą, która zwykła być "uwiązana" sztywno do wiązki - nie widzi zatem celu jak ma to miejsce w pociskach naprowadzanych na obite impulsy lasera a jest prowadzona w wiązce pierwotnej. Jest to szczególnie ważne przy odpaleniu - przy niedotrzymaniu tego warunku rakieta może zgubić wiązkę. Przypomina to niewątpliwie trochę prowadzenie ślepego za rękę przez przejście dla pieszych. Tym niemniej pocieszające jest to że wszelkie niekorzystne efekty które dały się zaobserwować przy odpaleniu z Su-25T (rakieta rzucana jest wiatrem i turbulencjami, co chwile wylatuje z wiązki prowadzącej i do niej wraca, a jeszcze trzeba dodać że w przypadku Su-25T nosiciel jeszcze zasuwa ponad 600 km/h)... tutaj prawie zanikają - zwłaszcza jak śmigłowiec jest w zawisie a cel się porusza wolno lub wcale. Przy odpowiedniej wprawie w obsłudze systemu celowniczego można pociski dozować w sztukach, z precyzją do 1 metra, tym bardziej że stacja celownicza jest w stanie realizować automatyczne śledzenie celu lub wycinka celu. Dobre rezultaty uzyskuje się nawet podczas celowania w czasie lotu z konkretną prędkością - skoro jakoś radził sobie z tym poczciwy ropuch to czemu i nie śmigłowiec bojowy.

 
 
Proszę zauważyć że to ograniczenie nie dotyczy rakiety H-25MŁ - jej głowica 24N1 pozwala bowiem na naprowadzanie pocisku na światło odbite od celu - więc nie jest na sztywno "uwiązana" do lasera jak Wicher.

AI Twojego skrzydłowego i innych śmigłowców stoi na zauważalnie wyższym poziomie. Maszyny przed atakiem i odpaleniem ppk zawisają, poza tym wykonują manewry unikowe i przeciwrakietowe. Do wielu elementów można się oczywiście przyczepić, jednak - trzeba to przyznać - jest dużo lepiej niż w poczciwym FC, gdzie śmigłowce w ogniu opl spadały jak kuropatwy, w zasadzie niezależnie od typu. W tej samej misji ja + skrzydłowy na Ka-50 oraz dwa Mi-24W dosłownie rozniosły rozlokowaną w wiosce gruzińską kompanię zmechanizowaną + kilka Igieł i ZU-23-2, oczywiście nie ponosząc żadnych strat.

 
 
Pojazdy naziemne wbrew pozorom i na przekór powszechnemu wyobrażeniu też nie bardzo mają chęci ginąć od razu. Jeśli pojawisz się jak spod ziemi tuż nad kolumną wozów opancerznych to te ostatnie będą próbowały za wszelką cenę wzbogacić twoje wrażenia estetyczne oraz podnieść żyłkę adrenaliny. BTRy będą prały do Ciebie z 14.5mm KWPT, BMP-2 z armatek 30mm a czołgi T-72B z wkmów typu NSW na stanowisku strzeleckim na wieży. Jeden z BMP-1 miał nawet czelność odpalić w moim kierunku ppk typu "Malutka" lol... oczywiście przy jej żenującej prędkości lotu (wobec celu powietrznego) rzędu nie więcej niż 300-350m/s skutek jest zazwyczaj raczej mizerny... tym niemniej czasami możesz się bardzo zdziwić, w szczególności jeśli właśnie jesteś w zawisie. Otrzymanie bezpośredniego trafienia takim ciężkim gongiem robi nawet na Rekinie piorunujące wrażenie.

Może być również trochę mniej ciekawie jeśli uprzednio przegapi się fakt że w konwoju jedzie sobie bezczelnie Szyłka... albo ZU-23-2M na Zile zamiast plandeki... bardzo często one reagują pierwsze i naprawdę można się lekko przejechać i spotkać się w powietrzu ze ścianą z pocisków kalibru 23-30mm o makabrycznej masie salwy sekundowej którą... no nie oszukujmy się, ale raczej nie jest w stanie przetrzymać jakikolwiek mosolot.

Uzbrojenie maszyny... jak dla mnie istna bajka. O poczciwych "wicherkach" już wspomniałem. Pokładowe uzbrojenie artyleryjskie - zaadoptowane z BWP-2 działko automatyczne 2A42 to istna armata, strzelająca prawdziwym kasztanem 30mm, podobnym gabarytowo do tych którymi są zasilane GAU-8A i GSz-30-2. Mi osobiście zupełnie nie przeszkadzają ograniczenia kątowe (rażenie tylko prawej sfery i na wprost). Działo bije aż miło już z 3.5 km, a pojazdy opancerzone do klasy syfiastego BMP-1 czy nawet M2 Bradley włącznie mają po prostu przerąbane (jeśli się trafi). Działko można sprzężyć z NWU (nahełmowy dystrybutor celów), dalmierzem laserowym do dokładniejszego celowania oraz Szkwałem. Armatkę możemy sobie uzupełnić również gunpodami UPK-23-250 z działkami kalibru 23mm, również nie pozostawiającymi żadnych niedomówień.

Jeśli chodzi o zestaw nprów to praktycznie do wyboru do koloru. Od S-8 poczynając na cięższych 120mm S-13 o sile rażenia porównywalnej z pociskami artlerii rakietowej Grad kończąc, zostawiających na odbiorcy piorunujące wrażenie. Celowanie npr'ami odbywa się zarówno wg. zwykłego wylicznika, jak i można również skorzystać dla większej dokładności z emitera impuslów świetlnych lasera, pracującego w trybie dalmierza.

Ciekawym rodzajem uzbrojenia są niewątpliwie zasobniki KMGU-2 (przydatne do ułańskich szarż nad kolumną) jak i bomby klasyczne o wagomiarach 250-500 kg. Niestety jeszcze nie zdołałem wypróbować trybów ani taktyki ich zrzucania, tym niemniej zrzucenie zestawu czterech FAB-500M62 z pewnością nie zostawia adresatowi żadnych niedomówień. Może coś przeoczyłem, ale wydaje mi się że w zestawi uzbrojenia dostępne są wyłącznie FABy.

Niewątpliwą ciekawostką w systemie uzbrojenia jest pocisk H-25MŁ, o zasięgu ledwie 8-10 km przy odpaleniu z wiertolietu, naprowadzany na odbite od celu światło lasera. Rakieta waży ponad 450 kg, mając przeszło 90 kg głowicę i zapewnia sporą dawkę adrenaliny nie tylko adresatowi tej niezwykłej przesyłki... ale również nosicielowi. Po odpaleniu pierwszej rakiety w zawisie (sic! - wierzcie, to był naprawdę debilny pomysł) pomyślałem przez chwilę że rozbiję maszynę - strumień gazów wylotowych obu silników rakietowych rzucił śmigłowcem silnie na bok... a dym i ognień przysłonił mi na chwilę cały świat. W zasadzie to trzeba też zauważyć że gazy wylotowe z silnika tej rakiety nie są tu większym problemem (może poza ew. groźbą zassania ich do własnych silników i spadkiem mocy) a raczej bardzo gwałtowna w przypadku śmigłowca zmiana środka ciężkości. A trzeba też pamiętać że zrzucamy z siebie ponad 400kg balast, który był uczepiony coś ponad 2 metry od środka ciężkości. Tym niemniej idzie się przyzwyczaić. Już drugie odpalenie nastąpiło podczas lotu z prędkością 220 km/h i pocisk pognał prosto przed siebie w kierunku celu a wydzielony gęsty dym wkrótce się rozwiał. 

Warto przy tym wspomnieć że tak między Bogiem a prawdą to pocisk H-25MŁ nie jest standardowym uzbrojeniem śmigłowców Ka-50/Ka-52 i nie był nigdy na poważnie integrowany z systemem uzbrojenia - choć Kamowy często były z nim pokazywane na wystawach. Można przypuszczać że firma ED dodała ten pocisk z chęcią urozmaicenia zestawu uzbrojenia które, powiedzmy sobie szczerze - w śmigłowcach, w zestawieniu z klasycznymi samolotami bojowymi, uzbrojenie na dobrą sprawę - choć jak wynika z powyższego peanu stosunkowo silne, jest jednak dość monotonne i zwykle ogranicza się do określonego typu ppk, nprów oraz działka. Nie inaczej jest w Kamowie.

 
 
Dość interesujący jawi się w Ka-50 system ostrzeżeń przed zagrożeniami. Dopiero w tej misji namacalnie dotarło do mnie że ten śmigłowiec... nie ma systemu RWR (Beriozy... a najlepiej Pastela.. ech, marzenie) a właściwie system MAWS (Missile Approcach Warning System) w postaci laserowego układu ostrzegającego L-140 Otklik. Początkowo byłem lekko zawiedziony, utrzymując że może i nie będę się zmagał z Bukami, Patriotami i S-300... To jednak przeciwko SNR systemów Tor albo Osa byłoby to przydatne urządzenie - choćby po to aby ostrzec przed opromieniowaniem radiolokacyjnym - a tym samym obecności tego badziewia w pobliżu mojego pięknego ptaka. Ale kilka misji upewniło mnie że te obawy w zasadzie są bezpodstawne. System Otklik działa wyjątkowo skutecznie i ostrzega przed wszystkimi nadlatującymi pociskami. Robi to nawet aż przesadnie skutecznie - razu pewnego najspokojniej w świecie ostrzeliwałem sobie ze skrzydłowym z Wicherków kolumnę gruzińskich T-72B, aż w pewnym momencie Nadia wydziera się "Rakieta z lewyja, niżej" napędzając mi niezłego strachu - takiego że dałem ostrego rozpaczliwego nura swoim Kamowem, puszczając serię kilkunastu pakietów flar... po czym się okazało że system wykrył nic innego jak... Wichra odpalonego przez skrzydłowego. Być może są możliwości odfiltrowania w Otkliku niektórych takich egzotycznych zdarzeń, tym niemniej jeszcze się tym urządzeniem nie bawiłem.

Do kwestii systemu samoobrony warto przy tym dodać że dopiero po jakimś czasie zorientowałem się że spisane w poprzednim akapicie wrażenia nie są do końca właściwe i że muszę się wycofać z tego co napisałem o systemie L-140 Otklik. Okazało się że podczas zabawy najprawdopodobniej w ustawiedniach trudności/realizmu gry miałem włączoną jakąś opcję dla (przepraszam za dosadne określenie) n00bów - najprawdopodobniej "Radio Assist", gdyż w istocie Otklik nie do końca tak działa jak opisałem. Nie jest to bowiem system MAWS a po prostu układ wykrywający pracę dalmierza bądź podświetlacza laserowego który właśnie oświetlił nasz śmigłowiec. Zatem w istocie rozlegnie się alarm i ostrzeżenie głosowe jak weźmie nas na cel dajmy na to stacja celownicza z innego śmigłowca/samolotu, SKO czołgu i innego wozu bojowego oraz tym podobne zagrożenia z którymi możemy się zetknąć na polu walki.

 
 
Jeszcze taka dygresja. Zasadniczo Ka-50 nr '25' swego czasu służył jako platforma testowa dla systemów samoobrony i mogliśmy oglądać na nim aż 5 różnego typu systemów obronnych:

1 - L140 Otklik - System ostrzegający o opromieniowaniu laserem
2 - UW-26 - Automatyczny programowalny wyrzutnik flar/folii
3 - Mak-UFM - System ostrzegający o odpalonym pocisku rakietowym
4 - L370-5 Witebsk - Laserowy system oślepiający głowice pocisków naprowadzanych termicznie
5 - L150 (SPO-32) Pastel - System ostrzegający o opromieniowaniu falami radiolokacyjnymi (następca Beriozy)

 
 
W grze dostępne tylko dwa pierwsze systemy co w zasadzie wygląda na nieomal podstawową produkcyjną konfigurację Czarnej Akuły z lat 90tych (warto dodać że zamiast systemu ABRIS większość maszyn miała wówczas wskaźnik kartograficzny), dodatkowo co najmniej jeden ze śmigłowców - wspomniany Ka-50 nr '25', lata również w podstawowej konfiguracji z dodanym systemem Mak-UFM. Jeśli się przyjrzeć uważnie z zewnątrz modelowi Ka-50 w grze to istotnie brakuje nawet czujników systemu Mak. Oczywiście trochę szkoda, bo taki zestaw sensorów jest już niczego sobie. Z przyczyn oczywistych jeszcze jestem w stanie zrozumieć brak systemu Witebsk czy Pastel, choć troche szkoda że firma Eagle Dynamics poskąpiła nam systemu Mak-UFM. Oczywiśnie moim zamiarem nie jest tutaj klasyczne marudzenie a tylko zwrócenie uwagi na niuanse - gdyż biorę Ka-50 wg. ED takim jakim jest. Z drugiej strony zawsze to trudniej i ciekawiej... i nie ma innego sposobu jak często korzystać z wyrzutnika UW-26 - niekiedy nawet czysto prewencyjnie. Kłaniają się też wówczas nisko graczowi podstawy taktyki i zastosowania bojowego śmigłowców szturmowych.

To mniej więcej tyle moich osobistych wstępnych spostrzeżeń spisanych na szybko po kilku godzinach prób, oczywiście niekoniecznie prawdziwych i trzeźwych. Mogą być oczywiście pewne nieścisłości zaś życie i dalszy rozwój Digital Combat Simulator z pewnością moje spostrzeżenia zweryfikuje. Obiecuję przy okazji z tego miejsca że już nie piszę więcej taki bzdur, rzucam grafomanię i zabieram się w końcu za przekład manuala do Akuły.
 

 

Zdiełano w CCCP by Johan Kuhl(TM) vide John Cool(TM).


Poniżej prezentuję 4 nowe screeny z Lock On: Black Shark, jeszcze przed premierą. W celu obejrzenia klikać na miniaturki :
 
obrazek obrazek
obrazek obrazek

Symulator pojawił się w sprzedaży pod koniec 2008 roku jako wersja download, a w 2009 jako wersja pudełkowa. Nazwa produkcji w czasie uległa zmianie, początkowo sim miał nazywać się Lock On: Black Shark, w końcu wydano go jako DCS: Black Shark (Digital Combat Simulations). Zapraszam też do odpowiedniej sekcji na Naszym Forum.
Aby zakupić symulator Ka-50 należy wejść i zarejestrować się na stronie DCS, cena wynosi około 50$.
 
Link do Digital Combat Simulator: Black Shark:
 
obrazek
 
oraz:
 
obrazek
Tags: 
Software: 

aerosoft.jpg capitan_sim.jpg  pilots.jpg

   

Partnerzy serwisu